Rozdział 8

4.6K 219 106
                                    

#christmasdrivewatt na twitterze


Ben

Chcę spędzić trochę czasu sam na sam z Joy. Dziewczyna zaczęła się przede mną otwierać i teraz widzę, że wcale nie jest zgorzkniałą osobą, ale trzyma w sobie jakiś sekret, który pokazuje ją w takim świetle. Chcę go odkryć. Odkryć ją całą. Pragnę jej, z wszystkimi kolcami i narzekaniami. Mam gdzieś, że do siebie nie pasujemy. Pora złamać wszelkie konwenanse.

Przechodzę przez salon i zatrzymuję się, gdy widzę Jenny. Zakłada śniegowce, a gdy mnie zauważa, od razu wstaje z niskiej szafki i kiwa do mnie głową.

– Coś się stało?

– Wychodzisz gdzieś? – odpowiadam pytaniem na pytanie.

– Och, tak, skoro przestało padać, to czas, żebym sprawdziła, czy drogi są przejezdne. Pójdę do burmistrza na partyjkę szachów i wszystkiego się dowiem.

Przybijam sobie piątkę w głowie, bo nawet nie muszę za bardzo kombinować.

– A jak długo zamierzasz być u tego burmistrza?

Kobieta zaprzestaje ubierania się i uważnie mi się przygląda. Staram się nie pokazywać, jak bardzo zależy mi na jej chwilowej absencji, ale chyba mi nie wychodzi. Ona ma w oczach jakiś laser, bo po kilku sekundach otwiera je szerzej i kręci głową z dziwną miną.

– A jak długo ma mnie nie być?

Ta kobieta jest niezwykle przenikliwa, choć czuję się nieswojo, wiedząc, że ona zdaje sobie sprawę z moich planów. Matko, to naprawdę dziwne!

– Znaczy ja... My... Nie...

– Takie partyjki potrafią się przeciągnąć o parę godzin. Wrócę pewnie przed północą. – Mruga do mnie zadziornie i zakłada puchową kurtkę.

Od razu napływają do mnie niezbyt optymistyczne myśli. A co, jeśli się gdzieś zgubi albo napadną ją jakieś wilki? Przecież ona chce wracać w środku nocy.

– Jesteś pewna, że to bezpieczne? Już robi się ciemno, a co dopiero za parę godzin.

– Spokojnie, Beniu. Mieszkam tu od trzydziestu lat. Nic nie jest mi straszne. Nie martw się, kochanie. Lepiej powiedz mi, jaki masz plan?

Trochę się zawstydzam, bo przecież ona wie, jakie mam plany. Dlaczego jeszcze drąży? Widząc moją minę, od razu dodaje:

– Ale ty wiesz, że trzeba jakiejś, no nie wiem, jak wy to teraz mówicie, gry wstępnej? – Czerwienię się po same uszy, bo takiej rozmowy nie przeszedłem nawet z własną rodziną, a co dopiero z obcą, straszą kobietą. – Nie takiej gry wstępnej! Ben! Jakaś kolacja, rozmowa, naprowadzenie. Wam, chłopakom, to tylko jedno w głowie!

Uciszam ją szybko, bo przeraża mnie myśl, że Joy mogła usłyszeć choć słowo z tej konwersacji. Nie mam pojęcia, gdzie poszła, bo z kuchni wyszła po minucie. Rozglądam się na boki, przykładając palec do moich ust.

– Nie za bardzo wychodzi mi gotowanie – przyznaję, drapiąc się po głowie. Po tych ciasteczkach sama powinna się domyślić.

Jenny wzdycha, jakby dopiero sobie o tym przypomniała, i przechodzi w stronę kuchni, uprzednio nakazując mi, bym za nią podążał. Wchodzimy do środka, ona otwiera lodówkę, a moim oczom ukazuje się zamarynowany, poporcjowany indyk, gotowy do wsadzenia do piekarnika.

Christmas DriveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz