11. "Choroba"

158 17 0
                                    

Odwiedzili dom dziecka, chcąc znowu porozmawiać z chłopcem i przy okazji wyciągnąć od pracowników kilka informacji, na przykład co lubi robić i jaki jest. Bez zwlekania zapukali, zerkając potem przez szparę w drzwiach, czy oby na pewno jest w swoim pokoju.

-Dzień dobry! - Przybiegł do nich i objął ich nogi, podskakując uroczo.

-Hejka malutki!.. Woow, masz bluzkę w dinozaury? Ale czad..

Pajączek kucnął przy nim, uśmiechając się szeroko. Dziecko zawstydziło się na chwilę, zerkając szybko w górę, na Poola.

-Obiecałem Panu coś ostatnim razem..- Wyciągnął z szafki rysunek. - Proszę!.. To my.

Na kartce widniała cała ich trójka, trzymająca się za ręce. Stali przed stadem kolorowych dinozaurów, które trzymały w łapach lody. Mężczyźni spoglądali na siebie i obrazek naprzemiennie. W ich oczach widać było szczerą radość i wzruszenie.

-Piękne... Sam to zrobiłeś?

-Całkiem sam. - Odpowiedział dumnie.

-Jesteś super Ben. Zdolny z ciebie chłopak.

-Dziękuję bardzo.. - Zachichotał. - Ładne ma Pan włosy, mogę dotknąć?

-Ja?.. Pewnie. Proszę. - Pochylił głowę w dół, przytrzymując się dla równowagi łydki ukochanego.

-Mięciutkie, moje nie są takie fajne.

-Jak to nie? Sam zobacz!

Parker położył jego maleńką dłoń na czubku jego głowy. Dalej trzymając, przejechał nią kilkukrotnie po włosach, śmiejąc się cicho.

-I co? Jak uważasz?

-Pana są lepsze.

-Kurcze, chyba nie udało mi się ciebie jednak przekonać.

Wstał, zbliżając się i opierając o ciepłego męża. Nie ruszali się przez kilka kolejnych chwil, patrząc jak chłopiec odchodzi do biurka, na którym bawił się plasteliną. Odwrócił się do nich bokiem, latając samolotem, który ulepił. Nagle po prostu zastygł w miejscu, patrząc przed siebie. Mrugał szybciej niż zwykle. Nie minęła minuta, a wrócił do zabawy, jakby nigdy nic.

-S.. Słuchaj Ben, pójdziemy na chwilkę zamienić kilka słów z opiekunami i zaraz do ciebie wrócimy. Pobawimy się wtedy razem, okej?

-Jasne!

-To super, poczekaj tutaj.

Wyszli z pokoiku, patrząc na siebie porozumiewawczo. Zaczepili jedną z pracownic. Kobieta niestety powiedziała, że głównie sprząta, oraz że nie wie zbyt wiele o dzieciach, ale przekierowała ich do swojej przyjaciółki, która rzekomo mogła powiedzieć im wszystko. Znaleźli ją na stołówce, czytała książkę, siedząc przy jednym z pierwszych od brzegu stolików.

-Cześć! Przysłano nas do ciebie, bo podobno pomożesz nam i odpowiesz na pytania na temat Bena. Jestem Wade, a to Peter, chcieliśmy go adoptować, dlatego naprawdę byś się nam przydała..

-Lucine, miło mi was poznać. - Zamknęła lekturę. - To ciekawe, że pomimo tak spontanicznego i niebezpiecznego trybu życia, jaki prowadzicie, dalej chcecie mieć dziecko. W dodatku jeszcze takie ciężkie jak Ben..

Od razu wiedziała kim są, niespodziewanie wiedziała też, którego z Benów mają na oku.

-Ciężkie... Każdy nam to mówi, ale nigdy nie umie wytłumaczyć dlaczego tak twierdzi. Odwiedzamy go, gadamy, spędziliśmy już sporo czasu u jego boku i nie zrobił nic dziwnego.

Wypełnić Misję 2 // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz