Filbert i Zonika

190 10 11
                                    

Czwórka przyjaciół leżała razem na kanapie w domu Felixa. Teoretycznie oglądali "Listy do M", a praktycznie, dyskutowali o minionym roku. Zosia położyła głowę na kolanach siedzącej po turecku Niki, która bawiła się jej włosami. Blondyn za to położył głowę na ramieniu swojego chłopaka.

-Wiecie co z Netem? -zagadnęła rudowłosa.

-Ostatnio widziałem go w galerii z Justyną -odparł brązowooki -pełnił raczej funkcję... tragarza.

Nice zrobiło się przykro. Mimo, że szatyn skrzywdził ją i to... Hm... diabelnie mocno... to nikomu nie życzyła źle. Leżąca na niej drobna blondynka wyczuła zmianę nastroju i wyciągnęła swoją dłoń w stronę dziewczyny.

-O cholera -chwilę ciszy przerwał Gilbert zrywając się z kanapy -miałem makowca załatwić na jutro.

-W sensie, że upiec? -blondyn spojrzał na niego pytająco -Ostatnio spaliłeś wodę w czajniku gotując makaron.

Zosia parsknęła cichym śmiechem.

-Dzięki kotku -Gilbert wywrócił oczami -jeden pies, czy kupić czy upiec. Miał być. A nie ma. Czarować mam szansę się nauczyć dopiero jak święty mikołaj prezenty przyniesie.

Przyjaciele spojrzeli po sobie i już chcieli zapytać o co chodzi, ale stwierdzili że nie ma sensu.

-Piekarnie raczej już są zamknięte albo wszystko jest wykupione -zauważyła Nika -ale kiedyś piekłam makowca razem z mamą, a poza tym mnóstwo przepisów jest na internecie. Felix, masz coś przeciwko użyciu twojej kuchni?

-Absolutnie nie -blondyn przeskoczył przez oparcie kanapy i ruszył do kuchni, a trójka nastolatków z nim. Po szybkim przeglądzie lodówki Nika oddelegowała chłopaków po produkty do masy makowej, a sama z Zosią zabrała się za przygotowywanie ciasta.

***
-Czy ona nas właśnie wyrzuciła z mojego domu?

-Tak. Nawet ci pokazała gdzie masz buty.

-Wracamy tam czy...

-Chodźmy po ten mak, bo za chwilę opieprz jeszcze dostaniemy.

-Ale jest ciemno i zimno -jęknął Felix wytrzepując śnieg z nogawki który wpadł tam, gdy w pośpiechu wpadł w zaspę na podjeździe.

-Ogrzać Cię?

Blondyn wywrócił oczami i chwytając ciepłą dłoń swojego chłopaka powlekli się w stronę sklepu.

***
-Jesteś pewna, że to miało tak wyglądać? - blondynka przyglądała się sceptycznie kleistej masie, którą, jak się okazało, miała teraz wziąć w ręce.

Nika roześmiała się na widok jej miny.

-Tak, jak będzie zbyt się kleić to dosypujesz mąki.

Zosia od razu wyciągnęła rękę do papierowej torebki, ale Nika kazała jej dokładnie ugnieść tą mąkę, która się nie wymieszała. Westchnęła i wyłożyła ciasto na blat stołu w kuchni Felixa po czym zaczęła niezgrabnie wyrabiać ciasto. Nika włączała w tle świąteczne piosenki, a gdy odwróciła się w stronę swojej dziewczyny nie mogła powstrzymać uśmiechu. Zosia spojrzała w jej stronę przestraszona.

-Mam coś na twarzy? -nerwowo próbowała zetrzeć z nosa niewidzialną masę na ciasto co poskutkowało ubrudzeniem dodatkowo policzka. Rudowłosa podeszła do dziewczyny i ze śmiechem pocałowała ją w czoło. Zosia oblała się rumieńcem.

-Kocham Cię -szepnęła jej do ucha i starła jej mąkę z policzka.

Blondynka uśmiechnęła się nieśmiało i pocałowała rudowłosą w nos. Nika rozpromieniła się jeszcze bardziej.

-Co teraz? -spytała Zosia kiedy posprzątały po sobie stół i odstawiły ciasto do wyrośnięcia.

-A co byś chciała? -Nika oparła się o blat uśmiechając się zawadiacko.

Chwilę później siedziały razem wciśnięte w kąt kanapy z kolanami podciągniętymi pod brodę patrzyły w sobie w oczy. Nika głaskała Zosię po włosach.

-Tak sobie myślałam -zaczęła blondynka -bo, mój tata zabiera mnie na tydzień w ferie, jedziemy w góry i... jakby pytałam się, on nie ma nic przeciwko... jakbyś chciała... to możemy jechać razem.

Zosia uśmiechnęła się patrząc z nadzieją na Nikę.

-Zoe, to cudownie! -ucieszyła się rudowłosa i przyciągnęła do siebie dziewczynę.

Mysiowłosa spojrzała swojej dziewczynie w oczy i złączyła ich usta. Nika odwzajemniła pocałunek. Pchnęła dziewczynę tak, że teraz Zosia leżała na plecach, a Nika na niej. Sięgnęła ręką do jej szyi kiedy...

***
W tym samym czasie Gilbert stwierdził w myślach, że chyba jest w jakimś dziwnym horroro-komedio-świątecznym filmie. Chodzili z niewielkim wózkiem na zakupy po całodobowym dyskoncie. Całkowicie pustym dyskoncie nie licząc jedynej kasjerki rozwiązującej krzyżówki, którą widzieli wchodząc do sklepu. Światła były zapalone w połowie, podłogi idealnie czyste, niektóre lodówki idealnie puste, oraz panowała idealna cisza. Nawet wózek wyjątkowo nie skrzypiał ani nie stukał na fugach kafelków...

-...Bohaterowie powoli przemierzali alejki szukając zwierzyny...

-Co? -Zdziwił się Felix odwracając się do Gilberta, który szedł za nim.

-Głośno myślę. Ładnie wyglądasz od tyłu... Masz zgrabne...

-Misiek! -Syknął blondyn.

-...plecy -Zachichotał brunet

-zajmij się szukaniem kakała przystojniaku.

Felix wywrócił oczami. Po chwili zebrali wszystko co chcieli i stanęli przed kasjerką, która wyglądała na typową babcię. Nawet lekko przypominała babcię Lusię pomijając to, że "Grażynka, w czym mogę pomóc" była raczej pulchną kobietą.

-Pieczecie makowiec na ostatnią chwilę chłopcy? -Zapytała przyjaźnie kasując produkty.

-Taaak zapomniało nam się, poproszę jeszcze te gumy. Pani Grażynka sięgnęła po paczkę gum arbuzowych i również je naliczyła.

-Trzydzieści cztery czterdzieści sześć. Doliczyć złotówkę na stołówkę charytatywną?

-Poproszę i będzie kartą. -Felix wyjął swoją kartę z obudowy telefonu.

Zanim zdąrzył zbliżyć ją do terminala, ten zasygnalizował akceptację, a kasjerka podała już paragon.

-eeee... Dziękujemy wesołych świąt! -Felix nieco zmieszany zapakował zakupy do reklamówki i ruszył z Gilbertem do drzwi. Gdy wychodzili już z parkingu Felix zerknął przez ramię na napis "Stonka", który był wyłączony, tak samo jak oświetlenie wewnątrz.

-Chwila, jak to...

-O zobacz wieszają lampki na latarniach! -Gilbert pociągnął go w stronę jednej z latarni która była pięknie oświetlona na kształt choinki. Stanęli pod następną w rzędzie gdzie wisiała świetlista jemioła.

-Gilbert... Wiesz co?

-Kupileś mi snickersa?

-Co- nie... Ten ja tego... Kocham cię no... -Felix zmieszał się do reszty i zarumienił. Brunet się tym nie przejął i namiętnie ucałował blondyna w usta.

***
...drzwi trzasnęły o framugę.

-No patrz, nas wysłały do sklepu a same się miziają -obruszył się Gilbert wchodząc do domu i strzepując śnieg z czapki

-Chociaż w sumie i tak bym nie chciał się dołączać do zabaw dwóch samic.

-Mogliście chociaż zadzwonić dzwonkiem -sekundę później w jego stronę poleciała poduszka przed którą zręcznie się uchylił -a poza tym to, że jesteś homogenizowany nie oznacza, że masz gardzić kobietami! -Zaśmiała się Nika.

-Ej, to mój dom, nie bić mi chłopaka -przypomniał Felix zatrzaskując nogą drzwi -poza tym miałyście robić ciasto.

-Ciasto wyrasta -oświadczyła wkurzona Nika. Zosia miała ochotę zostać pochłonięta przez felixową kanapę... albo podłogę... albo jakiś worek na buraki.

-No już spokojnie -brunet podszedł i życzliwie poklepał rude włosy przyjaciółki -przecież i tak wiemy co robicie w piątkowe wieczory.

Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.

-To jak to ciasto? -wtrącił się Felix. -Powinno jeszcze chwilę wyrastać, ale właściwie co nam szkodzi już je upiec.

***
Dwie urocze pary siedziały wspólnie na kanapie oglądając... Świąteczny stream jakiejś gry o budowaniu miasta, bardzo lubianej przez Gilberta. Wszyscy byli dosyć zmęczeni całym wieczorem pracy, więc nie przeszkadzało im to co ogląda Kurtacz. Zosia delektowała się oddechem rudowłosej na swoim ramieniu, a Felix zataczał palcem kółka na plecach swojego chłopaka.

-Wiecie co mnie wkurza? -Zapytał Gilbert gdy obraz się zaciął i pojawiło się kółko buforowania -zawsze przerwie w połowie zdania streamera tak, że nawet jak wróci to nie wiadomo o czym mówił. Jakby nie mogł-


One- shots FNiNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz