10 | It's complicated

59 5 6
                                    

Nie widzieli się przez kilka najbliższych dni, ale to nie było żadną przeszkodą. Byli ze sobą w kontakcie, wymieniali wiadomości, chcieli wiedzieć, co słychać. Sangho zupełnie już wyzdrowiał i kilka razy zapytał mamy, kiedy Taetae znowu ich odwiedzi. Gdy czytał wiadomości od niej na ten temat, nie mógł powstrzymać uśmiechu. On także chciał już spotkać się z nimi ponownie.

Nie opuszczała go także świadomość, że bardzo ją polubił. Myślenie o tej wyjątkowej studentce, skrzypaczce, wokalistce, młodej mamie, przyprawiało go o szybsze bicie serca. Zespół powoli zaczynał podejrzewać, że coś mogło być na rzeczy, ale zgodnie ze swoją umową, nie cisnęli, nie pytali. Czekali aż on sam potwierdzi, z jakiego powodu wydawał się od kilku dni mniej skupiony. Tylko Namjoon mógł mieć pewność, że dobrze myślał.

Taehyung siedział właśnie w jednym wolnym studiu. Było jeszcze za wcześnie w procesie tworzenia, by ukończył pełną piosenkę, ale to w tym miejscu czuł największą wenę. Zaczęło się w momencie, gdy na szczycie kartki napisał tytuł „Winter". Potem słowa popłynęły z jego serca. Nie planował, by piosenka ujrzała światło dzienne – raczej by została dla niego, a może by pewnego dnia usłyszała ją ona. W zasadzie, to Kyeo-wool zainspirowała go do stworzenia piosenki o niej, jak ona sama dwa lata wcześniej napisała szczególne, szczere słowa dla Sangho.

Nie wspomniał w żadnym jednak wersie, że chodziło konkretnie o nią, choć słowo „Kyeo-wool"-zima padło nieraz. Bawił się przenośniami, malował słowami, zestawiając cechy zimy i dziewczyny. I wtedy, gdy czasem podśpiewywał niektóre linijki, mimowiednie się uśmiechał.

- Zimo... gorąca jak słońce, najpiękniejszy płatku...

Zapisywał na kartce i przypadkowe zdania, słowa, które przyszły mu do głowy. Na ich podstawie wymyślał kolejne zwrotki, umiejętnie je łączył. Cicho podśpiewywał wszystko pod nosem. Czuł, jak wszystkie, nawet przypadkowe słowa płynęły z jego serca. Ale jedno czuł szczególnie – że nie malował nimi tak umiejętnie jak dziewczyna. Tak niepozorny, a ogromny talent.

- Znalazłem cię wiosną, byłaś skromnym kwiatem... W hałasie dnia nie słyszał cię świat... Głosem rozświetliłaś noc...

W samotnym studiu spędził wiele czasu. Czytał to, co już stworzył, i po samych słowach czuł, że jego serce przyspieszało. Zastanawiał się nad tym, co dziewczyna właśnie robiła – nieświadoma, że tworzył o niej piosenkę. Czy była w domu, czy na spacerze. Spotykała się ze znajomymi, a może poszła z Sangho na plac zabaw. Już po tych kilku dniach tęsknił i za nią, i za chłopcem. Sangho urzekł go swoim dziecięcym urokiem, słodkością, a jego mama – miłością do niego. Ta malutka, skromna rodzina podbiła jego serce. Jeszcze bardziej wzmocniła jego marzenie o własnej rodzinie w przyszłości.

Ale było jeszcze zbyt wcześnie, by w tej kategorii o nich myślał. Nie wątpił już, że Kyeo-wool podobała mu się – i z wyglądu, z charakteru, z całokształtu. Wiedział jednak, że nie powinien zdradzać jej tego tak wcześnie. Nie wiedział, co ona sama o nim sądziła, choć wiedział, że chciała, by Sangho miał ojczyma. Czy nie wystraszyłaby jej sama jego kariera i ryzyko, które mogłaby dla nich nieść. Czy w ogóle sama była nim zainteresowana; szczerze, a nie jako fanka.

Został ze swoimi myślami, w ciszy, już na długo. I już gdy późnym popołudniem wyszedł ze studia, wciąż z nim były. Przeplatały się z tymi, które dotyczyły jego najbliższych planów. Następnego dnia on i Jeongguk umówili się na sparing. I wtedy postanowił, że wykorzysta przerwę, by wyznać coś przyjacielowi. Wkrótce chciał też kolejny raz spotkać się z Kyeo-wool i Sangho, lecz w innych okolicznościach. Znał nieco odludną plażę nad Morzem Żółtym, gdzie postanowił, że wybierze się z nimi, jeśli sam odważy się zaproponować, a ona się zgodzi.

Seoul's Faces | Kim TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz