(🎹 Ethan's Waltz - Abel Korzeniowski)
a/n: naprawdę polecam utwór powyżej, uwielbiam go!
Był dużo piękniejszy niż Jimin pamiętał. Szczupła, ale nieco okrągła twarz z delikatnymi i kształtnymi wargami w kolorze soczystej maliny, drobny, minimalnie zadarty nos, oczy o migdałowym kształcie i skupionym oraz pełnym dystansu spojrzeniu, a jednocześnie w lśniącej barwie tak ciemnego brązu, że niejedna osoba nazwałaby to czernią. To wszystko otoczone było długimi falami zmierzwionych włosów, których barwa przez te wszystkie lata nie zmieniła się nawet o jeden ton. Znaczącą różnicą była za to ich długość, gdyż przednie kosmyki swobodnie sięgały brody, dając wizerunek idealnie pasujący komuś powiązanemu ze sztuką, muzyką, kogo fryzura była symbolem kreatywnej duszy.
Jiminowi odebrało mowę. Był w stanie tylko patrzeć i niedowierzać w to, co miał przed oczami. Zdążył jedynie nazwać w głowie to dziwne uczucie, które w nim zaczęło narastać, gdy dojrzał w kawiarni plecy bruneta — było to złamane serce, które w jednej chwili odżyło po tych wszystkich latach i zapragnęło spróbować jeszcze raz swoich sił. Nie myślało logicznie, nie pamiętało całego cierpienia, chciało jedynie sięgnąć po to, za czym tak tęskniło.
— Yoongi... — szepnął, a jego głos zaczął się łamać z emocji.
Jimin był przekonany, że widział przed sobą Yoongiego. Yoongiego. Dziwaka z metra. Pianistę. Sugę. Przyjaciela. Obiekt jego największych uczuć.
Tylko dlaczego on nic nie mówił? Kocie oczy wpatrywały się intensywnie prosto w niego i — nawet pomimo niesamowitej wprawy, jaką zawsze miał w ukrywaniu uczuć — nie był on w stanie zachować zimnej obojętności. W jego źrenicach widział miliony myśli przewijających mu się przez głowę, a lekko rozchylone wargi tylko uwidaczniały malujący się ogólny szok. Nie spodziewał się tego spotkania równie mocno jak sam Jimin.
— Nie pamiętam, bym mówił ci o Yoongim z imienia, ale najwidoczniej musiało mi się wymknąć, bo czasem szybciej mówię niż myślę — zaśmiał się Seokjin, nieświadomy tego jak ważne wydarzenie właśnie miało miejsce. — Cóż, domyślałem się, że prędzej czy później się poznacie, skoro obaj upatrzyliście sobie to samo miejsce w kawiarni.
Jimin bardzo chciał zareagować, odpowiedzieć swojemu koledze, ale nie potrafił oderwać spojrzenia od głębszych od samego bezkresnego oceanu tęczówek pianisty. Jego Yoongi żył, był cały i zdrowy. A co najgorsze dalej był tak samo piękny oraz niesamowity w całej swojej okazałości, w każdym najmniejszym detalu. Wszystkie mury, jakie Park skrupulatnie stawiał latami, chcąc odciąć się od przeszłości, pozbyć uczucia jakim obdarzył Yoongiego, właśnie w jednej sekundzie runęły. Każde, nawet najmniejsze wspomnienie wróciło do niego ze zdwojoną siłą, dając do zrozumienia, że jednak dalej cały ten czas żył nieświadomie przeszłością i jedną nogą dalej nie chciał posunąć się do przodu, bo zdał sobie właśnie sprawę, że cały ten czas nieprzerwanie go kochał. Pełne usta Jimina się rozchyliły, chcąc wydać jakiś dźwięk, wydusić jakiekolwiek sensowne słowo, ale nic nie przychodziło mu do głowy, żaden wyraz nie opisałby tego, co chciałby, by zostało zrozumiane.
CZYTASZ
Peron | yoonmin
Fanfiction[SEQUEL „METRO"] Gdy mijają kolejne lata wszystko zaczyna ponownie biec swoim rytmem, a epizod, który wydarzył się w kraju Kwitnącej Wiśni odpłynął wraz z powrotem Jimina do Korei Południowej, gdzie chłopak mógł w pełni rozpocząć swoje dorosłe życie...