Love Made Me Crazy

307 13 1
                                    

Gdy wstałam rano Kuby już nie było. Stwierdziłam że szybciej zaczął dyżur. Okazało się jednak że siedzi w garażu majstrując nad swoim samochodem.
-Hej Basia. Jak się spało?- zapytał Kuba zamykając maskę auta
-Bardzo dobrze. Idę obudzić Tadzia.- powiedziałam
-Nie musisz. Prawda Tadzik?- odparł Kuba, a zza samochodu wybiegł Tadzik z kluczem francuskim w dłoni.
-Cześć mamo! Wymienialiśmy opony w samochodzie Kuby- powiedział mały
-Wow, naprawdę cudownie wstałeś, brawo. A co z koszmarami?- zapytałam zdziwiona tak dobrze przespaną nocą.
-Nie było.- odparł chłopiec biegając w koło samochodu
-Chodź Tadzik, idziemy zjeść śniadanie.- powiedział Kuba łapiąc malca za rękę.
Są naprawdę świetnie zgrani, i nie powiem że jak Ojciec i Syn, nie potrafiła bym tego zrobić Adamowi. Ale Kuba, jest naprawdę cudownym wujkiem.

Przy śniadaniu do Kuby nagle zadzwonił telefon.
-To Strzelecki.- odparł odchodząc od stołu
Zaczął rozmawiać z chłopakiem, a jego stan emocjonalny zmienił się gwałtownie.
-Nie błagam Cię Piotrek powiedz że to żart!- krzyczał do słuchawki
Podeszłam do niego chwytając jego ramię żeby może troche go uspokoić.
-Dobra cześć. - odparł po czym się rozłączył.
-Kuba co się stało?- zapytałam
-Przez cały tydzień jestem zmuszony jeździć z Alkiem!- krzyknął prawie rzucając telefonem o ścianę
-Kuba spokojnie. Przecież mieliśmy jeździć razem co to za zmiany?- zapytałam zmartwiona
-Martyna jeździ z Britney, ty z Piotrkiem w 21S a jako że Bieliński mnie uwielbia przydzielił mi zespół 33p, gdzie jest uwaga? Alek!
Nie wiedziałam co powiedzieć, wiem jak Kuba reagował na Alka i bałam się, że zrobi się z tego niezłe zamieszanie. Ale jednocześnie, nie mogłam pogadać na ten temat z Bielińskim bo wyszło by że wtrącam się i tak dalej.
-Nie wiem Kuba. Jedyna opcja jaką widzę to przetrwanie tego tygodnia.- powiedziałam
-A wiesz jaką ja opcje widzę? Udowodnienie Britney kto tu jest czarnym charakterem, i wywalenie tego śmiecia Alka z bazy jak najszybciej.- powiedział zakładając kurtkę
-Już jedziesz?
-Okazało się również że codziennie mam dyżury od 8 rano.- odparł podchodząc do Tadzika przybijając mu piątkę
-Wujek kiedy wrócisz?- zapytał
-Nie dzisiaj.- powiedział.- Niestety, ale spotkamy się może jutro bądź po jutrze.-
Odpadł odchodząc od chłopaka.
Podszedł do mnie dając mi buziaka w policzek, wziął kluczyki i wyszedł z domu.
Z piskiem opon ruszył z garażu, aż się przestraszyłam.
Kuba błagam jedz ostrożnie
*POV KUBA*
Czwarta godzina dyżuru z Alkiem.
Już nie mogę nawet poważnie go traktować. Gdy tylko na niego patrze w automacie mam odruch wymiotny.
-Dzieciaki!- krzyknął Banach biegnąc w naszą stronę.- Zaszła znowu zmiana w grafiku. Jeżdżę z wami, góra przejdzie do Piotrka i Basi.
-Co, jej znowu coś nie podpasowało w grafiku że musimy się dostosowywać?- powiedział Alek
-Uważaj na słowa śmieciu.- krzyknąłem popychając go
-Chłopcy uspokójcie się! To miejsce pracy nie oktagon.- powiedział Banach, wyciągając tablet.- Wezwanie mamy. Wsiadać!
Energicznie jak zawsze wsiedliśmy do karetki, ja prowadziłem ponieważ wszyscy wiemy że robię to lepiej.
-Doktorze jaki Adres?- zapytałem zapinając pasy
-Fiołkowa 14. Jakaś pani zauważyła chłopaka w młodym wieku, powiedziała że przewrócił się przy klatce schodowej i nie daje oznak życia.- przeczytał doktor
-Pewnie pijak.- powiedział Alek olewając sprawę, jak zawsze
Jednak mi coś tutaj nie grało.
-Cholera jasna!- krzyknąłem wciskając pedał.
Doktor Banach który prawie dostał zawału serca krzyknął:
-Kuba co ty robisz!
-Doktorze! Na tej ulicy mieszka Nowy!- powiedziałem ledwo utrzymując kierownicę, która pod wypływem moich mokrych że stresu rąk zaczynała się robić śliska.
-Spokojnie Kuba to na pewno zbieg okoliczności. Nowy przecież na kondycję i zdrowie jak nikt inny.- powiedział doktor
-Dużo doktora ominęło.- powiedziałem przyglądając się Alkowi dokładnie. Zaczął się dziwnie zachowywać.

Droga strasznie się dłużyła. Jednak gdy dojechaliśmy na miejsce totalnie się przestraszyłem. Bałem się wysiąść z samochodu obawiając się że zobaczę tam swojego umierającego przyjaciela.
Ale im szybciej pomożemy tym lepiej prawda?
-Tutaj tutaj! Szybko, on chyba nie żyje!- krzyczała starsza pani
-Wziąłem monitor, Alek plecak i szybko pobiegliśmy do pacjenta.

Serce mi stanęło gdy zobaczyłem pacjenta.
-Nowy kurwa coś ty zrobił

Infinity-KuSiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz