Jakoś średnio brzmiała ta cała opowiastka o zaginięciu wszystkich mistrzów żywiołów, jaką Wu opowiedział Kaiowi i jego siostrze - Nyi. Brzmiało to po prostu zbyt abstrakcyjnie, a dla kogoś kto stracił rodziców w wieku pięciu i trzech lat, no było to po prostu śmieszne.
Siedzieli przy stole w jadalni, który wypadałoby wreszcie wytrzeć z brudu i kurzu, głównie resztek spalonego jedzenia, słuchając opowieści Wu. Starzec nie kłamał w żadnej sprawie. Powiedział wszystko od a do z, każdy szczegół, wszyściutko co wiedział i pamiętał.
Racja, historyjka o armii Garmadona, która pozbawiła wolności kilkadziesiąt mistrzów żywiołów, zsyłając ich na same krańce świata, gdzie sam Zeus nie wie jak dotrzeć, brzmiała dość...dziwnie. Zwłaszcza dla dwójki dzieciaków, których to ta opowieść dotyczyła, bo opowiadała o losie ich rodziców. Że niby Lord Garmadon porwał ich, zamknął na odludziu i sprawił, że słuch po nich zaginął? Przecież to brzmiało wprost śmiesznie, absurdalnie, komicznie i po prostu głupio. Chyba każdy z początku by to uznał za niezłą bujdę na resorach.
Wu jednak przekonywał rodzeństwo o prawdziwości danych jakie posiadał o zesłaniu Raya i Mai gdzieś daleko, za pewne do jednego z największych więzień Garmadona. Tłumaczył im to kilka razy, aby mieć pewność, że wszystko dobrze zrozumieją. Kai parę razy się wtrącał i wykłócał, a Nya zwyczajnie pytała i czasem wydawała się niepocieszona odpowiedziami, które były niepełne. Cóż, Wu nie widział swoich przyjaciół wiele lat, tudzież na pytanie "czy są zdrowi i mają się dobrze?" , nie potrafił odpowiedzieć szczerze.
Udało mu się jednak przekonać te dwójkę. Przyszło mu to z trudem, ale wyszło. Nie miał już wątpliwości, że ta para nastolatków to właśnie jest to, czego szukał od dawna. Brakowało mu teraz wyłącznie odnaleźć swego bratanka, Lloyda, oraz jego matkę, a żonę Garmadona, Misako. Ale do tego tematu będzie jeszcze wiele okazji, by do niego powrócić.
Rozpoczęła się ich droga. Wu kazał zabrać im wszystkie ważne i potrzebne rzeczy, przy okazji wymagając, aby bagaż był lekki, aby ci nie narzekali podczas trasy. Nya spakowała jeden plecak wycieczkowy, a Kai torbę podróżną i udali się w drogę. Wu podczas tej długiej przechadzki dużo im opowiadał o rodzicach dwójki dzieciaków, rzucał jakimiś radami życiowymi, czasem zbeształ Kaia za cięty język, oraz dawał porady, pokroju jakie rośliny są dobre na herbatę.
Ta długa i męcząca droga trwała dobre trzy godziny, głównie przez niechęć owych nastolatków do kontynuowania tego. Byli zmęczeni, głodni i bolały ich nogi. Zrobili postój, który trwał z dobre pół godziny. Wu poganiał ich, wciąż zagrzewając do hartu ducha, jednocześnie wypominając, że on sam jest stary jak świat, a zasuwa szybciej od nich.
A gdy dotarli na sam szczyt góry, która była pusta, cóż, reakcja była chyba dość oczywista...
— Co jest, do chuja?! — wydarł się Kai, rzucając torbę na ziemię, przez co kurz uniósł się w powietrze. Nya westchnęła i usiadła na kamieniu, normując oddech po wspinaczce, a Wu popatrzył na zdenerwowanego szesnastolatka. — Zasuwaliśmy taki szmat czasu, żeby okazało się, że ta twoja mistyczna świątynia to jakiś plac ziemi i kilka drzewek?! — krzyczał dalej, wymachując rękoma.
—Klasztor, mowa była o klasztorze — poprawił go, co jedynie spotęgowało gniew młodego Smith'a, który zaczerwienił się w złości na twarzy. Nya coś mruknęła do brata, jednak ten jej nie słuchał. — I wyrażaj się. Nie toleruje wulgaryzmów na terenie mojego klasztoru.
— Jakiego klasztoru?! Na starość ci się trybiki spaliły? Ślepy jesteś? —ruchem ręki objął teren, gdzie coś teoretycznie powinno stać. — Widzisz tu coś? Bo mi się wydaje, że nie ma tutaj kompletnie nic! — kopnął kamień, który poleciał w przód. Wtedy właśnie rozległ się dźwięk odbijania od metalu. Kai zamilkł, Nya popatrzyła w stronę źródła dźwięku, a Wu odchrząknął.
CZYTASZ
❝That's the way the cookie crumbles❞
Fiksi Penggemar❝ - Kradzież nie jest zbyt mądrym posunięciem, chłopcze - odezwał się spokojnym, aczkolwiek melancholijnym tonem. Włożył herbatę do koszyka i podniósł go, znowu zerkając na chłopca, który podniósł się z betonu, ścierając krew z kolana.- Ile masz lat...