XIX. We Need Help

283 31 41
                                    

*12 dni później*

– Jesteś tego pewien? To może się skończyć tragedią - odezwał się Wooyoung.

– Potrzebujemy pomocy. Nie ważne czy się zgodzą czy nie, wolę żyć z myślą, że próbowałem i nie wyszło, niż wiedzieć, że mogłem coś zrobić, a stchórzyłem - odparł spokojnie blondyn.

Gdyby ktoś powiedział Felixowi niecałe dwa tygodnie wcześniej, że będzie właśnie stał pod bramą Nieba, do której dostał się z pomocą brata i Sana poprzez ukryte tunele Świata Lustrzanego nie uwierzyłby. Nie miał przecież tam wstępu, lecz po spędzeniu efektywnego czasu oraz nauki ze swoim poprzednikiem wiele zrozumiał i wiedział doskonale, iż nadchodzącą wojna między wymiarami jedynie im zaszkodzi. Niebiosa nie miały pojęcia o tym, co nadejdzie za dwa dni i jak ogromną rolę mogą odegrać, jeżeli zgodzą się im pomóc. Czuł, że urodzony jako anioł i jedna z głównych przyczyn sporu powinien zostać mimo wszystko wysłuchany. To była ich ostatnia szansa, by powstrzymać wspólnego wroga przed kompletnym zniewoleniem całej planety.

– Możemy to jeszcze przemyśleć - zaproponował zmartwiony Jung.

Bał się puszczać młodszego w pojedynkę w miejsce, gdzie pobyt miał zakazany. Zdawał sobie sprawę, jak ważna jest ta decyzja i w pewnym sensie oczywiście był z niego dumny, ale strach o ponowną utratę ukochanego członka rodziny sprawiała, że kręciło mu się w głowie. Już wystarczyło mu to całe szaleństwo w ostatnich dniach.

– Oboje wiemy, że jeśli ktoś może negocjować to ja - westchnął. – Walka z Mrokiem będzie samobójstwem, kiedy będzie miał wokół siebie armię.

– W takim razie postaraj się, by żadna akcja więcej nie zawierała śmierci któregoś z nas.

Nie mów mu. To musi być tajemnicą do końca i wiesz dobrze dlaczego.

Głos Strażnika pojawiał się w jego umyśle każdego dnia, często polecając co może powiedzieć, co nie. Często też go widział, lecz nikt inny nie był w stanie. Pomagał w czynnościach, w których sobie nie radził. Był jego wewnętrznym głosem, który zaczął żyć własnym życiem. Nie winił go. Miał obowiązek wobec niego, siebie, Hyunjina oraz wszystkich ludzi, by go słuchać. W końcu przeznaczone mu było powtórzyć jego dzieło z jeszcze skuteczniejszym wynikiem.

Dlatego więc skinął lekko głową będąc przekonanym do tego, co należy zrobić. Z lekkim uśmiechem na ustach, który ostatnio cudem było zaobserwować wszedł do środka, gdzie od razu oślepiło go białe światło. Przyzwyczajając się jednak do niego dość szybko, zaczął iść przed siebie. Przecież nie mogą go wyrzucić. Muszą go wysłuchać.

Po przekroczeniu jednak bramy zorientował się, że coś jest nie tak. Było pusto i cicho. Jakby całe Niebo nagle opustoszało. Normalnie może wziąłby pod uwagę, że to tutaj standard, ale brak kogokolwiek na drodze sprawiał, że niepokoił się co raz bardziej. Szedł przed siebie, wiedząc od swojego poprzedniego wcielenia, iż każda z tych dróg w końcu doprowadzi go do celu. Czuł się dziwnie. Wiedział, że jego anielski pierwiastek został całkiem zniszczony, lecz miał nieoparte wrażenie, jakby nadal go posiadał.

- Zrodziłeś się jednym z nich, więc to nic nadzwyczajnego, że czujesz powiązanie.

- Ty możesz tu być? - spojrzał na mężczyznę, które tylko on słyszał.

- Przecież jestem martwy. Jako dusza ludzka nie wszedłbym tu, ale jestem przecież bytem nadnaturalnym - przypomniał.

- No racja. W takim razie mi powiedz co mam zrobić, jeśli odmówią.

- Wtedy będziemy mieli dwie wojny. Będziesz zamieszany w jedną i w drugą, a ich werdykty przesądzą o losie ludzkości - wytłumaczył ze stoickim spokojem.

𝓕𝓪𝓵𝓵𝓮𝓷: 𝓐𝓻𝓸𝓼𝓮  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz