(🎹 old town road - Loftet)
Kiczowaty wystrój niewielkiej restauracji wprawiał Jimina w nieco lepszy nastrój swoim osobliwym urokiem, duża ilość czerwieni — pozornie kolor złości — w tym przypadku nadawała specyficznego poczucia komfortu w całym lokalu. Niewielkie woskowe figurki złotych smoków na stoliku, przy którym siedział, wyglądały jak kupione za grosze w sklepie z pamiątkami przy pierwszej lepszej świątyni, ale mimo to sprawiały, że jego wzrok co chwila na nie spadał, a palce muskały pozłacane wypukłości. Nie pogardziłby jakby miał taką świeczkę w mieszkaniu, bo doszedł do wniosku, że z każdą chwilą wydawała się być coraz fajniejsza i oryginalniejsza. Nagle widok figurki przysłoniła duża miska z parującym przyjemnie tteokbokki topiącym się w ogromnej ilości sera. Jimin uniósł wzrok ku górze, napotykając wesołego Jungkooka, który zasiadał właśnie do stolika naprzeciwko niego, w swoim grubym czarnym swetrze, który dostał od dziadków w weekend, bo martwili się, że ich drogi wnuczek marzł w stolicy.
— Wziąłem przy okazji nasze danie, bo jak poszedłem do pani właścicielki poprosić o serwetkę to jej mąż akurat zawołał, że gotowe do podania. To wziąłem przy okazji — oświadczył, odpowiadając na pytające spojrzenie Jimina dlaczego to on przyniósł właśnie ich zamówienie.
— Jesteś za dobry dla tego świata — westchnął żartobliwie, gdy Jeon pokazał kciuki do góry właścicielce restauracji, którą wyręczył. Ta w odpowiedzi powtórzyła jego gest i wesoło się uśmiechając zniknęła za drzwiami kuchni. Była w stosunku do nich bardzo miła, gdyż z wejścia oznajmiła, że pamięta ich z ostatniego razu i zniżka na dzisiejsze zamówienie będzie nabita.
— Bez przesady, mam masę wad — machnął na to ręką Jungkook, chwytając za pałeczki.
— Na przykład jakie?
— Brakuje mi cierpliwości, a chciałbym robić wiele rzeczy — odparł bez zawahania, a Jimin uniósł brwi pytająco — Jak sprowadziłem się do Busan to chciałem w weekendy wyjeżdżać za miasto i zwiedzić całą Koreę, ale nie mogłem zaplanować nawet pierwszej wycieczki, bo chciałem spać w namiocie, którego nie mam i jednocześnie wkurzało mnie, że namioty mają tyle opcji i udogodnień, że nie mogłem żadnego wybrać. A, i nienawidzę sprzątać swojego pokoju.
Park tylko parsknął na to w odpowiedzi, bo uważał takie wady za kompletnie nieistotne i niedostrzegalne w codziennym życiu, a jednocześnie zabawne jak się pomyślało o biednym Jungkooku wychodzącym oburzonym ze sklepu, gdy sprzedawca zaczął pokazywać mu jak dużo jest różnych namiotów. Również złapał za pałeczki, by zjeść ryżową kluskę jeszcze zanim ser zacząłby zastygać. Poczuł zbierającą się w buzi ślinę, gdy tylko zobaczył gęsty czerwony sos na bazie gochujang wylewający się spod sera.
— Twoją wadą za to od dziś chyba jest spóźnialstwo, co nie? — rzucił w żartach Jeon z pełnymi ustami. Poświęcił kilka sekund na przeżucie porcji, którą miał w buzi, zanim kontynuował — Zdążyłem dojść prawie pod samo mieszkanie zanim mi napisałeś, że już biegniesz i czy dalej jestem na peronie.
CZYTASZ
Peron | yoonmin
Fanfiction[SEQUEL „METRO"] Gdy mijają kolejne lata wszystko zaczyna ponownie biec swoim rytmem, a epizod, który wydarzył się w kraju Kwitnącej Wiśni odpłynął wraz z powrotem Jimina do Korei Południowej, gdzie chłopak mógł w pełni rozpocząć swoje dorosłe życie...