- Rowan, wszystko okej? - zapytałam
Chłopak w tym roku jest strasznie dziwny, od dwóch tygodni stał się nieswój. Nadpobudliwy, i zaczął mnie uważnie obserwować. Pilnuje bardzo swojej torby, jakby miał w środku najcenniejszy skarb, a była tam tylko jakaś książka.
- Nie interesuj się, Y.N.- - odpowiedział - A najlepiej to wyjdź z tego pokoju.
- Hej, hej. Po pierwsze jestem na połowie Xaviera, i na niego czekam. Obraziłam cię jakoś? Wcześniej nie miałeś z tym problemu. - Nie chcę kłócić się z nim, mimo wszystko jest to znajomy mojego chłopaka
- Eh, nic nie rozumiesz.. Ale nie, wybacz. Ostatnio mało śpię i jakoś wszystko mnie rozdrażnia - powiedział zrezygnowany, brzmiało jak jakaś marna wymówka ale nie mam prawa zarzucić mu kłamstwa, ponieważ nigdy raczej mnie nie okłamał. Zostało mi tylko współczuć, bo sama miałam niemały problem ze snem.
- Okej, powodzenia.
A następnie sięgnęłam po szkicownik Thorpa. Na jednej stronie byłam ja.. Urocze. Odłożyłam go na miejsce, i rozglądnęłam się po pokoju. Połowa Xaviera była estetyczna, podobała mi się. Na środku stało łóżko, niedbale zaścielone.. może dlatego, że wcześniej na nie skoczyłam i się położyłam? Biurko, działo się na nim dużo. Od ołówków do trzystu szklanek. Nad nim wisiała tablica korkowa, nie było na niej miejsca- JEDNAK ciągle coś tam przybywało. Mimo wszystko nasze wspólne zdjęcie nigdy nie zostało przez coś przykryte.
Zawsze miałam tendencje do porównywania biurka chłopaka do współlokatora, okularnik miał bardzo czysto tam, nigdy nie pozwolił by pierdoła zagradzała mu święte miejsce do nauki. Jednak teraz panował tam istny burdel. Coś dziwnego dzieje się z tym chłopakiem, a ja jestem ciekawym bardzo człowiekiem i umrę jeśli się nie dowiem.
Nagle poczułam jak czyjeś ręce oplatają moją talie, od raz u rozpoznałam. Odwróciłam się przodem i przywitałam szybkim buziakiem w usta.
- Już umyty? Zbieraj się i idziemy do mnie jednak, bo komuś tutaj przeszkadzam.- Ostatnią część zdania wyszeptałam. Zdzwiony spojrzał na mnie, a następnie na kolegę.
- Nie, nie przeszkadzasz. - Usłyszeliśmy - Nie chciałem być wredny, przepraszam Y.N. - gdy to powiedział wyszedł z pomieszczenia.
- O co chodzi? - zapytał, a ja wszystko mu streściłam. Podsumował to słowami
On ostatno jest jakiś dziwny, ukrywa się przed wszystkimi i jeszcze więcej czyta. Robi też jakieś zdjęcia, ale gdy pytam to staje się nerwowy. Dlatego chyba lepiej nie drążyć. Przestań wszystkim się stresować, postaram się dowiedzieć o co chodzi by twoja głowa była spokojna.
- Dobra to zostańmy u ciebie. Tylko pójdę się umyć. Daj mi koszulkę i jakiś ręcznik, proszę.
- KOBIETY. - Zaśmiał się i podał mi swoje rzeczy.
- No przepraszam, następnym razem wezmę trochę moich rzeczy i zostawię u ciebie. Bym nie musiała zabierać twoich.
- Stuknij się w głowę, masz szczęście że ładnie w nich wyglądasz. Inaczej bym sam je tutaj przyniósł.
głupi
Gdy byłam już umyta, spojrzałam na siebie w lustrze. T-shirt sięgał mi do połowy ud, w końcu chłopak miał prawie metr dziewięćdziesiąt, a ja metr sześćdziesiąt pięć. Nie uważam tego za sporą różnicę wzrostową, myślę że jest w porządku.
- Sorka, że tak długo - Powiedziałam, gdy wyszłam z łazienki. Ale nikogo nie było w pokoju, czyżbym kąpała się tak długo że aż zaczął się nowy dzień i lekcje? Przez drzwi wszedł Xav, niosąc ze sobą jedzenie.
- O, jesteś już. Przyniosłem nam kolację, bo nie jedliśmy. A zgadując jesteś głodna. - Fakt, nawet nie zwróciłam uwagi na to.
- Dzięki - zaśmiałam się
Usiedliśmy razem przy biurku i zaczęliśmy jeść posiłek, gdy tylko skończyliśmy wpadliśmy na pomysł by razem porysować. Na jednej kartce, po pięć minut każdy i potem zamiana. Ciekawe co z tego wyjdzie.
Zaczynał chłopak, z początku szło dobrze ale mamy całkowicie inne style i wyszła nam zmodyfikowana dyrektorka z zezem i dziwną nogą. Oby nigdy tego nie znalazła, bo mogłaby być zła.
- Hm, nie no na wystawę sztuki dać, albo sprzedać kokosy by były..- udawał całkowicie poważnego
- Tak, na pewno. Albo dać na prezent Pani Weems, zapewne spodoba się jej to i powiesi na ścianie. - zaproponowałam równie poważnie.
- Ta, albo spali w kominku i nas ukatrupi. - Powiedział i położył się - Odłóż to arcydzieło i idziemy spać, gadzino. Jutro trzeba to powiesić w pracowni.
- Yhy, oki doki. - Zrobiłam co powiedział i przytuliłam się do niego. - Dobranoc, kocham Cię mocno.
- Branoc, ja ciebie też. - ziewnął
Zasnęliśmy z godzinę później, bo ciągle coś dopowiadałam. Co dziwne w ciągu tego całego czasu, nie pojawił się Laslow. Rano również go nie było... Jesteś chodzącą zagadką, a ja je wyczuwam. Ale obiecałam, że nie będę drążyć, masz szczęście.
dziekuje za 1,11k wyświetleń!!
kocham was <3a co do pytania wczorajszego, mam 17 lat haha
CZYTASZ
leaving tonight // Xavier Thorpe
Teen Fiction- Nie bałbyś się? A co jeśli okazałabym się tym potworem i wyrwałabym ci nogę do nie wiadomo jakiego celu. - odwzajemniłam cicho śmiech - A jeśli to ja bym nim był? - zapytał cicho i powoli przez co trochę się wystraszyłam, zaczął podchodzić w mo...