Rozdział #5

65 4 0
                                    

Było zimne popołudnie. Shivani , siedziała przy stoliku sama, w zatłoczonej kawiarni która była przepełniona ludźmi i dekoracjami świątecznymi, chociaż do świąt zostało jeszcze dwa tygodnie.
Blondynka spojrzała na okno, i zauważyła że zaczął padać śnieg. Bardzo lubiła ten okres przedświąteczny gdzie wszystko było przystrojone, wszędzie było widać ludzi ubranych w brzydkie świąteczne swetry, a dzieci cieszyły się na widok Mikołaja. Była zajęta wpisywaniem czegoś na laptopa i piciem kawy. Wyglądała jakby próbowała pracować, ale co jakiś czas jej uwagę odwracała świąteczna muzyka i kelnerki przebrane za elfy. Po jakiejś chwili zadzwonił jej telefon.

- Gdzie jesteś? - spytał głos jakiejś kobiety- Chyba będziemy mieć gości.
- To ty Natasha?- spytała Shivani.

- Tak, to ja - odpowiedziała z rozbawieniem - Wanda bała się użyć telefonu, także dzwonię do ciebie z jej imienia.

Zawołała przechodząca obok kelnerkę, poprosiła o rachunek, i kierowała się do zatłoczonego wyjścia. Szybko szła przez zatłoczone i zaśnieżone ulice nowego jorku, i nie zwracała uwagi na patrzących na nią ludzi. Szła tak z piętnaście minut, a gdy zobaczyła wysoki budynek w samym środku Manhattanu, zwolniła trochę tempa.

Weszła do środka przez wielkie szklane drzwi i ucieszyła się gdy poczuła jak temperatura się podwyższyła, i kierowała się do windy. Nacisnęła przycisk z numerem 30 i zaczęła jechać do góry. Gdy winda się zatrzymała, dziewczyna szybko z niej wyszła i kierowała się w kierunku salonu.

- Nie wiedziałam że tak szybko przyjdziesz Shiv. - przywitała ją z uśmiechem ta Natasha z którą rozmawiała w kawiarni przez telefon. Właśnie siedziała sama w salonie i oglądała wiadomości.

- Kto niby ma nas odwiedzić? - spytała Shivani rozbierając długi, zimowy płaszcz.

- Szczerze nie wiem sama za bardzo, Tony mi kazał do ciebie zadzwonić że masz przyjść, bo ktoś przyjdzie - powiedziała rudowłosa z wymuszonym śmiechem - także wiem tyle co ty.

- Aha, no to fajnie - powiedziała blondynka poszła do kuchni, i nastawiła czajnik

- Chcesz może herbaty? - spytała rudowłosa

- Tak, poprosze - odpowiedziała jej Shivani.

Po kilku minutach woda się ugotowała, a Natasha zalała dwa kubki z czarną herbatą. Jeden podała swojej koleżance i usiadła obok niej na kanapie. Przełączyły kanał na którym właśnie leciał serial kryminalny.

Z kierunku korytarza dobiegł dźwięk otwieranej windy z której wyszedł mężczyzna.

- Ej Tony, - zaczęła blondynka - kto niby ma do nas dziś przyjechać?

- No więc dowiedziałem się że najprawdopodobniej dziś mieli do nas przylecieć Thor i jego brat - odpowiedział mężczyzna.

***

Shivani wiedziała co nieco o nich, Thor był bogiem piorunów, a Loki bogiem kłamstw którego Thanos zmanipulował żeby podbił Nowy Jork. Jedyne co pamięta to, to że miała wtedy dużo pracy, i Nowy Jork był rozwalony. No cóż, będzie dzisiaj miała z nimi spotkanie.

- O, cześć Shivani! - przywitała się Wanda, która właśnie przyszła do salonu.

- Cześć Wanda. - odpowiedziała jej z uśmiechem blondynka.

Przez wielkie okna w salonie, wydobyło się kolorowe światło. Shivani i reszta poszli zobaczyć co to było. Zauważyli, że z tego kolorowego światła, wyszło dwóch, wysokich mężczyzn.

- No to chyba powinni być oni. - powiedział Tony - Ciekawe czy zawsze będą mieli takie wielkie wejścia.

Po kilku minutach z windy wyszedł Thor i Loki.

Shivani czuła się trochę dziwnie, że to wszystko z jej powodu.

14.02.2023

liar and the witch - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz