Atmosfera w salonie Starka była ciężka, wręcz nie do zniesienia. Ciszę przerywały jedynie dźwięki gry na tablecie, który trzymał Ben.
-Okej, koniec. Powie mi ktoś, co się stało na dole, kiedy zostaliście sami? Nie da się na was patrzeć, kiedy się tak zachowujecie. - Tony odstawił kubek z czarną kawą na stół.
-Nic się nie stało.
-Nie jestem głupi, Wilson.
-Nie możesz po prostu zwołać jakichś lekarzy, żebyśmy mogli z nimi pogadać? Załatwimy co trzeba i wracamy do siebie.
-Lekarzy...? - Benjamin uniósł głowę, przyglądając się na zmianę mężczyznom, jakby czekał na rozwinięcie rozmowy.
-Spokojnie maleńki, to nic takiego, musimy po prostu o coś zapytać.
Chłopiec nie wyglądał na spokojniejszego. Dalej słuchał, co mają do powiedzenia. Nie chciał powtórki z domu dziecka. Z czasu, kiedy codziennie musiał być kontrolowany i badany tylko po to, żeby przynieśli kolejne niejasne wyniki. Widział po twarzach opiekunów, że coś jest nie tak, nigdy nie odpowiedzieli mu na pytania o wykryte choroby.
-Peter, chodź ze mną do sypialni, potrzebuję rozmowy sam na sam. Zajmijcie się małym. Steve, daj mu lody, mamy jeszcze kilka w zamrażarce.
Stark rozsunął drzwi do pokoju, czekając aż chłopak do niego dołączy. Gdy tylko zamknął je za nimi, skrzyżował ramiona, analizując twarz Parkera.
-Co jest, mów.
-To sprawa między mną, a Wade'm. Rozwiążemy ją sami.
-Jesteś tego pewien? Jako bardziej doświadczony mogę wam...
-Damy radę, dziękuję. -Wyszedł.
Tony usiadł na krzywo pościelone łóżko. Gładził materiał prześcieradła, patrząc przed siebie. Po chwili wyciągnął z kieszeni komórkę i zadzwonił do kilku z najlepszych profesorów, jakich znał. Psychiatrzy, psychologowie, neurolodzy i specjaliści od mocy, jedyni w swoim fachu. Nie prowadzili publicznych konsultacji ani badań, ale dla Starka, który od lat przebywał wśród ludzi z różnymi umiejętnościami, zawsze znaleźli czas.
Po dłuższej chwili wrócił do salonu z uśmiechem na twarzy.
-Jutro wieczorem przygotuję dla was gabinet, możecie się w nim spotkać z ludźmi, którzy pomogą wam lepiej zrozumieć tą... sprawę. - Spojrzał na dziecko, klikające kolorowe zwierzątka na ekranie.
W ramach podziękowania dostał szczery uśmiech od Parkera i uścisk dłoni od Wade'a.
-Przyjedziemy jutro. Ile jesteśmy ci winni?
-Bez przesady, dobro dziecka nie ma ceny.
-Do zobaczenia Stark, dziękujemy... -Wade objął go mocno. -Ben! Chodź szybko, wracamy do domu!
***
Przez całą drogę w aucie radio grało cicho w tle, mając zatuszować przed Benjaminem napięcie obecne między małżeństwem.
Chłopiec zmarszczył brwi. Spojrzał na Poola i odciął się. Przez chwilę jego powieki drgały. Dobrą chwilę później uśmiechnął się i dalej patrzył przez okno, nucąc cicho melodię piosenki, lecącej akurat w aucie.
Gdy skręcali w swoją uliczkę, do Wilsona przyszła wiadomość. Numer był dziwny, jakby zniekształcony. Nie pasował do żadnego kraju.
"Świat jest mniejszy, niż ci się wydaje. Wszystko jest ze sobą połączone, Wadzie Wilsonie."
![](https://img.wattpad.com/cover/240631502-288-k826577.jpg)
CZYTASZ
Wypełnić Misję 2 // Spideypool
FanfictionPo podjęciu jednej z największych decyzji w swoim życiu, Wade i Peter zaczynają miewać coraz to większe problemy. Początkowo wydają się być niegroźne, jednak z upływem czasu powoli zabierają im wszystko to, co dla nich najważniejsze...