892 95 71
                                    

(🎹 flight of the bumble bee - Zygmunt Zgraja)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(🎹 flight of the bumble bee - Zygmunt Zgraja)

— Kibicuję ci — stwierdził właściciel niskiego głosu, gdzieś zza głowy Jimina, zaskakując go.

Adresat tego prostego zdania prędko odwrócił się za siebie, by dostrzec mężczyznę, który jeszcze dziesięć minut temu prowadził szkolenie na temat niekonwencjonalnego podchodzenia do promocji nowych wydań starych książek — swoją drogą bardzo intrygującego tematu według Jimina.

Obaj właśnie znajdowali się w korytarzu, tuż obok pomieszczenia, gdzie odbywały się chwilę temu zajęcia, a poza nimi nie było już nikogo. Pozostali uczestnicy prędko rozeszli się w tylko sobie znanym kierunku, a pracownicy dalej spędzali dzień pracy na swoich stanowiskach, nawet nie wychylając głów, by przyglądać się gromadzie niedoszłych kompanów w wydawnictwie. Jimin to rozumiał, sam również nie czułby potrzeby witania się i spoglądania w twarze ludzi, którzy prędzej czy później dowiedzieliby się, że nie dostali się do pracy w wydawnictwie pana Kima. Możliwe, że takie szkolenia odbywają się regularnie i są wręcz kłopotem dla pracowników, którzy sezonowo muszą mijać chmary interesantów w korytarzach.

Dziś jednak Jimin, zamiast jak najszybciej usunąć się z drogi pracownikom, został nieco dłużej, by wolniejszym krokiem rozejrzeć się po korytarzu i tablicach informacyjnych znajdujących się tutaj w celu lepszego poznania tej placówki. Musiał się wykazać w kolejnym tygodniu, jeśli się tylko dostanie, bo dziś upewnił się w przekonaniu, że praca tutaj byłaby czymś, co z chęcią mógłby robić przez kolejne lata.

Między innymi z tego powodu, gdy usłyszał te dwa proste słowa z ust prowadzącego szkolenie, zamiast grzecznie się skłonić i podziękować to wciągnął ze świstem powietrze, by w sekundę potem zakrztusić się drobinkami śliny, które nieporadnie dostały mu się do gardła wraz z niezbędnym tlenem, chcąc zawędrować razem z nim prosto do płuc. Zakasłał kilkukrotnie, pochylając się nieco i klepiąc w klatkę piersiową, by jak najszybciej pozbyć się kłopotu. Pracownik wydawnictwa najpierw zdawał się być zaskoczonym taką reakcją, jednak szybko poklepał Parka po plecach, chcąc ułatwić mu odkrztuszenie. Sytuacja prędko została uratowana, a życie Parka ocalone, jednak ogarnęła chłopaka ogromna niezręczność, gdy uniósł w górę głowę i krzywo uśmiechnął się, próbując wyglądać sympatycznie pomimo dość żenującego wstępu.

— Dziękuję bardzo — powiedział grzecznie, prostując się. — Za kibicowanie mi i za pomoc teraz, oczywiście.

Pracownik prędko przywołał na twarz uśmiech, który wydobył na jego policzkach dołeczki, przez co nagle dużo zyskał na sympatyczności, której nieco mu brakowało w trakcie szkolenia, zastępując profesjonalizm. Jimin odwzajemnił jego gest, chociaż przyszło mu to ze sporym trudem przez pryzmat tego, że przed chwilą prawie udusił się własną śliną na oczach — być może — przyszłego współpracownika.

— Jako jedyny wydajesz się być faktycznie zainteresowany tematami szkoleń, a nie jedynie odbębniasz to z obowiązku — wyjaśnił pracownik, przechylając głowę nieco na bok, przyglądając się drugiemu z zaciekawieniem. — Mam wrażenie, że nasza współpraca byłaby owocna.

Peron | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz