#christmasdrivewatt na twitterze
Ben
Zbiegam po schodach, choć zaraz tego żałuję, bo po obiedzie, jaki w siebie wepchnąłem, powinienem się raczej turlać. Sapię z wysiłku i resztę drogi do kuchni pokonuję już spokojniej. Mama wyjmuje z piekarnika kolejne ciasto, a ja nie wiem jak, ale wcisnę w siebie chociaż jego mały kawałeczek. Za dobrze pachnie, by przejść koło niego i go nie spróbować.
– Mamo, zaraz mi pękną spodnie na tyłku. Ile ty tego napiekłaś?
Podchodzę do blatu, na którym stawia parującą tartę z owocami i zaciągam się jej aromatem. Pachnie jak dom. Uśmiecham się.
– Wiesz, że gdy się stresuję, to piekę, a ty zniknąłeś nam na całe trzy dni. Nie mieliśmy pojęcia, gdzie jesteś. Odchodziłam od zmysłów.
Po powrocie cała rodzina opowiedziała mi o poszukiwaniach, jakie wszczęto w mojej sprawie, i choć serce pękało mi z miłości, gdy wyobrażałem sobie ich zaangażowanie, to jednak było mi źle i nieswojo. Podczas gdy moja rodzina zamartwiała się nad moim losem, ja spędzałem sobie miło czas u Jenny.
Właśnie, Jenny. Ciekawe, jak spędzała te święta. Na pewno było jej teraz przykro. Automatycznie się zasępiam i opieram mocniej na przedramionach. Powinienem ją tutaj zaprosić, ale zająłem się rodziną i odkręcaniem mojego zaginięcia. Poza tym, nie wziąłem jej numeru, więc musiałbym tam jechać ponownie. Co za koszmar.
– Co się dzieje, Ben? Jesteś taki przygaszony.
Mama kładzie mi dłoń na plecach i delikatnie je masuje, a ja zaciskam powieki, chcąc odgonić niepotrzebne myśli. Nie udaje mi się i mam ochotę w coś uderzyć, a to mi się nie zdarza.
– Dużo rzeczy, mamo. Nieważne. – Kręcę głową i odpycham się od blatu. Wskazuję dłonią na ciasto i rozglądam się po kuchni. – Mam to zabrać do jadalni?
– Tak – mama wzdycha, bo chyba jednak wolałaby, żebym się przed nią otworzył. Wyciągam dłonie po rękawice kucharskie, ale przerywa nam dzwonek do drzwi.
Oboje marszczymy czoło i patrzymy w tamtym kierunku. Nikogo się nie spodziewamy, bo wszyscy są na miejscu. Obiad trwa już kilka godzin.
– Ja otworzę – rzucam w końcu i ruszam do drzwi.
Gdy przechodzę przez przedpokój, widzę moją rodzinkę świętującą w salonie. Laura siedzi na kanapie i rozmawia z moim tatą. Penny otwiera kolejny prezent i się nim zachwyca, a Finn kołysze Tommy'ego w ramionach i nuci mu do ucha jakąś melodię. Ponownie się uśmiecham i otwieram drzwi.
– Dzień do... – zaczynam, ale nikogo przed sobą nie widzę. Rozglądam się na boki, a w końcu słyszę małe szczeknięcie, więc patrzę w dół. Na mojej wycieraczce siedzi mały piesek i merda wesoło ogonem, wgapiając się we mnie. Od razu kucam i szukam na jego szyi jakiejś zawieszki z imieniem. Nie ma jej.
– A co ty tu robisz, maluchu? – Głaszczę pieska i postanawiam zabrać go ze sobą do środka, ale gdy się podnoszę, coś przykuwa mój wzrok. Znajomy samochód stoi na podjeździe. Po chwili głowa Joy wychyla się z auta, a mnie staje serce.
Dziewczyna zamyka garbusa i idzie w moim kierunku. W dłoni ma smycz, więc pewnie ten piesek należy do niej. Widząc mnie, idzie szybciej i staje parę kroków przede mną. Na głowie ma czapkę ze swoim imieniem, a ja w lot zdaję sobie sprawę z tego, że z tego samego materiału mam zrobione rękawiczki, co musi oznaczać, że dostała ją od Jenny jako prezent pożegnalny.
CZYTASZ
Christmas Drive
RomanceOn kocha święta, ona ich nienawidzi. Co tu może pójść nie tak? Ben potrzebuje podwózki, a Joy prawie go przejechała, więc decyduje się na jakiś dobry uczynek. On jest zafascynowany świętami, ma kochającą rodzinę i uwielbia klimat, jaki panuje w gru...