Rozdział 2

4.3K 207 86
                                    

#christmasdrivewatt na twitterze 


Ben

Zerkam na tę kobietę z coraz większym zaniepokojeniem. Jak można nie lubić świąt? Nie, ona nie powiedziała, że ich nie lubi. Nienawidzę świąt, tak dokładnie brzmiały jej słowa. Wzdrygam się na sam ich dźwięk. Czy to możliwe, by z taką łatwością mówić o nienawiści? Poza tym święta to najlepszy czas w roku.

Można się najeść dobrych potraw, posłuchać wesołych piosenek i spędzić czas z rodziną. Już mi ślinka cieknie na myśl o indyku z żurawiną i słodkimi ziemniaczkami. Mniam. A do tego potrawy, które przygotowuje moja nowa bratowa z Polski? Barszczyk z uszkami albo pierogi z kapustą i grzybami. Aż się rozpływam, przypominając sobie ten zapach.

– Dlaczego nie lubisz świąt? – Joy porusza się niespokojnie na siedzeniu i nie odwraca spojrzenia od drogi.

Z jednej strony się cieszę, ale wolałbym popatrzeć na jej twarz. Ma piękne brązowe oczy i zadarty nosek. Jest całkiem urocza, ale mogłaby się pozbyć tego wiecznego grymasu z twarzy.

– Po prostu tak jest i już. Lepiej zmieńmy temat, jeśli nie chcesz siedzieć dwie godziny w ciszy.

Wycofuję swój atak i się przyczajam. Skoro nie chce na razie się otwierać, to niech tak pozostanie. I tak to z niej wyciągnę. Mam do tego dar. Postanawiam zapytać o coś innego i bliżej ją poznać. Nadal jestem jej wdzięczny, że postanowiła mnie podrzucić, nawet jeśli chwilę wcześniej prawie wysłała mnie na tamten świat.

– Nie mówiłaś, ile masz lat? Oczywiście, jeśli to nie tajemnica.

Wykrzywia usta w kolejnym grymasie, ale ten chyba miał przypominać uśmiech. Wystarczyłoby trochę popracować i naprawdę mógłby jej wyjść.

– Nie, to żadna tajemnica. Mam dwadzieścia siedem lat. A ty?

– Tak jak mówiłem wcześniej, jestem na ostatnim roku studiów, więc dwadzieścia dwa.

– A co takiego studiujesz, Benjamin?

Moje imię w jej ustach zabrzmiało niczym obelga. Poprawiam się na siedzeniu i ściągam okulary, które mi zaparowały. W czasie, gdy je czyszczę, odpowiadam jej na pytanie.

– Wystarczy Ben, i nauki socjalne.

– Oho – kwituje tylko i w końcu na mnie zerka. Teraz jej uśmiech jest zgorzkniały. Ta kobieta to damska wersja Grincha.

– A co ma znaczyć to „oho"?

– Nic, nic. Po prostu uczysz się na temat relacji międzyludzkich i pewnie masz jakieś podstawy psychologii. Zastanawiam się, czy masz już o mnie jakieś zdanie.

Oczywiście, że tak, ale jej się do tego nie przyznaję. Gdybym to zrobił, zamknęłaby się w sobie i z mojej analizy wyszłyby nici. Postanawiam więc zgrabnie ominąć ten temat.

– A tam. Mam przerwę świąteczną. Nie pracuję po godzinach.

Tak właściwie to też jest prawda. Studia studiami, ale lubię mieć wolną głowę, kiedy poznaję kogoś nowego. Wiadomo, że podświadomie zauważam więcej, ale nie staram się emanować tym na prawo i lewo. Ludzie przybierają maski nie na darmo. W zamian za to, zagaduję ją na inny temat.

– A ty? Skoro masz dwadzieścia siedem lat, to pewnie gdzieś pracujesz?

– W reklamie. Przygotowuję spoty na różne okazje. Niestety nawet w święta.

– Dlatego ich nienawidzisz? Przez pracę?

Kurczę, zapominam się i znowu zadaję pytanie na temat tabu. Czasami powinienem ugryźć się w język.

Christmas DriveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz