III. Odd Opening

373 37 30
                                    

Następnego dnia, gdy brunet poszedł spotkać się z Sanem, Felix oczywiście ustalając to z nim wcześniej postanowił wyjść i po prostu przejść się po mieście. Często już miał dość siedzenia w domu, szczególnie, że on przecież nie odczuł tego, że nie było go rok. Przez ostatnie pięć miesięcy przed śmiercią ciągle mieli coś do zrobienia. Wiecznie coś się działo, a o spokój było ciężko. Teraz natomiast blondyn odczuwał go w nadmiarze i powoli wyczerpywał pomysły jak go pożytkować.

Nie lubił mrozu. Kochał śnieg, który niestety tak rzadko dane mu było widzieć, ale nienawidził marznąć. Tym razem jednak przyszedł czas na wyjątek. Tego dnia na dworze było dość zimno, więc szczęśliwie dla niego zakrycie niemal całej twarzy szalikiem, czapką i kapturem nie wyglądało dziwnie. Kiedy wyszedł tak po raz pierwszy czuł się jak jakiś kryminalista, który musi się ukrywać, by go nie złapano. Wtedy się z tego śmiał i nawet mu się to podobało, lecz z biegiem czasu zdał sobie sprawę, jak denerwujące może to być. W dodatku, jeśli czegoś nie wymyślą, za miesiąc, dwa pewnie pojawi się problem. Jak skutecznie schowa twarz w kwietniu czy maju?

Szedł właśnie jedną z uliczek, na której było mniej ludzi. Wybierał takie specjalnie, by ich uniknąć. Pokręcił głową myśląc, że wydawałoby mu się niedawno robił wszystko, żeby nie przemieszczać się pustymi drogami i trzymać blisko mieszkańców, a teraz starał się oddalić jak najbardziej. Co z tego, że w tym momencie był tylko człowiekiem i to nadal nieco osłabionym po wskrzeszeniu? Nie musiał martwić się o pół demony, a bardziej o innych, przyziemnych napastników, ale to już go nie ruszało. Nie bał się już kogokolwiek. Nie bał się bólu, ani śmierci. Czy to było dobre podejście? W pewnym sensie na pewno, ale niekoniecznie odpowiednie w każdej sytuacji.

Kierunek jaki obrał to pobliski park, gdzie mógł po prostu posiedzieć na świeżym powietrzu bez stresu. Od dwóch tygodni chodził tam niemal codziennie i spędzał przyjemniej godzinę. Nigdzie mu się nie spieszyło, przecież i tak po powrocie do domu robiłby to samo co wczoraj, przedwczoraj, czy trzy dni temu. Tam miał spokój i mógł po prostu zamknąć oczy nie przejmując się niczym dookoła.

Nie spodziewał się jednak, że ulicę przed wejściem do parku zobaczy te brązowe włosy należące do jego najlepszego przyjaciela. Momentalnie przestało go obchodzić, że stał przed przejściem dla pieszych, a światło było zielone. Patrzył jedynie na studneta, który na szczęście nie wyczuł na sobie jego spojrzenia. Oddałby wszystko, by móc do niego podejść, przytulić, wyjaśnić całą sytuację, ale wiedział, że nie może. Spanikował kiedy tamten przekręcił głowę w jego kierunku. Spojrzał więc w dół, by nie dać mu zobaczyć jego oczu. One by go zdradziły i dobrze to wiedział. Nawet jeśli Jisung zasługiwał, by znać prawdę, jeszcze bardziej należało mu się bycie bezpiecznym, a koniec z końców nie przekazano im czemu nikomu mają nie mówić. Tego musieli się trzymać, póki wszelkich informacji było brak.

Chłopak wsiadł do samochodu, który blondyn dobrze rozpoznawał, tak samo jak kierowcę, którym był Minho we własnej osobie. Nie miał pojęcia co tu robili ani dlaczego zamiast odwrócić się w drugą stronę i nie pozwolić im nabrać podejrzeń, gdyby go zobaczyli stał jak zamurowany czekając aż ktoś wybudzi go z transu. Jak na zawołanie poczuł dotyk na ramieniu, przez który oderwał wzrok od odjeżdżającego pojazdu. Jakąś dziewczyna czekająca obok niego spytała czy wszystko w porządku. Normalnie pewnie by odpowiedział, ale zbyt zszokowany tym co właśnie się wydarzyło po prostu zaczął iść przed siebie, nie zwracając uwagi na innych.

Westchnął z ulgą, gdy już nie czuł na sobie żadnego spojrzenia. Choć miał świadomość, że tak nie było, w takich sytuacjach odnosił wrażenie, iż wszyscy wiedzą kim jest. Jakby rozpoznawali w nim tego zmarłego ponad rok temu chłopaka. Dla zwykłych ludzi byłoby to i tak niedorzeczne, więc ignorował takie obawy.
Z resztą, nawet gdyby ktoś się domyślał, mógłby mieć mu to za złe? Przecież nim właśnie był.

Tego dnia na ławce, którą z reguły zajmował siedziała starsza para. Przynajmniej dla chłopaka tak właśnie wyglądali. Cóż, nie jemu było to oceniać. W każdym razie zawzięcie o czymś rozmawiali, więc nieco niechętnie postanowił zwyczajnie przejść obok bez odzewu jako kulturalny człowiek, ale coś w środku nie dało mu tego zrobić. Nagle poczuł dziwną potrzebę przysłuchania się tej konwersacji, jakby miało się w niej pojawić coś, co wiele dla niego zmieni. Wiedział, że nie powinien, lecz ciekawość mimo, że jest pierwszym stopniem do piekła wzięła górę. Co za ironia.

Tak też z tego powodu stanął przy drzewie za nimi i udając, że szuka czegoś w telefonie słuchał uważnie każdego słowa. Początkowo nic ciekawego nie wyłapał, dlatego zrezygnowany schował urządzenie spowrotem do kieszeni spodni i już zamierzał pójść w swoją stronę, lecz w tamtej chwili jego uwagę przykuł temat, na który zmienili poprzedni wątek rozmowy. Zapowiadało się ciekawie.

– Oglądałaś wczorajsze wiadomości? - zapytał mężczyzna.

– Tak. Moim zdaniem nie powinni znowu jej otwierać do przejezdu. Nellaf wciąż jest niebezpieczną ulicą i zawsze nią będzie - westchnęła.

Chłopak zmarszczył brwi. Czemu znowu to przeklęte miejsce na być głównym dojazdem do miasta? Zgadzał się z wypowiedzią tej pani. Dawno nie słyszał o jakimkolwiek morderstwie w tamtej okolicy, to fakt, ale nie sądził, że nagle zaprzestano tworzenia upadłych. To brzmiało niemożliwie. Tym bardziej, że był teraz sezon dość deszczowy o chłodnych wieczorach. Idealny moment łowów dla strażnika, który niemal go zabił, gdy sam stał się celem wszystkich pół demonów.

– Wiesz, gdyby tak na to spojrzeć to od śmierci tego dzieciaka rok temu nikt tam nie zginął. Jeśli nie ma już zagrożenia, to nie mają powodu, by dłużej wstrzymywać tamtejszy ruch.

– To też prawda - potwierdziła. – Powiem Ci że byłam akurat na cmentarzu u mamy, gdy pochowywali chłopka. To taka tragedia stracić tak młodą osobę. Najbliżsi wciąż muszą być w rozsypce - upiła łyk herbaty.

– Ludzie giną i ginąc będą, trzeba to zaakceptować. Przecież do nich nie wróci - powiedział spokojnie.

Kto by się spodziewał, że właśnie stoi za wami...

Felix już dłużej postanowił nie słuchać ich rozmowy. Nie miał potrzeby, bo i tak więcej nie wiedzą. Teraz to sam się zdziwił. Nie zginął przecież na Nellaf, jak zostało to przedstawione innym to dlaczego miałoby to mieć jakikolwiek skutek? W głowie pojawiła mu się myśl, że może bycie pierwszym i jedynym wymazanym z listy zapoczątkowało koniec upadłych, ale tu też stawił pytanie dlaczego? Nie byłoby to za łatwe? Zbyt dziwne?

Wyszedł z praku i udał się szybkim krokiem na przystanek, z którego będzie mógł pojechać do rodzinnego miasta. Pech chciał, że Hyunjin tego dnia postanowił wziąć samochód. Miał unikać zatłoczonych miejsc, ale chłopak nie dał mu większego wyboru. W razie czego zrzuci winę na niego. Znał również dobrze ryzyko wyjazdu. Choć wcale nie jechał daleko było mu dziwnie z faktem, że robi to bez konsultacji. Nie potrafił jednakże zostawić tego bez odzewu, a gdyby poprosił bruneta o sprawdzenie sprawy, nie pozwoliłby mu jechać z nim. Musiał zrobić to sam.

Kiedy przyjechał jego transport chwilę jeszcze zastanawiał się czy to na pewno pomysł, którego później nie pożałuje, lecz to dotyczyło jego osobiście i miał prawo wiedzieć. Z resztą, jeśli wszystko pójdzie po jego myśli to może uda mu się wrócić zanim Hyunjin to zrobi. Z taką też myślą wsiadł do pojazdu i usiadł na samym końcu przy oknie. Czuł niepokój ogarniający go z każdej strony, ale zrzucił to na stres związany z nagłym podjęciem decyzji. Miał się nie wychylać, nie opuszczać okolicy mieszkania, a właśnie był w drodze do miasta, do którego Hwang stanowczo zabronił mu jeździć. Do miejsca, które zawsze było tak małe, że zrobienie czegoś tak, by nikt się nie dowiedział graniczyło z cudem. Nie raz się o tym przekonał i nadal zamierzał spróbować.

– Przepraszam - wyszeptał, tak cicho by nikt go nie usłyszał. – Obiecałem, ale ja muszę to sprawdzić.

~~~

No to ten, jak nam dobrze wiadomo w tej historii tajemnice i niewyjaśnione sytuacje nie mają końca. Ciekawe co wyniknie z tej "samodzielnej misji".

Trochę późno dzisiaj jestem, ale jestem i to się liczy. Ostatnio jest już dość zimno, dlatego pamiętajcie się ciepło ubierać i dbajcie o swoje zdrówko.

Luv, A. K. ♡

𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷: 𝓐𝓻𝓸𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz