XXI. You've Changed

230 31 72
                                    

Trzy, ciężkie i dłużące się w nieskończoność dni. Tyle minęło odkąd zaczęły się ataki na całą ludzkość. Każdej godziny ginęła masa osób, a wiadomości nie miały siły dłużej kłamać. Niemal wszyscy wciąż byli przerażeni i wstrząśnięci pojawieniem się obcych istot. Kiedy zaczęły zabijać panika była nie do okiełznania. Nikt z nich nie wiedział też jak mają się sprawy między resztą wymiarów. Spodziewali się, że wojna nadal była toczona, ale nie znali jeszcze jej konsekwencji ani werdyktu. Póki co nie mieli nawet jak temu zaradzić. Byli skazani na to, co ma nadejść. Ich rola była skończona, a przynajmniej tak myśleli.

Ale mieli na głowie poważniejsze zmartwienie, a mianowicie kurchego blondyna, który całe doby przesiadywał na zimnej podłodze w piwnicy czekając, aż jego ukochany się wybudzi. Jedyne kiedy widzieli go na nogach to jak zamykał się w łazience na jakiś czas i wychodził nie zamieniając z nimi słowa. Praktycznie nie spał, nie jadł w ogóle, nie pił, jedynie płakał. Dosłownie się wykańczał. Wielokrotnie prosili, by choć na chwilę odpuścił i wyszedł odpocząć. Bali się o niego potwornie. Przypomniał im się czas, gdy Felix był upadłym, ale w przeciwieństwie do wtedy teraz nie akceptował tego co się działo. Tego, że stracił osobę, która mimo nienawiści do wychowała, że nie wiedział czy Hyunjin na pewno do niego wróci, że po raz kolejny był głównym powodem ich problemów. Nie dbał o siebie, czuł że zasługiwał na to cierpienie. Liczyło się tylko odzyskanie umysłu bruneta.

- Proszę cię, połóż się na godzinkę, nie musisz więcej - usłyszał głos brata. Nawet nie widział kiedy przyszedł. - Spójrz na mnie - odwrócił siłą jego głowę.

- Niedługo tu padniesz, jeśli nie pozwolisz sobie pomóc - kontynuował. - Wszystko się ułoży, ale błagam nie katuj się.

- To moja wina. Mogłem kurwa zostać w tym grobie i wszystko byłoby w porządku. Mama by żyła, Hyunjin nie byłby w takim stanie jakim jest, nie byłoby wojny, śmierci niewinnych ludzi, chaosu i strachu - mówił cicho, bez uczuć. - Dlaczego do cholery wróciłem? Po co mnie wskrzeszono?

- Bo wojna i tak była przesadzona od dnia twojej śmierci, a ty byłeś jedyną opcją, która miała szansę temu zapobiec. Zorientowaliśmy się zbyt późno, że już nic nie zdziałamy. To akurat moja odpowiedzialność i moja wina - odezwał się Dochao, który nagle pojawił się obok. - To co się dzieje nie jest przez ciebie. Złożyłem obietnicę Strażnikom, że doprowadzę was do wypełnienia przeznaczenia i dlatego cię wskrzesiłem.

- Wybrali złą osobę. To nie powinienem być ja.

- To nie był ich wybór. Długo przed twoimi narodzinami już było wiadome, że to ty. Nikt inny, rozumiesz? Więc teraz weź się w garść, bo wiem co zrobiłeś i nie pozwolę Ci, żeby to było permanentne - złapał go za ramiona.

- Co zrobił? - przestraszył się Jung.

- Wyłączył swoje emocje. To długi proces przy wysokim rozwinięciu empatii, ale skuteczny. Chowa wszystko głęboko w umyśle i przyjdzie moment, że psychicznie nie będzie czuł już nic nigdy - wyjaśnił.

- Nie, o nie, nie, nie, nie ma takiej opcji, słyszysz Felix? Wiem, że to boli i masz wszystko dość, ale nie odcinasz się od bycia człowiekiem. Co jak on się obudzi? - przeniósł wzrok na Hwanga. - Raz cię stracił, nie każ mu znosić tego ponownie.

- A masz pewność, że wróci? Że go odzyskam?

- Nie mam. Ale bądźmy szczerzy, tym razem nadzieja to ostatnie co nam pozostało - westchnął.

- Starszy Wooyoung, nie przekonasz go. Jeśli do jutra nie nastąpi jakiś wielki przełom będziemy działać. Nie mogę dopuścić, by zamknął się na dobre. Dla mojej misji, świata i was - polecił mężczyzna. - Nie znikniesz, wypierasz to i obwiniasz się, lecz w środku masz świadomość z tej małej iskry, która każe ci zostać, bo twoja rola nie jest skończona - zwrócił się do najmłodszego.

𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷: 𝓐𝓻𝓸𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz