Choróbcia

316 15 3
                                    

Poranne promienie wschodzącego słońca padały na moją twarz rozbudzając mnie przy tym.
Nie należę osobiście do najbardziej leniwych osób, ale przyznam że łóżka w tym hotelu są tak wygodne że żal wstawać.

Odpaliłam sobie więc sobie galerie w telefonie, i zaczęłam oglądać zdjęcia mnie razem z Tadzikiem.
Zawsze jak je oglądam wzruszam się jak małe dziecko, tak było i tym razem, nie mogłam się powstrzymać.
Nie docierało do mnie że mój mały syn już nie długo będzie chodził do szkoły, to wszystko dzieje się tak szybko że nie wyrabiam.

-Dobra Basia, czas się za siebie wziąć i ogarnąć.- powiedziałam sama do siebie wstając z łóżka. Przebrałam się w czyste ciuchy, i zaczęłam przygotowywać śniadanie.
Po chwili już usłyszałam dźwięk pukania do drzwi. Podeszłam otworzyć, a moim oczom ukazał się Kuba.
-Hej Basia, pomóc Ci może ze śniadaniem?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Złoty chłopak z ciebie wiesz? Dodatkowe ręce do pracy zawsze się przydają. Chodź.- odparłam zapraszając mężczyznę do środka.
 
POV: JULIA
Wstałam rano z ogromnym bólem głowy. Jak na jakimś kacu. Nie mogłam wygramolić się z pod kołdry było mi tak zimno.
Dotknęłam ręką swojego czoła.
Było ciepłe. A całe moje ciało wręcz dygotało.
Chyba się przeziębiłam.
Mięśnie bolały mnie tak bardzo, jakbym właśnie przebiegła maraton po 10 godzinach siedzenia na tyłku.
Jedyne co mogłam zrobić to zadzwonić do kogoś żeby przyszedł zmierzyć mi temperaturę.
Z drugiej strony nigdy nie lubiłam być dla kogoś ciężarem więc postanowiłam że zostanę w łóżku cały dzień, a jakby pytali to...
Oglądam Tureckie telenowele!

Na moje szczęście lub nieszczęście, moja samotność długo sobie nie potrwała.
Po chwili ktoś zapukał do moich drzwi a gdy nie odpowiadałam, między innymi ze względu na bolące gardło, ten ktoś wparował do mojego apartamentu.
I tym kimś był Nowy.
-Bronka, przyniosłem Ci Kawe  i Naleśniki, Kuba i Basia razem wzięli się za gotowanie.- oparł stawiając mi jedzenie na stole.

Gdy zauważył mnie przykrytą kołdrą zaśmiał się.
-Bronka nie śpimy.- odparł podchodząc do mojego łóżka.- Chodź zjeść śpiochu.
-Jestem zmęczona zjem później!- odpowiedziałam szybko, i to chyba było coś co mnie pogrążyło bo już mój głos zdradzał mój aktualny stan zdrowotny.
-Hej, Britney.- powiedział odkrywając mnie z pod kołdry.- Co się stało? Wyglądasz na chorą.- odparł przykładając dłoń do mojego czoła.- Ciepłe. Ewidentnie gorączka.
-Źle sprawdzasz. Pewnie to nic takiego.- odparłam chowając się pod kołdrę.
-Bronka, wiesz że znam Cię za dobrze i  wiem że kłamiesz.- odparł ponownie odkrywając mi głowę z pod kołdry.- Zostanę z tobą. Niech oni pójdą sami na ten pierwszy dzień kursów.

Chyba go pogibło. Nie będzie dla mnie zostawał i rezygnował z kursów nie ma mowy
-Chyba cię coś boli. Nie będziesz dla mnie rezygnował z kursów. Poradzę sobie, to naprawdę nic takiego.- odparłam siadając na łóżku, co jednak było błędem bo Odrazu zakręciło mi się w głowie.
-Okej zróbmy tak. Sprawdzę Ci temperaturę, i jeżeli będzie wyższa niż 37°C zostaje tutaj z tobą.- powiedział wyciągając z plecaka termometr. Przyłożył mi go do czoła i spoglądając na wynik nie wyglądał na zadowolonego.
-38,8°C. Jesteś chora Bronka, i to bardzo. Zostaje z tobą i żadnych ale.- uznał odstawiając plecak, i ściągając z siebie buty.
-Przesadzasz jak zwykle.- odparłam mrucząc pod nosem.

-No hej Kuba, musicie iść sami, Bronka się rozchorowała, zostanę z nią.- powiedział chłopak do telefonu.
Po chwili rozmowy rozłączył się i położył telefon na stole.
Następnie wziął kubek z wodą, leki, i podał mi je.
Połknęłam szybko obydwie tabletki i położyłam się, a już po chwili poczułam jak mój materac się ugina.
-A ty tu co. Przeprowadzasz się?- zapytałam prześmiewczo
-Zostaje z tobą. Widzę że Ci zimno.- odparł przykrywając się moją kołdrą.
-Będziesz chory.- odparłam piorunując chłopaka wzrokiem
-To się mną zajmiesz .- odpowiedział obejmując mnie w talii.
Przytuliłam się do chłopaka i tak obydwoje zasnęliśmy

POV BASIA:
-Kuba no nie bądź taki.- odparłam już od jakiegoś czasu namawiając chłopaka na zakupy pamiątkowe.
-Nie ma opcji. Pójdziesz i zaczniesz kupować wszystko co popadnie. Ja już was znam.- odparł mężczyzna ciągnąc mnie za rękę w stronę hotelu.
-Chociaż jeden magnesik. Dla Tadzika...- odparłam robiąc w stronę Szczęsnego maślane oczy.
Gdy tylko usłyszał imię mojego syna, automatycznie serce mu zmiękło.
-To był szantaż. No ale niech będzie.- odparł kierując się w stronę bazarków.

Chyba już po chwili żałował swojej decyzji, gdy musiał nosić moje torby z pamiątkami.
No ale słuchajcie.
Dla babci, dziadka, Tadzika, Martyny, Britney, Nowego. Dla każdego coś fajnego.
-Jeszcze tylko tutaj...- odparłam ciągnąc go za rękę do sklepu z maskotkami.
Zobaczyłam na wystawie mewę. Taką piękną  maskotkę mewy. Cudowna. Muszę ją kupić.
-Skąd ty na to wszystko bierzesz pieniądze Baśka?- zapytał mnie chłopak siadając na ławce przed stoiskiem.
-Mam dużo odłożone. A jakby co, ta karta jest też kredytowa.- odparłam płacąc za wielkiego przytulaka.

-Zadowolona?- zapytał Kuba patrząc jak przytulam do siebie wielką maskotkę mewy.
-Bardzo!- odparłam łapiąc go za rękę.
Wyglądaliśmy troszeczkę jak para, ale Kuba naprawdę jest dla mnie tylko przyjacielem.

Jako że apartament nasz znajdował się na ostatnim piętrze musieliśmy wziąć windę.
-Może wejdziemy jeszcze do Britney po drodze? Z tego co wiem źle się rano czuła.- odparł Kuba spoglądając na zegarek.
-Jasne.- odpowiedziałam spoglądając na cyferki oznaczające numery pięter.
W końcu winda się zatrzymała na naszym piętrze, a my wysiedliśmy szczęśliwie.
Brzmi to jakbym bała się wind.
No nie boje się ale chyba zacznę.
No bo wyobraźcie sobie. Gdyby taka winda spadła z tego 12 piętra?
Kaszka z mleczkiem.
Po cichutku weszliśmy do pokoju Bronki.
Drzwi były otwarte a w środku nikogo nie było.
W sensie w salonie.
-Sprawdźmy w jej sypialni.- odparłam szeptem w stronę chłopaka.
Drzwi były uchylone więc lekko je otworzyliśmy, a widok który tam zastaliśmy wręcz mnie przesłodził.

Britney spała skulona opierając się o klatkę piersiową Gabrysia.
Ten za to obejmował ją słodko w koło talii.
-Jejciu jakie słodziaki no!- pisnęłam jednocześnie szepcząc.
-Choć nie zawracajmy im głowy.- odparł Kuba ciągnąc mnie za rękę do wyjścia.
-Co powiesz na wspólny obiad?- powiedział gdy już wchodziłam do swojego pokoju.
-A co gotujesz?- zapytałam otwierając drzwi, jednocześnie zapraszając chłopaka do środka gestem ręki.
-Potrafie carbonare. Ale preferuje jednak coś zamówić.- odparł drapiąc się po głowie.
Zaśmiałam się przytakując, po czym wzięłam do ręki telefon zamawiając pizzę z najbliższej włoskiej knajpki.

Infinity-KuSiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz