12. "To Do Niego Niepodobne"

149 13 0
                                    

-WOOOOOHOOOOO! TAK BARDZO MI TEGO BRAKOWAŁO HAHA!

-A MI NIE. - Napięło go. - JAPIERDOLEEEE!

Przelatywali pomiędzy budynkami na sieci. Wilson trzymał się Pajączka wszystkimi kończynami, wtulając się w jego klatkę. Za każdym razem miał wrażenie, że zaraz spadnie, że Parker go puści. Ludzie pod spodem wskazywali na nich palcami i nagrywali, kiedy tylko mogli. Machali, krzyczeli. Bohaterzy uwielbiali to uczucie. Chłopak puścił pajęczynę i odkiwał kilku przechodniom, lecąc w dół.

-Peter, Boże, PETER!

-Hejka! Hej.. - Zignorował krzyki ukochanego.

-ROZTRZASKAMY SIĘ O ULICĘ! - Zamknął oczy, ściskając go jeszcze mocniej. Ziemia była o wiele zbyt blisko.

-Trzymaj się skarbie...

-C..o... O BOOŻEEEEEEEE.

Wzlecieli w górę szybciej, niż kiedykolwiek mogli to przewidzieć. Sieć była jednak solidna. Przebijali się przez powietrze, słysząc tylko i wyłącznie szmer wiatru w uszach. Pool krzyczał w ramię partnera, wbijał palce w jego plecy. Nareszcie stanęli na jakimś budynku, twardy grunt pod nogami był dla mężczyzny niczym niebo.

Odchylił się, jakby chcąc się upewnić, że może bezpiecznie puścić Spider-Mana. Najpierw zsunął nogi, kładąc je na betonowym dachu bloku. Ręce oderwał powoli, ale stanowczo, odsuwając się kilka kroków dalej.

-Dlaczego za każdym razem się na to zgadzam...

-Bo motorem byś tu nie wjechał.

-Wolałbym skakać ze spadochronem  bez spadochronu, niż jeszcze raz tak z tobą fruwać.

Brunet usiadł na krawędzi, patrząc na ulicę. Niektórzy z gapiów dalej obserwowali akcję, ale większość dała sobie spokój. Może to i lepiej.

-Naprawdę tego potrzebowałem. Tej swobody, frajdy. Lubię też jak tak krzyczysz...

-Okej, zabrzmiałeś jak psychopata.

-NIE O TO MI... A w sumie, nieważne.

-Mmmhm. - Przysiadł się.

-Mieliśmy iść na czekoladę. Ned zaraz przyjedzie..

-Dobra, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć. Pokaż mi twarz. Chcę zobaczyć twoją reakcję.

Parker nieco niepewnie odsłonił buzię, poprawiając rozczochrane włosy. Uniósł wzrok, garbiąc się i machając nogami, wystającymi zza murku.

-Dobra, ugh, denerwuję się..

-Po prostu mów.

-..Możemy zabrać Bena, Peter. Wszystko załatwione. Moglibyśmy pojechać po niego nawet jutro.

-... - Jego twarz rozjaśniała się z każdą sekundą.

-Powiedz coś, albo spanikuje. Nie wiedziałem, że to tak szybko... Nie zdążyliśmy nawet rozpakować mebli..

-ALE CZEKAJ... TY NAPRAWDĘ MÓWISZ TO W PEŁNI POWAŻNIE?

-W 100%.

-NIE WIERZĘ. - Zaczął chodzić w kółko, ściskając w garści włosy i maskę.

-To co teraz..?

-JUTRO JEDZIEMY MU TO POWIEDZIEĆ, A POJUTRZE PRZYWIEZIEMY GO DO NAS.

-Nie zapomnij o powiedzeniu Lucine o recepcie. Najpierw przygotujmy leki i pokój, nie możemy go tu ściągnąć bez wcześniejszej pewności, że warunki są możliwie najlepsze!

Wypełnić Misję 2 // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz