† Wanderer †
To był ten dzień... Dzień przypłynięcia Cruxa z Baidou na czele, Kazuhą, załogą i chyba z Guuji Yae jeżeli nie została w Sumeru. To mi się nie wydaję bo tu jest Ganyu a one lubią sobie razem pogadać. Cały spięty chodziłem po lokum już od 5 rano... Zhongli jak i Childe już nie było w domu. Aktualnie zegar wskazywał 11.30. Kot którego nawet nie nazwałem chodził ze mną po całym mieszkaniu. W chuj się stresowałem... Co miałem mu powiedzieć?! No hej Kazuha ja jakby Cię zawsze kochałem ale nagle wymazano wspomnienia o mojej osobie wszystkim oprócz Aethera? Przecież wyjdę na świra jakiegoś! Może po prostu zacznę od poznania się... Będzie trudno ale no jakoś trzeba zacząć co nie? W końcu pościeliłem łóżko i udałem się do łazienki ogarnąć, od razu wymieniłem żwirek kotu i udałem się do kuchni. Nastawiłem wodę do czajnika i nasypałem czarne wióry do kubka... Gdy czajnik dawał znak że woda już jest wystarczająco zagotowana zalałem kawę. Nie posłodziłem bo preferuję gorzką i mocną kawę. Cały w stresie wziąłem kubek do ręki gdzie o mało jej nie wylałem przez trzęsące się dłonie... Usiadłem na kanapie przeglądając jakieś czasopismo...
~~~~
Wybiła 12.30 statek przycumować miał ok. 14.30 więc miałem tak z dwie godzinki. Chwyciłem kota i wyszedłem z domu na miasto by coś zjeść... Po lekkim posiłku udałem się już do portu rozmyślając plan. Dużo było w chuj nierealnych jak i zbyt nie naturalnych... Aż nagle coś mnie olśniło! Kot no przecież! Kazuha to kociarz... A ten kot ma w naturze kleić się do kociarzy sprawdzone! Mimo iż ja nim nie jestem ale no... Po prostu jak będzie wychodzić ze statku to wypuszczę kota on pobiegnie a ja za nim. Następnie lekko go szturchnę bądź wpadnę. Pomogę mu wstać i pewnie mi pomoże znając go... A potem się poznamy zaproszę na kawę, obiad bądź kolację w ramach przeprosin i proszę! Zbyt piękne by wyszło... Plany ogólnie wymyślałem z dobre 1.5h... Miałem mało czasu.... Obczaiłem tylko mniej więcej w którym miejsu będzie dokładnie, gdyż jest to bardzo rzadka okoliczność kiedy Crux przypływa prosto do Liuye Harbor. Znając życie Beidou ma coś znów do Ninguuang.... Usadowiłem się w odpowiednim miejscu i zacząłem drażnić kota... Już z horyzontu można było ujrzeć duży mocarny statek. Gdy łaskawie przycumował i spuszono kładkę wyszła załoga... Najpierw Beidou dumna z łupem jakimś trudno mi określić co to takiego... Pewnie jakiś alkohol z Sumeru... Za nią wyszła Yae Miko jako gość a za nią Kazuha i reszta załogi. Gdy czerwonooki znalazł się na moim celowniku wypuściłem kota. On pognał na wprost mądry kot co nie? Jednak nie zatrzymał się przy chłopaku tylko ruszył do straganu z owocami morza... Ruszyłem automatycznie na wprost mając w dupie ludzi w około bo nie wziąłem wystarczająco dużo mory by jeszcze płacić biednemu rybakowi.... I tak ja przewidziałem tak się stało... Wpadłem na chłopaka... Ja się zachwiałem a on upadł dupą na chodnik. Podałem mu szybko rękę...
- Przepraszam...-powiedziałem cicho i pobiegłem znów przed siebie... Jestem debilem i tyle!
Kazuha tylko zatrzymał się i przyglądał się jak tłumaczyłem się rybakowi z danej sytuacji... Chłopak podszedł do mnie i dał rybakowi sakiewkę z morą. Prawdopodobnie podsłuchał naszą rozmowę...
- Dziękuję... Głupio mi on jest jakby to nieprzewidywalny...- zaśmiałem się nerwowo pod nosem poprawiając sobie włosy.
- Nie no spoko nie często się widzi takie akcję... Z Sumeru jesteś? Właśnie z tam tąd wróciłem. Powiedział bym, że bardzo ładne miejsce.- Chwycił kota na ręce podnosząc delikatnie do góry przodem do swojej twarzy by styknąć się nosem z kotem. Kocur na ten gest miauknął i wtulił się w Kaedeharę...
- Można by tak powiedzieć ale jednak nie... Jestem z Inazumy ale później pracowałem tu, a na samym końcu w Sumeru gdzie wizję otrzymałem... A tak po za tym jestem Scara!- Podałem mu dłoń bez żadnego obrzydzenia bądź skrępowania jak to miałem w zwyczaju...
- Kaedehara Kazuha miło mi... - założył jeden z kosmyków włosów za ucho wyglądał uroczo... Chciał bym go dotknąć ale nie mogę...
-Jeżeli nie masz nic przeciwko możemy wyskoczyć gdzieś wieczorem, możemy zabrać Aethera jeśli chcesz!- poszedłem trochę do przodu dając mu znak by skierował się za mną.
- Znasz go?- spojrzał na mnie zdziwiony...
- Yup i to bardzo dobrze! Między innymi on odkopał mnie z jednego wielkiego gówna- skręciłem nagle w boczną alejkę..- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko jak udamy się na spacer?- spojrzałem na niego.
- Nie nie... Z chęcią pozwiedzam kraj Boga Kontraktów...- zaśmiał się nerwowo.- Nie chcę być nachalny bo dopiero co Cię poznałem Scara ale jakbym mógł spytać o to z czego cię wyciągnął?- przyspieszył kroku by być ze mną na równi.
- Jest to dla mnie nie za miłe wspomnienie mogę Ci coś o sobie opowiedzieć... Ale tak żeby otwierać się od razu to trochę nie poważne bo co jeżeli ktoś to rozpowie?
- Faktycznie... Głupie pytanie sorry... Ale ja taki nie jestem!
- Wiem...- wymruczałem pod nosem
- Co?- przybliżył się do mnie zbyt mocno....
- Nic nic kiedyś się dowiesz...- w ostatnim momencie przypomniałem sobie że muszę udawać, że go nie znam...
Dotarliśmy w końcu na polanę za bramami miasta. Stało tam duże drzewo a z oddali można było ujrzeć Whangshu Inn. Piękny widok powiem tyle. Siedzieliśmy sobie oparci o drzewo, kot cały czas był na czerwonookim. Zamknąłem oczy odchylając głowę do tyłu. Mimo iż czułem wzrok chłopaka na sobie to zignorowałem to...
- Masz śmiesznie ścięte włosy- wziął do dłoni pasemko włosów koloru indygo.
- A ty niby nie?- Otworzyłem nagle oczy na co chłopak odsunął się błyskawicznie.
- Nie!- skrzyżował ręce na piersi...- To ty sobie przyłożyłeś miskę i ściąłeś a nie ja!- przytulił bezimienne zwierzę....
- A ty nieumiejętnie ściąłeś pół na sucho, pół na mokro i nie które prostowałeś a inne nie! A jakbym Ci powiedział, że miałem kiedyś długie? Szczególnie te przy szyi tak do dupy prawie?
- Um.... To czemu je ściąłeś wyglądasz jak grzyb?- wstał i usiadł na przeciwko mnie po turecku.
- Można by rzec że zbyt bardzo przypominały mi rodzicielkę która stwierdziła, że jestem porażką...- odchyliłem głowę do tyłu zaciągając się świeżym powietrzem.
- Nie chciałem...- zrezygnowany odłożył kota na bok.
- Nie no spoko... .- wstałem podszedłem do niego i zdjąłem gumkę z jego włosów...
- Ej! Oddaj mi proszę!- Wstał próbując wyrwać mi przedmiot z dłoni.
- Nie bo wyglądasz ślicznie!
- Nie prawda! - i właśnie wyrwał mi gumkę która pękła...- No nie...- złapał się za czoło, Ja podszedłem do niego chwyciłem czerwone pasemko i przyłożyłem do swoich ust...
- Co robisz?- głos jasnowłosego wyrwał mnie z transu na co odskoczyłem jak nie jeden kot...
- Masz...- podałem mu kawałek sznurka z ekwipunku...
- Dzięki.. Ale musisz mi zawiązać....- Jak chciał tak zrobiłem..
___________________^-^_____________________
Witam was serdecznie. Napisałam jakoś ten rozdział i no. Czy jest lepiej idk nie czuję różnicy póki co i no. Mam nadzieję że jakoś bardzo chujowy nie wyszedł....
CZYTASZ
//I will find you no matter what// Scarakazu // Kazuscara// Genshin Impact
RandomWszyscy o mnie zapomnieli... Lecz ja pamiętam... Nikt nie wie co robiłem ani kim byłem... Ja jednak to wiem.... Nawet osoba, którą kocham, już mnie nie rozpoznaję.... Scaramouche a teraz bezimienny wanderer pragnie zrobić wszystko by osoba kt...