Rozdział 10

67 7 6
                                    

Minęło już parę dni od śmierci Wilbur'a. W tym dniu miał odbyć się pogrzeb.

Clay już był gotowy. Przeglądał się jedynie w lustrze nie mogąc dopuścić do sobie myśli, że idzie na pogrzeb jego własnego przyjaciela którego znał już tyle czasu. Nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze niedawno z nim rozmawiał, chodź teraz to wszystko pamiętał jak przez mgłę. Wszystko wydawało mu się teraz czymś nierealnym.

Jego przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Przeglądnął się w lustrze po raz ostatni, aby być pewien że podczas przemyśleń nie uronił żadnej łzy, po czym podszedł do drzwi i je otworzył.

- Możemy porozmawiać Dream? Proszę. - odezwał się George. Głos mu sie załamywał, mimo że wypowiedział jedynie jedno krótkie zdanie.

Blondyn nic nie odpowiedział. Pokazał ręką, aby brunet wszedł do pomieszczenia, po czym zamknął za nim drzwi.

- O czym byś chciał porozmawiać? - zapytał.

- Chciałem cię przeprosić. Na prawdę, to co mówiła Naomi brzmiało poważnie. Bałem się że potrzebuje pomocy lub coś w tym stylu. Poszedłem do parku, tam gdzie mieliśmy się spotkać. Nie przyszła. Czekałem dwie godziny.

Blondyn nic nie odpowiedział. Jedynie podszedł do przyjaciela i mocno go przytulił. Zaczął szybko mrugać, ponieważ łzy płynęły mu do oczu. Przypomniał sobie, swoją rozmowę z Wilbur'em jak Niki była w szpitalu. Powiedział mu, że gdyby on miał najlepszego przyjaciela lub przyjaciółkę to też byłby zły gdyby ktoś go lub ją zranił. Teraz miał najlepszego przyjaciela. Był on wręcz idealny, mimo że niektórzy ludzie uważają że ideałów nie ma. A teraz on go zranił. Może nie fizycznie, jednak na pewno uczuciowo.

Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął Quackity.

- Nie ma teraz czasu na pocieszanie się i tak dalej. Wychodzimy już. Zaraz się spóźnimy. - powiedział po czym zamknął drzwi i odszedł.

Obaj chłopacy popatrzyli się na siebie jednak po chwili odwrócili wzrok.

- Nie martw się o to już George. Między nami jest wszystko dobrze. - powiedział zielonooki po czym obaj wyszli z pokoju.

***

Ludzi na cmentarzu było dość mało, jednak każdego bolała strata Wilbur'a. Może lepiej jest mieć mniej ludzi na pogrzebie, jednak takich którzy ciebie faktycznie lubili i za tobą tęsknią, niż wielu ludzi którzy po powrocie do domu o tobie zapomną.

George przyglądał się każdemu. Wizja, że sprawca zabójstwa przyszedł na pogrzeb była dla niego czymś okropnym jednak nie mógł jej wykluczyć.

Szczególną uwagę przykuł u niego ktoś, kogo przyprowadził Quackity. Szedł obok niego i w ogóle nie opuszczał go nawet na krok.

- Dream, wiesz może kim jest ta osoba, którą przyprowadził szef?- zapytał szeptem.

- Tak wiem. To jego starszy brat. A co?

- Nic. Wydaje mi się dość... Dziwny.

- Co masz na myśli?

- Jakoś rozgląda się po wszystkich z miną jakby nas nienawidził.

- Jest to bardzo możliwe. To on najpierw miał przejąć firmę po zmarłym ojcu, nie Quackity, jednak okazało się że nasz szef znał się o wiele lepiej na komputerach i wykazywał większe zdolności zarządzania ludźmi. Wiesz, jego brat często krzyczał przez co zniechęcał ludzi do pracy, a Quackity umiał do wszystkiego podejść z spokojem i rozumem.

- Myślisz że mógł mieć on coś wspólnego z... Wiesz czym.

- Nie mam pojęcia.

Zielonooki odwrócił głowę w stronę wejścia na cmentarz, po czym zmarszczył brwi gdy tylko zobaczył że przez bramę wchodzi policja.

- George, czy Wilbur miał jakiś znajomych policjantów, lub ktoś zapraszał policję na jego pogrzeb?

Brunet odwrócił głowę i tak samo jak Clay zobaczył policjantów idących w ich stronę. Brązowooki nic nie odpowiedział, jedynie stał i patrzył jak potoczy się dalej cała akcja.

Nikt się jednak nie spodziewał, że policja podejdzie do Nick'a i skuje go jak przestępcę.

Nie Ma Czasu Na Miłość [Dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz