Rozdział 4

3.6K 216 133
                                    

#christmasdrivewatt na twitterze


Joy

Siedzę na welurowej, zielonej kanapie, czuję odór tego cukrowego gówna, które popija Ben, i jestem zmuszona do oglądania bajek o magii. Zaraz wyjdę z siebie, stanę obok i uderzę się tak mocno, że może stracę wszystkie zmysły. On co chwila się czymś ekscytuje. Wyciąga palec w kierunku telewizora, śmieje się albo coś komentuje. Mam dość tego jego zadowolenia, więc odcinam mu się przy każdej uwadze.

– To był największy błąd Rona. Gdyby wcześniej i w odpowiedni sposób zaprosił Hermionę, to ona by się zgodziła.

– Ron jest rudy. Jakim cudem on w ogóle ma przyjaciół?

– Przestań, jesteś okrutna.

Wyciągam się na kanapie, upijam kolejny łyk mojej ukochanej czarnej kawy i uśmiecham się złowieszczo.

– O, a to przecież Edward Cullen! To przed tym, jak stał się wampirem, czy zanim zapłodnił Bellę i wychowali sobie potworka? – Ben patrzy na mnie ze zdziwieniem.

– Oglądałaś Zmierzch?

– Szyderczo.

– To wszystko wyjaśnia.

Z powrotem zatraca się w filmie, nie zwracając na mnie uwagi. Przewracam oczami i bębnię palcami w podłokietnik. Ja też potrzebuję rozrywki i nie dostanę jej, jeśli on będzie mnie ignorować. Powracam wzrokiem do ekranu. Harry tańczy właśnie tak koślawie, że mam ochotę wydłubać sobie oczy łyżeczką.

– To jedna z konkurencji w tym turnieju? Kto nadepnie swojej dziewczynie na stopę więcej razy?

Ben zamiast się zirytować, zanosi się śmiechem i, o zgrozo, klepie w kolano. Mam ochotę krzyczeć.

– To akurat dobre.

Nie mam cię bawić, ty ośle, tylko irytować!

Odstawiam kubek na podkładkę, wstaję z miejsca i postanawiam, że to czas na przeszpiegi. Jenny zamknęła się w kuchni i przygotowuje dla nas kolację. Nic od niej nie zjem. Nie obchodzi mnie, że wyjdę na niegrzeczną. Zamierzam tutaj pozostać o zdrowych zmysłach.

– Co robisz? – Słyszę za sobą, gdy dotykam kolejnych ozdób, ale nawet się nie odwracam.

– Zajmij się swoją dziewczyną, Jęczącą Martą. – W lustrzanym odbiciu widzę, jak chłopak wystawia w moją stronę język. – Zaraz ci go utnę.

Mruży brwi, po czym zauważa małe lusterko, prycha pod nosem i wraca do oglądania Harry'ego. Ja przesuwam się dalej. Na kredensach stoi mnóstwo świątecznych ozdób. Kule ze sztucznym śniegiem, reniferki zaprzęgnięte do sań świętego Mikołaja, aniołki poprószone brokatem i pachnące jabłkami i cynamonem świeczki z napisem „Wesołych Świąt". Podnoszę jedną z kul, by zobaczyć, czy kobieta nie zamontowała tam jakiejś kamery, ale w tej samej chwili czuję za sobą czyjąś obecność.

Ben sięga na wprost mnie i robi to w taki sposób, że zamyka mnie w klatce umięśnionych ramion. Wstrzymuję oddech i odstawiam kulę na miejsce, delikatnie przekręcając głowę w jego stronę.

– Co robisz? – pytam, a drżenie mojego głosu przypomina uderzanie w membranę bębna. Zwilżam sobie usta językiem, opierając dłonie na drewnie.

– Patrz jaki fajny kalendarz adwentowy – zachwyca się, a potem bierze w dłonie to papierowe pudełko i przeciąga je nad moją głową.

Jestem wolna i szybko oddycham, a ten idiota po prostu sprawdza sobie kolejną zabawkę. Wypuszczam powietrze z ust, a ten podmuch dociera do mojej grzywki i mi ją rozwiewa.

Christmas DriveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz