✉ Rozdział 22

5.2K 319 21
                                    

Ugh dzisiaj muszę iść do szkoły. A było tak pięknie...
No trudno, wszystko co dobre kiedyś się kończy czyż nie?
Podczas choroby dużo myślałam. Głównie o tym co mnie łączy z Gilinsky'im, no właśnie kim my dla siebie jesteśmy? On niby się we mnie zakochał, a ja? Ja sama nie wiem. Jest dla mnie ważny, ale czy też się zakochałam? Naprawdę chciałabym poznać odpowiedź.

Me: Lece do szkoly:'(

Toadie: Szczesciara ja mialem na 8

Me: Widzisz Ksieciunio ma lepiej :p

Toadie: Lec bo sie spoznisz ;)

Me: Kk xdd

Kiedy tylko przekroczyłam próg szkoły Maddie rzuciła mi się na szyję. Prawie upadłyśmy obie na ziemię, ale blondynki to nie interesowało.

- Sara nawet nie wiesz jak się cieszę, że jeż jesteś - Pisnęła mi do ucha. Ja ogłuchnę. Wiecie gdzie tanio mogę kupić aparat słuchowy? Przyda się niedługo.

- Super, a teraz mnie puść, bo brakuje mi tlenu - poważka. Ona wylała chyba na siebie cały flakonik perfum. Cholernie duszących z resztą.

- Wiesz, że niedługo jest bal no nie - kiwnęłam głową. No jak mogłam zapomnieć o balu wiosennym - A więc - przeciągnęła - Powinnam poczekać aż Jack mnie zaprosi czy przejąć inicjatywę? Bo jestem pewna, że on jeszcze nikogo nie zaprosił.

- Zapytaj podczas lunchu - rzuciłam i poszłam do szafki.

Toadie: Lunch na boisku?

Me: Bede z Maddie...

Toadie: Trudno

Toadie: Tez sie zmiesci

Me: Kk :)

Toadie: To czekam Ksieciuniu :*

Me: To czekaj Toadie:* haha

~~Lunch~~

- Idziemy na boisko, bo tam jest Jack - pociągnęła mnie w stronę drzwi.

- Jasne - odparłam i ruszyłam przed nią.

- Patrz! Tam jest - pisnęła - O boziulu jaki on słodki kiedy tak się opiera o stolik - rzekła rozmarzonym głosem - On tu idzie - szepnęła ledwie słyszalnie.

Odwróciłam się do jednej z koleżanek June, szkolnego kujona, bo o coś się zapytały, kiedy poczułam silne ręce wokół mojej talii i po chwili nie czułam już gruntu pod nogami, a świat zaczął wirować. Kiedy Jegomość mnie puścił minęła chwila, bym odzyskała równowagę i ostrość widzenia. Wzrok już był w porządku, więc dostrzegłam, że oczy wszystkich skierowane są w moją stronę, Madd zbiera swoją szczękę z ziemi. Ledwo zostałam postawiona na ziemii, to ten znowu mnie uniósł, lecz tym razem twarzą w jego stronę. Cały czas się uśmiechał i patrzył w moje oczy. Po chwili poczułam jak miękkie usta bruneta wpijają się w moje. Nie całował zachłannie, jak napalona nastolatka, jak to się kiedyś nazwał. Był to bardzo delikatny pocałunek, a ja poczułam coś dziwnego w brzuchu. Już kiedyś czułam coś takiego. Głupie motylki w brzuchu! Mogłyście poczekać, aż będę na ziemii! W powietrzu jest to jeszcze silniejsze uczucie. A to, że się pojawiły świadczy tylko o jednym. Zakochałam się w tym trollu. Jack Gilinsky zawładnął moim sercem.

- Czy Księciunio pójdzie z Toudie' im na bal? - zapytał cały czas trzymając mnie w ramionach.

- Ach Toudie ty czopku. Oczywiście, że tak - oboje się zaśmialiśmy, a Jack ponownie złączył nasze usta.

- Kocham Cię Sara - spojrzał mi głęboko w oczy

- Ja Ciebie też Jack - mocno się do niego przytuliłam i zamknęłam oczy. Jednak otworzyłam je, gdy usłyszałam szloch.

- I ty śmiesz się nazywać moją przyjaciółką? Odbiłaś mi chłopaka, a przyjciółki tak nie robią - Jack postawił mnie na ziemii - Jesteś zwykłą suką Sara! Zwykłą nikomu niepotrzebną dziwką! - krzyczała przez płacz.

- Uważaj na to co mówisz o mojej dziewczynie - powiedział mój, jak się okazało, chłopak, tylko nie przypominam sobie, kiedy zapytał czy tego w ogóle chcę? Dobra chcę. Tematu nie było - Chodź kochanie idziemy - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku szkoły - Jack idziesz? - zapytał blondaska za nami, a ja się odwróciłam, żeby sprawdzić czy na pewno idzie.

- Jasne stary - spojrzał na mnie - Nie przejmuj się nią - wskazał głową na Maddie i uśmiechnął się do mnie ciepło, co odwzajemniłam.

Od kiedy jestem z Jack'iem, nie widuję się wcale z Maddie. Chyba nawet zmieniła szkołę. Ale mi to wisi i powiewa także... W końcu się od niej uwolniłam! Jupi ja jej! Nareszcie wolna! Dobra nie do końca, bo mam chłopaka (o którym marzy każda laska w szkole), więc nie aż taka wolna. No, ale sama się na to pisałam. I nie żaluję, naprawdę. Cieszę się, że jakoś znalazł mój numer. Tylko zastanawiam się jak skubaniec to zrobił. Przecież nikt oprócz Maddie nie miał mojego numeru. A nie czekaj, ja go jej przecież na ławce zapisałam, bo kanalia kartki nie miała! Osz co za podstępny czopek z tego Jack'a! Oj będę musiała z nim porozmawiać!
__________________

To już koniec :c Chyba wszyscy wiedzieli, że Sara i Jack będą razem. Taka przewidywalna ja, no ale cóż, mówi się trudo i żyję się dalej!

Chyba ten rozdział wyszedł taki trooooszeczkę słodki nie sądzicie? W ogóle to pierwszym pomysłem na zakończenie tego ff był 'wypadek' Sary, kiedy Jack wyznał jej miłość. Madd miała się rzucić na nią z nożem :p Ale jak widzicie nie mogłam jej zabić. Rozum mówił tak, a serce nie☺

Schoolmate/ Jack Gilinsky ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz