Sixteen

1.9K 110 317
                                    

Harry powoli otworzył oczy. Zobaczył ciemność. Nie wiedział ile czasu był nieprzytomny. Mogły być to minuty, albo godziny. Trzymając się ręką za boląca głowę, powoli wstał z brudnej podłogi. Podniósł różdżkę, która leżała u jego stóp i rozświetlił mrok. Rozejrzał się dookoła i wpadł w przerażenie. W szopie był sam. Nie było ani mordercy, ani Dracona. Spanikował. Wybiegł na zewnątrz.
Oślepiło go mocno światło słoneczne, dlatego odruchowo zakrył ręką oczy. A gdy jego wzrok przyzwyczaił się już do panujących warunków, obejrzał się wokół. Z początku nie dostrzegł niczego podejrzanego: zamek obsypany białym puchem stał niewzruszony, to samo ze stadionem Quidditcha czy chatką Hagrida, lecz gdy tylko Harry spuścił wzrok na miejsce, w którym właśnie stał, ujrzał wyżłobiony w śniegu szlak. To wyglądało tak jakby ktoś wlókł coś ciężkiego po śniegu. Ślad zaczynał się tuż przy szopie na miotły i ciągnął przez błonia. Harry nie widział jego końca, bo musiało być to daleko stąd. Zaczął biec tym śladem.
Nie chciał dopuszczać do siebie ponurych myśli, lecz czuł, że wcześniej tą drogą musiał podążać morderca, ciągnąć za sobą Malfoy'a.
Biegnąc przez błonia i stale utrzymując wzrok na szlaku, zrozumiał, że prowadzi on nad zamarznięte jezioro.
Przebiegając obok zamku dostrzegł w drzwiach wejściowych jakąś postać. Wytężył wzrok i zrozumiał, że stoi tam Lucjusz Malfoy.

— PANIE, MALFOY! — krzyknął, podskakując i machając rękoma. Robił wszystko, by mężczyzna go zauważył z dość dużej odległości. — PANIE, MALFOY!

Ojciec Dracona zdawał się tego nie słyszeć, ani nie widzieć, lecz po kilku chwilach coś w nim drgnęło i dostrzegł na błoniach poruszającą się kropkę. Natychmiast zbiegł schodami w dół, a gdy był już na tyle blisko, by zobaczyć całą sylwetkę, zrozumiał, że jest to Potter. Poczuł odrazę do chłopaka i już chciał wracać z powrotem do zamku, ale usłyszał jego głos.

— PANIE, MALFOY! DRACO JEST W POWAŻNYM NIEBEZPIECZEŃSTWIE! — ryknął Harry.

— O czym Ty mówisz? — zapytał, zatrzymując się w miejscu i patrząc na gryfona. — Mój syn jest w szpitalu...

— NIE! PAŃSKI SYN JEST WŁAŚNIE NA ŚRODKU TEGO ZAMARZNIĘTEGO JEZIORA! — krzyczał, pokazując ręką na ogromny zbiornik zamrożonej wody. — TEN MORDERCA GO ZŁAPAŁ! TO JEST SNAPE!!

— Co Ty wygadujesz, Potter. Snape nie żyje od miesięcy. — odparł Lucjusz, zmniejszając dystans między nimi.

— Też tak myślałem! Do niedawna. A jak go usłyszałem, nie mogłem uwierzyć własnym uszom. To on! Poznałem go po głosie! A teraz trzyma Dracona na jeziorze! Nie wiadomo co mu strzeli do głowy!

Lucjuszowi nie chciało się wierzyć w to co wygaduje Potter. Wydawało mu się to po prostu niemożliwe. Lecz nie mógł tego zbagatelizować. W końcu chodziło o życie jego jedynego syna. Dołączył do Potter'a i szybkim krokiem ruszyli nad jezioro.
Malfoy pomyślał, że jeśli okaże się to jakimś głupim żartem, to on już dopilnuje, by Potter tego pożałował. Jednak parę minut później zrozumiał, że to nie był głupi żart. Jego syn naprawdę znajdował się na środku zamarzniętego jeziora z jakimś innym człowiekiem w czarnej szacie, po którym widać było, że jest do niego wrogo nastawiony.

Ostrożnie weszli na lód. Nie wykonywali żadnych gwałtownych ruchów w obawie przed pęknięciem. Daleko od nich, Draco i Snape zdawali się na nich czekać.

Draco klęczał na lodzie, a za jego plecami stał jego dawny nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią i jedną ręką mocno trzymał go za włosy, ciągnąc ku górze, a drugą ręką mierzył z różdżki w jego gardło. Malfoy oddychał nerwowo, więc jego jabłko Adama skakało nieustannie góra - dół.
Draco wspierał się obiema rękoma na przedramieniu mężczyzny, by choć w jakikolwiek sposób zminimalizować ból skóry swojej głowy. Wiedział, że stracił już dużo włosów, a ból był nieprzyjemny. W dodatku czuł nieznośne pieczenie w chorej nodze. Z wargi ciekła mu krew, której metaliczny smak odczuł już wielokrotnie, gdy się oblizywał. Ubranie miał upaprane w śniegu, a gdzieniegdzie były mokre plamy. Najbardziej przerażał go fakt, że znajdował się na środku zamarzniętego jeziora z szaleńcem za plecami. Lecz trochę się uspokoił widząc, że z pomocą zmierza ku nim jego ojciec i Harry.

Witnesses | drarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz