Rozdział 3

196 9 2
                                    

Santos,
15 czerwca

***
Przez ostatnie trzy dni mogłam posmakować życia w Brazylii i wrócić do czasów dzieciństwa. Każda minuta spędzona z Miguelem i Olivią była cudowna. Codziennie dzwoniłam do mamy i zdawałam jej relacje z mojej podróży. Jesteśmy jak przyjaciółki, nie mamy za sobą żadnych tajemnic. Wszyscy miło spędzaliśmy czas. Chodziliśmy na lody, pizzę i brazylijskie przysmaki. Zrobiliśmy sobie również wyprawę do Rio. Tam też jest przepięknie.
Gdy wróciliśmy z wycieczki, do Miguela zadzwonił kolega, w sprawie miejscówek na mecz. Okazało się, że załatwił nam miejsca, ale dodatkowo mogliśmy spotkać się z kadrą!
Byłam wniebowzięta. Pierwszy raz na żywo spotkam moich ulubionych graczy Santos FC.

***
Zbliżała się godzina wyjścia. Stresowałam się strasznie.

-Ana wychodzimy! - krzyknął Miguel wychodząc z sypialni.

- Już idę - odpowiedziałam donośnym głosem.

Musieliśmy szybko wyjść, żeby nie przepychać się w tłumach fanów zbliżających się w stronę stadionu. Dodatkowo nasze miejsca znajdowały się zaraz obok ławek kadry. Ciężko było się tam dostać.
Mecz miał się zacząć o czwartej po południu, my dotarliśmy na miejsce już o pierwszej.

- Chodźcie, jeszcze pójdziemy kupić coś do kibicowania!- powiedział Miguel.

- Dobra, ale najlepiej by było, żebyśmy byli na miejscu jak najwcześniej. - westchnęła Olivia.

***

Gdy kupiliśmy co potrzeba, szybko pobiegliśmy w stronę trybun. Mimo tego, że zostało półtorej godziny do rozpoczęcia meczu, pod stadionem pojawiło się dwa razy więcej ludzi niż pół godziny temu.

- Chodźmy już zająć miejsca! - krzyknęłam przestraszonym głosem. Bałam się, że nie zdążymy i moje marzenie legnie w gruzach.

- Nie martw się! Umówiłem się z Victorem, że miejsca będą na pewno zarezerwowane dla nas, a nie dla twoich wrogo nastawionych fanów Santosu. - powiedział Miguel, lekko prześmiewczym głosem.

- Okej, ale i tak już chodźmy... - wzburzona poszłam przed siebie.

***
- To chyba nasze miejsca. - powiedział Miguel.

- Chyba idealnie trafiliśmy. - uśmiechnęła się Olivia.

- Tak, lepiej nie mogliśmy wybrać.- potwierdziłam.

Nasze miejsca znajdowały się na górnych rzędach, naprzeciwko ławek chłopaków z kadry. Nagle zadzwoniła do mnie mama. Obiecałam, że gdy będziemy na stadionie, mamy jej dać znać.

- Za chwilę wrócę, muszę oddzwonić. - oznajmiłam.

- Jasne, nie zgubisz się? - zapytał Miguel.

- Nie, naprawdę. - uśmiechnęłam się i wyszłam z trybun.

***
Spacerowałam długim, szerokim korytarzem w kierunku wyjścia. Wpatrywałam się w telefon, wybierając numer do mamy.
Nagle poczułam uderzenie mojego ramienia. Jakiś chłopak uśmiechnął się do mnie szyderczo.

- Ej! Nic ci nie jest? - powiedział lekko zachrypniętym, śmiejącym głosem.

- Bawi cię to? Uważaj jak idziesz.- popatrzyłam na niego zdenerwowanym głosem.

- Spokojnie nic się nie stało. Jak masz na imię? - mówił, cały czas się uśmiechając.

- Dlaczego pytasz? Nie znam cię i pewnie od tej pory się już nie spotkamy, więc przepuść mnie, bo muszę za chwilę wracać na trybuny. - chciałam przejść, lecz zasłaniał mi drogę swoją osobą.

- Okey, wyluzuj się. Komu dziś kibicujesz ? - zapytał się.

- Santos FC. - powiedziałam, dumnym głosem. On zaś wpatrywał się we mnie, lekko się uśmiechając swoim denerwującym wyrazem twarzy

Czułam się zawstydzona i trochę zażenowana. Wpadłam na jakiegoś zarozumiałego chłopaka, nigdy nie doznałam takiej sytuacji. Nie ukrywam, był przystojny. Miał krótkie, brązowe, proste włosy, które lekko opadały mu na zielone oczy. Zawsze podobali mi się tacy chłopacy. Lecz ja oceniam ludzi najpierw po charakterze. Na tamtą chwilę wydawał się być zarozumiałym kolesiem, robiącym sobie ze mnie żarty.
Nagle usłyszałam telefon.

- O, daj mi chwilę. - odebrał - O kurcze, straciłem poczucie czasu. Już idę. - zakłopotany słuchał dalszych słów jakiejś osoby.

Postanowiłam, że odejdę bez słowa. Nagle poczułam złapanie za rękę.

- Ej, co ty robisz?! Spieszę się! - zdenerwowana, czekałam aż mnie puści.

- Nie przedstawiłaś się. - zrobił prześmiewczą minę.

- Nie muszę, ty też się nie przedstawiłeś. - szarpnęłam ręką i pobiegłam do wyjścia.

- Do zobaczenia! - krzyknął, śmiejąc się.

°°°°°°°°°°°°°°°
Podoba wam się ta historia? Zależy mi na dobrych opiniach. :)
Uprzedzam, że niektóre wydarzenia i daty mogą nie pokrywać się z prawdą. Interpunkcja też może nie być najlepsza. :)




Zanim cię zobaczyłam ll Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz