XXVIII. Judgement Day

280 32 38
                                    

Mężczyźni obudzili się w tym samym momencie podrywając się nagle do góry, jak gdyby wyrwano ich z koszmaru. Oddychali ciężko, a przed oczami mieli mroczki. Spojrzeli na siebie starając uspokoić. Kiedy to już się stało zdziwieni przyciągnęli się bliżej siebie, jakby w oczach ukochanej osoby szukając odpowiedzi. Nie znaleźli jej jednak. Żaden z nich nie czuł się inaczej, nie zdawało im się wiedzieć więcej, nie czuli się silniejsi. Nie mieli pojęcia, czy zrobili coś źle, czy po prostu po raz kolejny rozwiązanie okazywało się być trudniejsze niż było założone.

- Też masz wrażenie, że nic się nie wydarzyło? Mam na myśli to co niby miało? - zapytał cicho młodszy.

- Niestety tak - westchnął. - Co teraz zrobimy?

- Może to chwilę zajmie. Tyle co się obudziliśmy.

- Lixie...chcę tylko, byś wiedział, że nawet jeśli nie wyszło to ta noc była drugą najpiękniejszą w moim istnieniu - pogłaskał go subtelnie po policzku.

- A pierwsza to? - zaśmiał się.

- Ta, w którą cię odzyskałem. Po roku, kiedy nie zliczę ile razy chciałem to zakończyć, bo nie było cię obok nadeszła noc, w którą go mnie wróciłeś. Nigdy wcześniej nie byłem tak szczęśliwy jak wtedy.

Pod powiekami blondyna zebrały się łzy. Musnął przelotnie usta chłopaka mocniej wtulając się w jego nagie ciało. Miał nadzieję, iż rzeczywiście jeszcze rozwinie się w nich wiedza, którą mieli otrzymać. Pragnął jedynie, by to wszystko dobiegło końca i będzie wreszcie mógł spokojnie żyć u boku Hyunjina. Przynajmniej do momentu, w którym dopadnie go starość i nie będzie w stanie dłużej satysfakcjonować bruneta. Miał zamiar juz wiele razy pomówić z nim o tym, ale nie chciał wprowadzać złej atmosfery. Zresztą domyślał się, że powiedziałby cokolwiek, by go nie zranić, gdzie oboje znają prawdę. Przecież Lee był bądź co bądź człowiekiem. Marną istotą, jakiej czas przemija.

- Dlaczego Dochao nie poczekał? Może poradziłby nam teraz co dalej, a tak nie wiemy nic - stwierdził Hwang.

- Na pewno miał w tym cel. Nie był głupi i pospieszył się z konkretnego powodu. Pewnie niedługo go poznamy.

- Ufasz mu co?

- W ostatnich tygodniach bardzo mi pomógł. Jemu zawdzięczamy bycie tutaj razem. Dzięki niemu ja też wróciłem do życia, on podał mi informację kim jestem i co się wydarzyło w przeszłości. Dawał odpowiedzi, których inni nie znali i stał po naszej stronie nie ważne, jak ciężko było - wyjaśnił smętnie.

Bo taka prawda. Gdyby się nad tym porządnie zastanowić mężczyzna odegrał w ich historii znacznie większą rolę niż mogłoby się wydawać. Bez niego świat przepadłby, lecz wcześniej ten ich zawaliłby się możliwości naprawy.

Z bańki przemyśleń wyrwał go głos Pani Jung, która dość nerwowym tonem poleciła im zejść na dół najszybciej jak się da. Poderwali się prędko zakładając stosunkowo proste w standardzie ubrania. Trzymając się ciasno za ręce zeszli po schodach. Natknęli się w salonie na oczekujących ich domowników oraz gościa, jakiego nikt się nie spodziewał.

- No proszę, wojna jednak okazała się nie być dobrym pomysłem? - Felix mimowolnie prychnął widząc przyjaciela jego ojca. Pamiętał dobrze co mówił podczas wizyty w Niebie i nie rozumiał obecnych odwiedzin. - Wolno ci w ogóle tu być?

- Może i nie była świetnym planem, ale okazała się przydatna. Mamy teraz szansę, by pokonać Mrok - odezwał się spokojnym tonem.

- Czyli przejrzeliście ja oczy. O co dokładnie chodzi?

- Po wielu dniach bitew zrozumieliśmy, że miałeś rację. Toczyliśmy wojnę między trzeba wymiarami, a ten najważniejszy pogrążył się w chaosie - zaczął mówić czując na sobie wzrok wszystkich. - Połączyliśmy siły z Piekłem i wysłaliśmy oddziały na Dahorię. Rozprawią się z powstającą tam armią. Rozstawiliśmy też jednostki na wielu obszarach na świecie, lecz niszcząc Savarahany nie zatrzymamy tego szaleństwa.

𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷: 𝓐𝓻𝓸𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz