열셋

709 87 28
                                    

(🎹 - beving: Ala - Joep Beving)

Faktycznie, ostra kawa o dyniowym smaku była czymś, co idealnie sprowadziło się podczas późnej jesieni, gdy zimny podmuch wieczornego wiatru nie pozwalał na zaznanie chociaż namiastki ciepła. Delikatna nuta chilli dawała zaskakująco imponującego charakteru, który jednocześnie łagodziło mleko owsiane. Słodki posmak syropu klonowego rozlewał się miarowo po gardle Jimina, gdy stojąc niedaleko wejścia do metra, dopijał pozostałości w kubku. Zamarzał, bo nie zabrał ze sobą szalika, a pod kurtką mial jedynie brudną koszulkę z krótkim rękawem, w której lubił chodzić po mieszkaniu. Widok pochmurnego ciemnego nieba był tego dnia bardziej przygnębiający niż zwykle, bo nawet na chwilę nie przepuścił promieni słonecznych, sprawiając że wszystko okryte było nudną szarością. Jego niedawne urodziny, których w zasadzie w żaden sposób nie obchodził w tym roku, również zostały okraszone identyczną pogodą, nie dając nawet najmniejszej szansy na poprawę humoru pojedynczym ciepłym pociągnięciem słonecznego pędzla. W takie dni jedynym, co było w stanie wprawiać w lepsze nastroje byli ludzie, którzy przewijali się w życiu codziennym nadając nieco barw tej szarości.

Była niedziela, Jungkook miał niedługo dojechać do Seulu i Jimin zamierzał wybrać się na peron, by wyciągnąć go od razu na jakieś jedzenie na mieście, by chociaż w ten sposób poczuć się trochę jaśniej we wszechobecnym bezkresie szarości. Przed tym postanowił podjąć się jednak jeszcze jednej ważnej rzeczy — spotkania z Taehyungiem, na które ostatecznie się zgodził. Po drodze na umówione miejsce, w ramach poprawienia sobie nastroju, zajrzał jeszcze do Seokjina z nadzieją na przelotne spotkanie Yoongiego, ale niestety nie trafił na niego, a co gorsza, Jina również tego dnia nie było w pracy, więc musiał zapłacić pełną kwotę za swoją kawę — a dalej był przed pierwszą wypłatą.

Dość dziwnym pomysłem Taehyunga było spotkanie się dokładnie przed miejscem, gdzie pracował Park, więc mężczyzna poza mrozem oraz poczuciem wydania większej kwoty na kawę niż zwykle, odczuwał jeszcze nieprzyjemne kłucie z uwagi na to, że oglądał swoje biuro w dniu wolnym od pracy — naprawdę wolał spędzać weekendy nie rozmyślając nad zadaniami, które na niego czekały w poniedziałek. Dopiero jak kubek został całkowicie opróżniony z kawy i wyrzucony do pobliskiego kosza, Jimin dostrzegł aż nazbyt znajomą sylwetkę wychodzącą z metra. Z nieskrywanym zaciekawieniem przyjrzał się chudym nogom ukrytym za szarymi spodniami, których za długie nogawki leżały na grubych, czarnych, sznurowanych butach, szczupłemu ciału owiniętemu beżowym płaszczem z dużymi kieszeniami, w których ukryły się przed zimnem dłonie, no i na końcu twarzy, dalej przystojnej i wzbudzającej niezasłużoną sympatię. W dużym skrócie — Taehyung wyglądał jakby zszedł przed chwilą z wybiegu, bo nawet jego ciemne zmierzwione włosy wyglądały jak stylizowane godzinami właśnie na taki efekt. W jakimś stopniu dodatkowo zaczęło to irytować Jimina, bo idealność jego dawnego przyjaciela sprawiała, że miał ochotę zbić mu jej chociaż malutką cząstkę. Dlaczego Kim mógł wyglądać tak nieskazitelnie po tym, jak odrzucił najmilszą i najbardziej niewinną istotę chodzącą po tej ziemi? Po tym jak ta osoba dalej się po tym nie pozbierała, chociaż minęły już lata? Po tym jak porzucił swojego przyjaciela w momencie największego kryzysu, jaki kiedykolwiek przeżył? Dłonie Jimina zacisnęły się w pięści, by to w nich skupić całą swoją nadchodzącą złość, która przez lata pozostawała niewyładowana.

— Cześć, Jimin — odezwał się Taehyung, gdy znalazł się dostatecznie blisko. Wyglądał na zadowolonego i beztroskiego, co nie działało dobrze na Parka — Co tam u ciebie? — zadał najbardziej prozaiczne i przeciętne pytanie jakie tylko mógłby zadać każdy każdemu.

Na taehyungowej szczupłej twarzy wykwitł przyjazny uśmiech, zupełnie jakby nie pamiętał o tym co stało się między nim., a Jiminem i Jungkookiem. Zdecydowanie nie był to moment na sztuczne uprzejmości, na które ten się pokusił, próbując zatuszować błędy przeszłości prostym uśmiechem. To przerosło umiejętności panowania nad złością Parka, bo bezwiednie uniósł dłoń, czując się jakby nagle wszystko wokół niego spowolniło, a następnie się zamachnął. Jego pięść poszybowała, przecinając powietrze w sposób niespodziewanie szybki jak na spowolniony wokół świat, by zakończyć tę krótką podróż na twarzy byłego przyjaciela. W powietrzu rozległ się tylko krótki świst, odgłos przypominający plask, a na końcu zaskoczony jęk bólu Taehyunga. Mężczyzna w płaszczu zatoczył się do tyłu, łapiąc swoimi dłońmi trafiony policzek i wypuszczając spomiędzy warg soczyste przekleństwo. Jimin w tej samej chwili tylko zerknął na swoją pięść, która wisiała nieruchomo w powietrzu i miał wrażenie jakby to nie on właśnie to zrobił, jakby był jedynie biernym widzem tego zdarzenia, a ręką władał ktoś inny. Chciał chociaż raz oddać Taehyungowi za to wszystko, co się stało w Japonii, ale kompletnie nie spodziewał się, że ta chwila nadejdzie tak niespodziewanie i wręcz nieświadomie. Kątem oka dostrzegł spore zaczerwienienie na policzku Taehyunga, gdy ten kucnął przed nim, podpierając dłonie na kolanach i łapiąc głębokie wdechy na uspokojenie. Jimin czuł satysfakcję, której postanowił jednak po sobie nie pokazywać, zamiast tego przybierając na twarz pozornie zatroskany wyraz. Żałował, że Jungkook tego nie widział.

Peron | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz