Rozdział #1

91 6 0
                                    

Po jej ostatniej misji nie wiedziała co się stało. Obudziła się w szpitalu. Nie wiedziała jaki był dzień, która godzina a co dopiero gdzie jest. I nie wiedziała co się wtedy z nią stało że świeciły jej ręce. Otworzyła oczy i zauważyła że obok niej siedzi Gabrielle. Shivani miała duże zielone oczy i jasne włosy, które teraz były pobrudzone.

- Która godzina? - spytała się Shivani, a Gabrille ją mocno przytuliła.

- Za dziesięć dziewiąta - odpowiedziała jej i zaczęła dalej mówić - wiesz jak się zamartwiałam.

- Ale złapaliście tych ludzi od kradnięcia części tak?

- Tak, jeszcze nie wiemy co z nimi zrobimy, ale teraz to już jest Fury'ego problem, a nie nasz.

Siedziały tak kilka minut w ciszy, dopóki lekarz nie wszedł na salę.

- Jest pani w dobrym stanie, także może już pani teraz wychodzić. - powiedział lekarz, a na te słowa Shivani bardzo się ucieszyła.

Gabrielle pomogła jej wstać i razem poszły podpisać papiery na wypis. Gdy wyszły z budynku szpitala, Shivani ciągle myślała o tym dziwnym zielonym świetle na jej rękach. Czy Gabrielle to widziała? Może ktoś inny to widział? Może to ten mężczyzna był jakimś czarodziejem? Nie wiedziała nic, ale wolała już o tym nie myśleć.

- Fury mówił że wyśle wszystkich agentów na dodatkowe szkolenia.

- Serio? - powiedziała Shivani. Nie żeby była w szoku ale trochę czuła się zawstydzona że przez tą misję Nick Fury myślał że jest słaba. A tak nie było. Gdyby nie te zielone światełka na pewno by nie miała pociętej nogi. I nie potrzebowała żadnych dodatkowych szkoleń, była dobrą agentką, wiedziała że są na pewno lepsi od niej ale była dobra w tym co robiła, umiała strzelać z pistoletu, umiała posługiwać się nożem, umiała się bić, ale przez jedną nieuwagę Fury będzie ją znowu szkolił. No fakt, mieli być zawsze skupieni w czy gdyby komuś zaczęli świecić ręce to czy by to zignorował i zaczął dalej walczyć?

- Ej bo, umm - zaczęła rozmowę Gabrielle, a Shivani wiedziała już do czego to dojdzie - mogłabyś wytłumaczyć co to było za światło na twoich rękach?

Kurwa. Ona by sama chciała wiedzieć.

- Nie wiem. Na prawdę nie wiem.

- A, ok - odpowiedziała jej Gabrielle ze smutną miną - Jakby co to możesz zawsze ze mną porozmawiać.

***

Dziewczyny weszły do dużego budynku na odludziu w którym znajdowała się siedziba Tarczy. Nick Fury czekał na Shivani w swoim gabinecie. Dziewczyna była przerażona. Może chciał ją wyrzucić z pracy? Nie, raczej by tego nie zrobił, ale wiedziała że czeka na nią ostrzeżenie żeby bardziej uważała.

- To ja już pójdę na swój wydział - zaczęła Gabrielle - bo Fury chciał tylko ciebie.

Shivani kiwnęła, a jej koleżanka skręciła w prawe drzwi które prowadziły do jej miejsca pracy. Blondynka weszła do windy, nacisnęła przycisk z numerem 35 i ze stresu spięła wszystkie mięśnie. Nie wiedziała czego się spodziewać. Spojrzała na swoją nogę i zauważyła na swoim kombinezonie wielkie rozdarcie na nodze. Mogła iść do domu się przebrać. Winda zatrzymała się, a Shivani przeszedł dreszcz. Zapukała do drzwi które prowadziły do gabinetu Fury'ego.

- Proszę!

- Dzień dobry - odpowiedziała Shivani - Wzywał mnie pan tak?

Mężczyzna spojrzał na nią, a potem na jej ranę na nodze.

- Tak, dostałem wiadomość że podczas walki na pani rękach było jakieś - tu się zawahał ale szybko zaczął dalej mówić - światło.

Boże, jakie to było poniżające.

- Tak.

- Znam tylko dwie osoby które znają się na magii, jedna nie jest teraz dostępna, a z tą drugą mogę załatwić pani spotkanie.

- Dobrze, to kiedy mam przyjść na to spotkanie? - spytała Shivani. Była zdziwiona że nie dostała żadnego kazania na temat jak bardzo trzeba być uważnym na misjach.

- Jutro godzina szesnasta, w Stark Tower.

Stark Tower? Czy on jej właśnie załatwił spotkanie z Avengersami?  Nie słyszała żeby któryś z Avengersów władał magią, i myślała że jeszcze zostali w Sokovii, ponieważ niedawno Ultron (którego sam Tony stworzył) zbuntował się i uciekł im do Sokovii.

- I możesz już jechać do domu jak chcesz. - dopowiedział Fury.

- Dobrze, do widzenia. - powiedziała Shivani i wyszła. Co tu się właśnie stało? Blondynka szybko wyszła z budynku, i szła w kierunku swojego auta. Była zmęczona, więc jechała do swojego mieszkania.

***

Po czterdziesto-minutowej jeździe przez Nowy Jork, Shivani w końcu dotarła do domu. Weszła do swojego mieszkania i spojrzała w lustro. Wyglądała na bardzo zmęczoną. I taka była. Szybko poszła do łazienki i odkręciła wodę w wannie. Potrzebowała długiej, gorącej kąpieli.

Gdy wyszła z wanny, popatrzyła na swoją ranę na nodze i pomyślała że mogło to się skończyć gorzej. Ubrała jej ulubioną piżamę z misiami i poszła po bandaże żeby opatrzyć swoją ranę. Odkąd pracowała w Tarczy nigdy jej ich nie brakowało. Gdy skończyła, położyła się na łóżku i zaczęła myśleć o tym co dziś ją spotkało. Była ciągle w szoku. Czemu akurat ona? Czemu akurat z jej rąk musiała wydobywać się jakaś magia? Shivani chciała uciec od tych myśli, więc zaczęła czytać książkę która leżała na jej stoliku nocnym, i nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.

27.12.2022

liar and the witch - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz