II.

169 9 6
                                    


  Rano obudziłam się z poczuciem odrętwienia. Spróbowałam rozprostować nogi, robiąc przy tym ćwiczenia na rozciąganie i wzdrygnęłam się gdy usłyszałam chrupanie swoich kości.

  Zaparzyłam sobie kawy, obserwując jak wskazówka zegara w kuchni leniwie przesuwa się ku siódmej trzydzieści. Poprawiłam swojego kucyka na głowie który jak na złość zdążył mi już opaść.

  Zgarnęłam na wylocie swoją torebkę i modląc się by nie zastać w pracy Madelaine, ruszyłam przed siebie, ginąc w tłumie przechodniów na ulicy.
  Na zewnątrz było ciepło. Poranne rześkie powietrze wdzierało się do moich płuc, a promienie słóńca odbijające się od oszklonych wieżowców padały mi na twarz, rozjaśniając ją. Przemknęłam szybko na przejściu dla pieszych po czym wzrokiem wyłapałam pastelowy szyld kawiarni w której pracowałam.

  Z uśmiechem ulgi weszłam na tyły budynku po czym otworzyłam szare metalowe drzwi wchodząc do środka. Zrzuciłam z ramion bluzę gdy uderzył we mnie przyjemny gorąc i wygładziłam swoje ubranie.

  – Cześć Deni, jak tam? – przywitał mnie ciepły głos Marthy która stanęła w progu zaplecza. Uśmiechnęłam się lekko po czym odparłam:

  – Nawet dobrze, przynajmniej nie zaspałam jak ostatnio. – powiesiłam swoją torebkę na wieszaku i razem z nią weszłam w głąb budynku. Rozejrzałam się dookoła stwierdzając, że nie było aż tak dużego ruchu. Wszyscy klienci mieli już coś na stolikach dlatego nie musiałam jeszcze do nich podchodzić.

  Razem z Marthą zaczęłyśmy temat tego co ostatnio wydarzyło się dwie przecznice dalej. Ponoć zamieszana była w to policja i agenci federalni dlatego musiało być naprawdę grubo.

  – Wiedziałaś, że Tony Stark kupił tutaj wieżowiec? – zagadnęła, włączając ekspres. Skrzywiłam się słysząc to imię, nie mogąc powstrzymać obrazów wydarzeń z wczorajszej nocy.

  – Gdzie dokładnie? – pytam obracając się do niej tyłem.

  – W samym środku Manhattanu, ten koło Bentham Enterprises. – odpowiedziała napełniając jedną filiżankę do połowy. – Nazywa się Stark Tower czy jakoś tak.

  Zaczerpnęłam ze świstem powietrza zaciskając palce na krawędzi blatu.

  Czemu rozmowa o nim mnie tak stresowała?

  – Przyniosę więcej śmietanki. – zaoferowałam odchodząc jak najszybciej w stronę zaplecza by ochłonąć. Ręce miałam mokre od potu a serce waliło mi w nienaturalnie szybkim tempie.

Uspokój się. Uspokój się.

  Złapałam za karton w którym znajdowała się śmietana, po czym odgarnęłam wpadające mi do oczu włosy. Zmusiłam się do uśmiechu, który posłałam niczego nie świadomiej Marcie podając jej wspomnianą rzecz.

  – Obsłużysz stolik piąty? Mam zajęte ręce.

  – Jasne. – potaknęłam, biorąc do rąk mały notes oraz ołówek. Wyszłam za ladę a następnie skierowałam się ku stolikowi w samym kącie. Stał koło okna przez które idealnie było widać to co działo się na zewnątrz.

  – Dzień dobry, co podać? – rzucam, wzrok mając wbity w notes.

  – Twój numer jeśli można.

  Wstrzymuję oddech pozwalając by dreszcze spłynęły mi po kręgosłupie. Podnoszę spojrzenie tylko po to by skrzyżować je z tym należącym do bruneta, siedzącego tuż przede mną.

  Wyglądał nienagannie. Biła od niego pewność siebie i perfekcja której ja nie miałam w sobie za grosz. Nawet stąd mogłam poczuć jego drogie perfumy o zapachu drzewa sandałowego od którego miękły mi kolana.

  – Co Tu tu robisz?! – syknęłam, w porę się opamiętując.

  – To co wszyscy. – odparł i posłał mi cwaniacki uśmieszek. – Przyszedłem napić się kawy.

  – Śledzisz mnie? – zapytałam, drżącym głosem. Mężczyzna uniósł kąciki ust do góry, sprawiając, że całkowicie straciłam pewność siebie.

  – Wyluzuj, piękna. – mruknął, przeciągle. – Nie mogłem Cię śledzić, nie mając nawet podstawowych informacji. Teraz pójdzie mi dużo łatwiej.

  Mrugnął do mnie a ja cofnęłam się do tyłu.

  – Świr. – warknęłam, trzymając dłonie przy ciele.

  – Wolałbym po prostu Tony. – przechylił głowę do boku, lustrując mnie od góry do dołu. – Co powiesz na deser?

  – Jesteś obrzydliwy. – skrzywiłam się, zamierzając odejść gdy wtem powstrzymał mnie jego niski, stanowczy ton:

  – Nie odwracaj się kiedy do Ciebie mówię, Denise.

Zadrżałam przystając natychmiast w miejscu, biorąc krótki urywany oddech. Palce zacisnęłam na na notatniku nie przejmując się jego ostrymi krawędziami, wbijającymi się w moją skórę.

  – Po prostu powiedz czego chcesz. – mówię zrezygnowana ciągle będąc w tej samej pozycji.

  – Kawę. – odpowiada a ja spuszczam lekko głowę.

  – Czarną?

  Nie widzę go ale potrafię wyczuć jego spięcie oraz lekkie zirytowanie, które wisi w powietrzu.

  – Czarną. – powtarza, wzdychając a ja nareszcie odchodzę by dać zamówienie Marcie.

Po kilku minutach wróciłam tam z kubkiem parującej kofeiny, nie zaszczycając go spojrzeniem. Nie znalazłam w sobie odwagi. Martha wyglądała po kryjomu by zbadać sytuację ale to zignorowałam. Nie chciałam żeby pomyślała, że coś wisi w powietrzu.

Tony Stark był zwykłym dupkiem.

I tym dupkiem pozostanie aż do zakończenia tej historii.

Second Chance   t.starkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz