† Wanderer †
- Co się dzieje?! Nie nie nie nie..... Weźcie mnie z tąd!- podbiegłem do białej granicy białego pomieszczenia.
- Jest za słaby.... Nie nadaje się na naczynie....- Wyższa kobieta odstawiła kubek na stoliczek i podeszła do mnie.
- Oj dajcie spokój przyda się...- Druga z trzech dam pojawiła się tuż obok mnie głaszcząc moje włosy. Wszystkie nie miały twarzy aż do tego momentu...
- Cicho Makoto.... - Raiden uciszyła swoją poprzedniczkę. Makoto wyrwała się jej i przytuliła mnie do siebie.
- Proszę weźcie mnie z tąd! Nie wytrzymam tego dłużej! Wolał bym nigdy nie powstać... Przestańcie nade mną stać i mówić jaki ja jestem beznadziejny! Dostałem szansę!- wyrwałem się z jej objęć i uciekłem tak by żadna nie miała za wiele czasu na zbliżenie się do mnie.
- Ach tak? To Ci ciekawe że taka fałszywa marionetka dostała szansę... Prędzej czy później skończysz jak zawsze co nie? - Wszystkie trzy stanęły przede mną
-Przestańcie mówić to chórem! Ludziom na mnie zależy!- złapałem się za swoje włosy barwy indygo.
- Hm... Jesteś tego pewien? - Raiden podeszła do mnie przykładając włócznię do mojej krtani.
- Kazuha! On się o mnie martwi! - małe pomieszczenie nagle się załamało i znaleźliśmy się na pokładzie Cruxa...
- A mi się wydaje że on nadal za Tomo rozpacza i zatyka dziurę, a z twoim podejściem kłamcy co mu nigdy nie powiesz o sobie całej prawdy to jak się dowie to cię zostawi samego.
- Nie mówicie tak! On taki nie jest prawda? Odpierdolcie się wszystkie! Jakim cudem Ei Makoto tu jest!?
~~~~
- Ej emosie ścięty od miski!
- Co jest kurwa?!- podniosłem się do siadu i przetarłem swoje załzawione oczy...
- No jakby to poślizgnąłeś nie na podłodze i porządnie o kant stołu uderzyłeś... Zemdlałeś od razu.- Rudzielec wstał i skierował się do kuchni. -Zhongli poszedł bo Baizhu by zobaczył czy jakiegoś wstrząsu czy coś nie masz. Trzymaj.- chłopak podał mi szklankę z wodą i pomógł mi wstać.
Udałem się na kanapę i wziąłem łapczywy łyk wody.
- Idę!- po kilku sekundach zerwałem się na równe nogi i wybiegłem
- Hę!? A-a Baizhu?!- Childe wystartował za mną
- Nie martw się o mnie tylko o siebie bo z garnka wycieka, a z doktorkiem herbatki się napijecie!- dodałem na odchodnym.
Biegłem i biegłem nie zatrzymując się nawet na kilka sekund. Przepychałem się pomiędzy ludźmi kupującymi przez to zaczęli za mną się wydzierać. Mój maraton przerwała jedna kobieta. Była to siostra Ningguang, Beidou. Domyśliła się kogo szukam i wymijając mnie wskazała palcem na jeden z hoteli na rogu. Kiwnąłem porozumiawszy głową i pobiegłem dalej. Nie wierze że robię to przez moje głupie wyobrażenia... Jestem debilem co nie?
Skręciłem w boczną alejkę gdzie na rogu znajdował się niewielki a trzy piętrowy hotelik. Wbiegłem jak poparzony do lokalu. Szukałem recepcji a jak ją ujrzałem to podbiegłem tam tak szybko jak umiałem. Stała tam młoda, średniego wzrostu blondynka. Zmierzyła mnie wzrokiem i zamknęła książkę... Westchnęła i zwróciła się do mnie.
- Witamy w Przyziemnej Przystani w czym mogę pomó- Nie było dane jej dokończyć tej wyklepanej formułki gdyż jak jakiś pojeb wymachiwałem rękami gestykulując każdą literę jaką udało mi się wyrzucić z siebie
- Kaedehara Kazuha!- złapałem się za kolana przez kolkę która mnie naszła...
- Drugie piętro, drugie drzwi po lewej...- speszona wskazała drewniane schody prowadzące na górę.
- Dziękuje!- podziękowałem i sprintem udałem do schodów.
- Tylko Niech Pan nie biega po ośrodku!- Dziewczyna wydarła się i wróciła do czytania książki. Wbiegłem na drugie piętro i skręciłem w lewo. Drzwi były uchylone, zajrzałem tam i ujrzałem coś co poruszyło moje serce... Chłopak siedział na parapecie przy otwartym na ościerz oknie i spoglądał w dal. Oczy miał zaszklone. W pokoju panował ład taki jakby nikt tam nie mieszkał.. Nie myśląc co ja robię wbiegłem do pokoju i od tyłu go przytuliłem wtulając się w jego kark..
- E?! Scara? A-ale co ty tu-Nie dokończył... kiedy zacisnąłem swoje palce na jego luźnej koszulce...
- Chciałem Cię zobaczyć...- pociągnąłem nosem.
- A okej... - odwzajemnił uśmiech obracając się przodem do mnie. Gdy na niego spojrzałem okazało się że nie miał w cale zaszklonych oczu a światło tak się odbijało... Jestem debilem... I to ja tu zacząłem płakać...
- Miałem znów sen gdzie były One....- spojrzałem w jego szkarłatne ślepia.
- Hm?- przechylił głowę.
- Nie ważne.. Opowiem ci w Inazumie...
- Hm...- rozgniewany odwrócił głowę i wstał zostawiając mnie.- Dobrze... Idę do sklepu przyjdę do Ciebie po osiemnastej... - Schyliłem głowę uświadamiając sobie że to co mówiły było po części prawdą...
- Do zobaczenia..... - wyskoczyłem przez okno.
____________________^-^____________________
Trochę krótkie ale no.....Miało być wczoraj ale nie dałam rady hehheheehehheheh MACIE LEKKI DRAMACIK TERAZ HEHEHHEHHEE.
CZYTASZ
//I will find you no matter what// Scarakazu // Kazuscara// Genshin Impact
DiversosWszyscy o mnie zapomnieli... Lecz ja pamiętam... Nikt nie wie co robiłem ani kim byłem... Ja jednak to wiem.... Nawet osoba, którą kocham, już mnie nie rozpoznaję.... Scaramouche a teraz bezimienny wanderer pragnie zrobić wszystko by osoba kt...