Rozdział 11

2.9K 198 24
                                    

#christmasdrivewatt na twitterze


Joy

Obserwuję, jak Ben żegna się ckliwie z Jenny, i patrzę na zegarek. Mam nadzieję, że się pospieszy, bo chcę dotrzeć do Nowego Jorku, zanim zamkną mi studio. Chcę porozmawiać z szefem.

Jakby słyszeli moje myśli, odklejają się w końcu od siebie. Ben ostatni raz zerka na kobietę i wychodzi. Mówi, że poczeka na mnie na zewnątrz. Nie wiem, po co te mecyje. Czekam chwilę, aż w końcu widzę, jaki prezent ma dla mnie Jenny. To czapka z moim imieniem! Jest wydziergana, więc jeśli dobrze myślę, to zrobiła ją dla mnie podczas tej śnieżycy.

– Chciałam, żeby było personalnie. Ben zadowoliłby się nawet samymi ciasteczkami, ale ty... Ty jesteś moją radością, Joy. Życzę ci, aby wszystko, co tylko sobie wymarzysz, spełniło się jak najszybciej.

– Jenny...

Głos mi się łamie i nie wiem, co powiedzieć. Nigdy nie dostałam prezentu od serca, nigdy nikt nie namęczył się tylko po to, by było mi miło. W dodatku ta kobieta, którą podejrzewałam o bycie zaciekłą morderczynią, stwierdza, że jestem jej radością. Czy ona widziała, jak ja wyglądam?

Nagle podchodzi jeszcze bliżej i chwyta mnie za dłonie, lekko nimi potrząsając.

– Ja wiem, że on cię zranił, ja wiem. Ale uwierz mi, to kłamstwo miało być w dobrej wierze i miało potrwać tylko parę godzin. Podobasz się mu, bardzo. A coś tak czuję, że i on nie jest ci obojętny.

Odwracam wzrok, bo chce mi się płakać, a nie będę teraz beczeć. Gdzieś głęboko wiem, że nie miał nic złego na myśli, a samo kłamstwo trwało dwie minuty. Ale nie umiałam mu wybaczyć tego, że zlekceważył moje słowa o projekcie. Gdyby tak bardzo tego chciał, to zostałabym z nim. Na pewno nie spieszyło mi się do matki. Ale nie powinien knuć intryg za moimi plecami i wkręcać w nie także Jenny.

– Nie proś mnie, żebym od razu do niego pobiegła i...

– A kto w ogóle mówi, że masz mu od razu wybaczać? Ben to nicpoń i powinien sobie trochę zapracować na twoje wybaczenie. Po prostu nie skreślaj go tak szybko.

Kalkuluję w głowie słowa kobiety, a na koniec kiwam głową. Jeszcze nie wiem, co zrobię, ale ja też potrzebuję czasu. Muszę przemyśleć wszystko. Właściwie całe swoje życie. Tak właśnie w nim namieszał.

– Do zobaczenia, Jenny. Jeśli nie przyjadę jutro, to wpadnę kiedy indziej, ale ekipa na pewno się zjawi. Scenariusz reklamy jest mój, więc nie musisz się martwić. Wystarczy, że zrobisz wszystko, o co będą prosić i na pewno będzie dobrze.

Przytulamy się, a na koniec zostaję odprowadzona do drzwi. Zerkam ostatni raz w kierunku salonu. Widzę choinkę, którą razem ozdabialiśmy, wszystkie papierowe wycinki na podłodze i czuję zapach czekolady, który nadal unosi się w powietrzu. Ares podbiega do mnie i skacze, opierając łapy na moim biodrze. Kucam, by się z nim pożegnać. Głaszczę jego kręconą sierść i długie uszy, a na koniec sprzedaję mu buziaka.

– Grzeczny piesek. Słuchaj swojej pani i już nigdzie nie uciekaj. – Szczeka, jakby się zgadzał, a ja się podnoszę.

– Dziękuję, Jenny. Za twoją gościnność. Bez ciebie byłoby z nami krucho.

– To ja wam dziękuję. Bez was byłoby potwornie nudo. I pamiętaj o tym, co ci powiedziałam. Może nicpoń i wariat, ale ma złote serce.

Christmas DriveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz