Rozdział 7

3.5K 212 80
                                    

#christmasdrivewatt na twitterze


Ben

Podczas gdy Joy zaszywa się na górze, robiąc nie wiadomo co, ja postanawiam reaktywować misję: „Przywrócić Joy Wellington wiarę w święta". Zastanawiam się, co najbardziej kojarzy się z tym okresem, i szybko stwierdzam, że jest to święty Mikołaj, prezenty i choinka. Biegam po całym domu w poszukiwaniu Jenny, bo chcę ją namówić na ubranie drzewka jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję, że zdążymy je jakoś wtaszczyć do domu i przygotować na strojenie, zanim dziewczyna zejdzie na dół.

Odnajduję Jenny w kuchni. Tym razem po prostu sprząta, słuchając muzyki lecącej w tle. Podśpiewuje pod nosem, tańczy w takt melodii i wygląda przy tym na o dziesięć lat młodszą. Jakby obecność innych ludzi dodawała jej skrzydeł. Aż miło się na to patrzy.

– Ciociu Jenny?

Kobieta podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się w taki sam sposób jak moja babcia.

– Tak, cukiereczku?

– Czy jest może jakakolwiek szansa, że w twoich planach na dzisiaj było ubieranie choinki?

Odstawia miotłę na bok, zaciera ręce i podchodzi do mnie. Kładzie mi dłoń na ramieniu i delikatnie je ściska.

– Nie było, ale dzięki tobie teraz jest. Za mną! – zarządza i wychodzi z kuchni, a ja biegnę za nią jak ucieszony szczeniaczek.

Nakazuje mi, bym włożył kurtkę i buty, po czym robi to samo i opuszczamy dom. Przechodzimy na tyły zabudowań i kierujemy się do szopy zamkniętej na czerwoną kłódkę. Jenny wyjmuje z kieszeni wielki pęk kluczy, od razu odszukuje odpowiedni, bo są one podpisane, i otwiera nim pomieszczenie. W środku panuje ciemność, więc kobieta włącza mały reflektor, który od razu rozjaśnia wnętrze.

Rozglądam się po sprzętach i widzę tu mnóstwo dobrze wyglądających urządzeń. Ekspres do kawy, dwa blendery, kilka szczotek i golarek do swetrów oraz pudła z różnymi cyframi. Orientuję się, że odpowiadają one numerom, które znajdują się na drzwiach w domu. Zapewne jest to wyposażenie, które się zepsuło lub po prostu zagracało wnętrza.

Pośrodku stoi wielka i dostojna choinka, wbita w stojak i gotowa do dekorowania. Już widzę, jak Jenny zabiera się do wyciągania jej, więc szybko ją ubiegam i sam transportuję drzewko na zewnątrz. Nie jest to takie proste, jak się wydaje, bo to drzewko waży z dwadzieścia kilo. Jest naprawdę ogromne i trudne do przeniesienia.

– Poradzisz sobie?

– Oczywiście, bułka z masłem.

Taka zeschnięta na kamień, ale przynajmniej z masłem.

Ciągnę choinkę do samego domu, a potem, dzięki pomocy Jenny, która polega na otworzeniu drzwi na całą ich szerokość, udaje mi się wtaszczyć drzewko do salonu. Ustawiam je między dużym kominkiem a telewizorem. Dzięki temu, oglądając telewizję, będziemy mogli podziwiać jej piękno.

Skoro to mi się udało, to teraz zostaje tylko przebranie. Naprawdę chcę się przetransformować w Mikołaja, dlatego znowu zasypuję Jenny milionem pytań.

– A czy jest możliwe, że masz tu gdzieś schowany strój Mikołaja?

Kobieta mruży oczy i drapie się po głowie, próbując sobie przypomnieć, czy faktycznie ma coś w tym stylu.

– Dałabym sobie rękę uciąć, że powinnam mieć coś takiego, ale nie mam pojęcia gdzie. Może być w tej szopie albo w składziku w środku. Poszukam.

Christmas DriveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz