I

209 14 8
                                    

† Wanderer †

Pogoda w Sumeru jak zwykle dopisywała. Zza mojego okna lekko przysłoniętego jakąś żaluzją można było ujżec promienie słońca. Byłem już na nogach od dawna... Myślałem co mogę zrobić... Wyciągnąłem pierwszą lepszą mapę ukazującą okolicę by znaleść najszybszą drogę do Liuye Harbor ... Z teleportowania się nici więc radzić sobie jakoś muszę. Mógł bym się Nahidy spytać ale.... Wyjechała na jakiś czas by jakieś przedmioty pozbierać z resztą nie ważne....
Mapa była stara, wiele rzeczy się nie zgadzało...
Jedyne gdzie mogłem coś znaleść to biblioteka w centrum lub Sumeru Academia.

Zabrałem najpotrzebniejsze przedmioty i ruszyłem z lokum wpierw do biblioteki. Ludzi o tej godzinie sporo nie było...Przemyerzałem pokolei regały a tu nagle usłyszałem chuk. Obróciłem się za siebie i ujrzałem dziwczynę z dwoma kucykami, kapturze wraz z elfimi uszami.

- Wszystko dobrze?- podałem jej rękę. Ona ją chwyciła i się podniosła.

- Dziękuje...?- zrobiła przerwę nie znając imienia.

- Póki co Wanderer...- posłałem jej wymuszony uśmiech..

- Um przepraszam... J-jestem Layla...- odpowiedziała lekko zestresowana, następnie ziewnęła i ruszyła dalej.

Dziwaczka pomyślałem i ruszyłem do sektoru z mapami... Na złość niczego nie było... Wszędzie jakieś starocie które teraz nic nie dadzą ... Usiadłem przy stoliku opierając głowę o dłonie ....
Nagle studentka już mi znana Layla dosiadła się do mnie.

- Co ty tak siedziesz ...

- Szukałem mapy aktualnej...- podniosłem się...

- Tu może nie znajdziesz ale .... Znam osobę która może coś takiego posiadać... Jest to Tighnari. Można go spotkać w lesie deszczowym na straży...  Co prawda bardziej rośliny go kręcą ale może ma mapę. Rozpoznasz go po Uszach i ogonie jak u lisa.

- Dzięki...- wydukałem na odchodnym i wybrigłem z biblioteki. Kurwa nie wiem gdzie ten pieprzony las. Nie no bez przesady.... Biegałem po centrum jak jakiś pojeb... Z opisu Layli to chłopak z uszami i ogonem czyli furas. Emmmm prawie wybiegłem z miasta i ujrzałem sylwetkę z opisu dziewczyny. Nie no kurwa ja to mam szczęście po tym wszystkim co nie?

- Ej czekaj ty z ogonem!- wykrzyczałem..

- Hm ?- chłopak się obrucił, a razem z nim drugi z ciemniejszą karnacją i białymi włosami.

- Musisz mi pomóc i tyle nie przyjmuje odmowy od tego zależy moje życie...!- podszedłem do niego.

-Eeee?! Czyli zaczepiasz randoma na ulicy i prosisz o pomoc tak?

- Tak ....- spojrzałem na niego z lekkim zażenowaniem tą sytuacją- Chodzi o mapę... Słyszałem, że możesz ją mieć cokolwiek bym szybko udał się do Liuye.

- Dobra chodź do mnie .... Nie wiem kim ty do cholery jesteś ale niech Ci będzie... Ogólnie jestem Tighnari a to t-to... Cyno....- przycisną do siebie doniczkę z niewielkim kwiatkiem.

- Tak wiem jestem póki co Wanderer.

Dotarliśmy tam w dość niezręcznej ciszy... Cyno chciał to niejednokrotnie przełamać jakimś sucharem lecz Tighnari go za każdym razem powstrzymywał albo karcąc lub szturchał go łokciem.

- Dobra tu jest mapa... Najlepiej jak przejdzisz z tąd od razu na wschód, jeżeli pieszo. Co jakiś czas masz poszczególne osady niewielkie ale jednak są. Zawsze możesz wypłynąć statkiem... Ale to kosztuje i dość sporo. Mamy dwie opcje i tu słuchaj uważnie. Pierwsza jest dłuższa , a druga krótsza... Tak się wydaję lecz w tedy gdy krótszą pójdziesz to kanion na około przejść musisz. Dobra to pierwszą zaczynamy o tu...- Wskazał palcem na Guthemra Village, lub Gandha Hill. Musiałbyś najpierw z tamtąd udać się, a raczej wspiąć na Cinnabar Clif i potem przejść przez The Chasm's Maw. Trochę męczące bo musiałbyś znów się wspiąć na Glaze Peak i z tamtąd na Qingsiu Pool sobie przelecisz. W tedy już sobie dojdziesz na spokojnie do Liuye Harbor. Druga z Gandha Hill wiedzie do Lumberpick Villey. Nstępnie do Lingju pass, mt. Tianheng i  tamtąd polecisz prosto do miasta.

- Dzięki... - Odowiadając popatrzyłem wprost na szatego. Zanim stał generał M i chwycił go za ogon przez co ten w nircałą sekundę stał się burakiem.

- Cyno ile razy ja Ci kurna mówiłem że nie przy ludziach?!- zasłonił twarz dłońmi .

- Nje mogłem się powstzymać....- puścił ogon.

- Czyli wy?

- Tak.... A takie pytanie mam jeżeli to nie problem . Dlaczego do Liuye Harbor?- chłopak zwinął mapę.

- Idę odszukać bliską mi osobę , która pewnie mnie nawet nie pamięta...- spuściłem wzrok w podłogę.

- Może herbaty? Zieloną mamy może być?- zaproponował Tighnari.

- Niech będzie... Byle by była mocna..

- Ej Cyno weź ogarnij salon z tych swoich pierdół!-  Chłopak obrucił się wychylając w kuchni by zerknąć na schody... Obrócił się ponownie by zająć się herbatą.

- Wracam do domu, patrzę, w zlewie leżą naczynia, w kącie ubrania, na szafkach kurz. Cholera, a może i ja sobie poleżę?- generał właśnie palną żartem na co w  Tighnarim się po prostu gotowało. Sam nie wiedziałem co robić więc przyglądałem sie z boku wszystkiemu.

- Cyno! Stop!

- Jak sobie księżniczka życzy~ - ni z owąd ni z dupy pojawił się Cyno i objął naszego Pana Kwiatka w tali wtulając się w jego szyję z tyłu.

- Iiik?!- Chłopak podskoczył lesz dał mu buziaka w policzek a ten się odczepił i zaczą sprzątać...

- Masz...- wręczył mi herbatę lekko zażenowany sytuacją.

- Dzięki...- Herbata była zajebista... Pod żadnym pozorem nie słodka.

- Nari skarbie skończyłem.

- Dobra chodź.- Uszaty wskał na przytulny niewielki salonik.

Usiedliśmy wszyscy na kanapie pijąc herbatę i rozmawiając. Dużo się o niech dowiedziałem.... Czasami chciałem coś palnąć ale... Bałem się że się odwrócą zrażeni mną... Wybijała powoli godzina mojego wyjścia. Odłożyłem kubek na stoliczem wstałem i udałem się do przedpokoiku

- Dzięki za wszystko...- uśmiechnąłem się szczerze i puściłem oczko.

- To powodzenia! - wykrzyczeli wspólnie gdy już wychodziłem.

Podszedłem jeszcze do domu po np. Morę i kilka artefaktów + jakiś prowiant, broń i miksturki i wszedłem z lokum zamykając je.
Skierowałem się na granicę miasta jeszcze raz na nie spojrzałem i pomyślałem. Wrócę tu kiedyś z nim... By mu to pokazać... Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie. Za drogę do Liuye wybrałem drugą opcję...

-Żegnaj...- powiedziałem cicho pod nosem i ruszyłem wprost siebie...

Droga bywała ciężka... Pagórki i wzniesienia to nic w porównaniu do tych wkurwiających hilichurlów... Ich szamanie nie lepsi jak i Abbys magowie.... Kurwy się pojawiały tam gdzie się ich nie potrzebowało kurde! Potrafiłem napierdalać się z Ruin Guardem a nagle mi się z pięć tych kreatur pojawia! Masakra... Jakoś szło... Najczęściej zapędzałem je jakiś przedmiotów z innymi żywiołami by po moim ataku mniejszym bądź większym od razu je zajebać... Taki plus anemo wizji. Czasami zatrzymywałem się w jakiś nie wielkich osadach na odpoczynek, lub by się uzdrowić. W końcu po długiej dwu tygodniowej wędrówce ujrzałem z dala upragnione Liyue Harbor... Jeszcze chwila... 

Jeżeli tam jesteś to poczekaj jeszcze chwileczkę p-proszę...- wyszeptałem upadając na kolana... Łzy same napłynęły mi do oczu i spływały ciurkiem powoli po poliku... Podniosłem się i ruszyłem prosto do bram miasta...

____________________^-^____________________

Witam was w nowym ff :) Ogl proszę mnie  nie bić za chuj wrażliwy charakterek Scary XD.

Myślę, że jakoś ten ff się przyjmie w Genshinowej społeczności. Nazwy miejsc mogą być źle napisane ale poprawie spokojnie. Korekta wejdzie później ;3

Dziękuje za uwagę. Miłego dnia, nocy zależnie kiedy to czytacie ;)))))

//I will find you no matter what// Scarakazu // Kazuscara// Genshin ImpactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz