16

404 31 2
                                        

Siedzę na łóżku z ręką przyczepioną kajdankami do ramy. Louis musiał wyjść do sklepu, a, że na razie nie ma do mnie żadnego zaufania, więc postanowił mnie unieruchomić.

Sprzeciwiałam się temu starając mu wytłumaczyć, że jeśli będzie mnie tak traktował to na pewno na nowo się do niego nie przekonam.

Louis jednak w tej sprawie okazał się nieugięty.

Szczerze to nawet zbytnio mu się nie dziwię, bo zna mnie dobrze i wie, że ja się łatwo nie poddaje. Gdybym teraz mogła chodzić po domu to na pewno znalazłabym jakiś sposób żeby się stąd wyrwać.

Kolejny raz staram się przecisnąć swoją rękę z obręczy kajdanek. One jednak są na to zbyt obcisłe.

A kluczyk zabrał ze sobą.

Nagle słyszę jak drzwi wyjściowe się otwierają.

Opieram się o tę ramę, nie chce by wyglądało jakbym cokolwiek kombinowała. Robię też naburmuszoną minę, bo mam nadzieję, że zrozumie, że jestem na niego wściekła za takie traktowanie.

− Już jestem skarbie! – woła, a ja słyszę jego kroki na schodach.

Wchodzi do sypialni, a ja w ogóle na niego nie patrzę. Staram się też zrobić wrażenie, że nie interesuje mnie jego powrót.

Nigdy nie lubił być przeze mnie ignorowany, więc moje zachowanie powinno go zaboleć.

− Kupiłem większą ilość jedzenia bym nie musiał cię już tak zostawiać – komunikuje włażąc mi w pole widzenia, a ja specjalnie odkręcam głowę.

Głośno wzdycha i do mnie podchodzi.

Z kieszeni wyciąga kluczyk i uwalnia moje dłoń z tych kajdanek. Od razu zabieram rękę i rozmasowuje nadgarstek by dać mu do zrozumienia, że mnie to boli.

Louis jest przepełniony złością, a także zazdrością, ale jestem pewna, że nie chce mojej krzywdy. On nadal mnie kocha. Wiem to.

− Mam kawę i mleko. Wiem, że do szczęścia jest ci potrzebna kofeina, więc chodź do kuchni. Ciasteczko też się jakieś znajdzie.

On mnie niestety dobrze zna i wie, że jestem niezbyt wymagająca.

A na dodatek wczoraj na złość mu nie zjadłam kolacji. Dla dobra swojego dziecka powinnam prowadzić ustabilizowany tryb życia.

Wstaje, a następnie bez słowa opuszczam jego sypialnie i idę do kuchni. Słyszę jak podąża za mną.

− Już raz zdobyłem twoją miłość, z łatwością znowu rozpale twoje serce i zmysły – zapowiada jak spoglądam do toreb z zakupami.

Jest tu sporo różnych rodzajów serów, a także makarony i sosy pomidorowe. Czyli dosłownie to co ja uwielbiam.

− Robimy wczesny obiad czy może późne śniadanie? – pyta stając za mną. Czuję jego oddech za moim uchem.

− Nazywaj to jak chcesz – oznajmiam i wyciągam z toreb produkty do zrobienia posiłku.

Wspólnie spędzony czas z Louis'em niestety jest dla mnie dość przyjemny. On nadal posiada dar do rozbawiania mnie i zręcznie go wykorzystuje.

Szczerze to robi mi się głupio, że ja teraz śmieje się z Louis'em podczas gotowania gdy Niall mnie gorączkowo szuka.

− Makaron i sos już ugotowane. Teraz wystarczy jedynie potrzeć ser – nakłada na talerze, a następnie stawia je na stole. Ja w tym czasie trę ser i posypuje parujący makaron.

− Gotowe – oznajmiam i siadam na swoje miejsce. On zajmuje miejsce obok mnie.

− Dawno nie byłem taki zadowolony.

A ja kurwa jestem na siebie wściekła, że mój początkowy plan szlag trafił. Zamiast postępować według swoich wcześniejszych postanowień to dałam się ponieść.

− Nie lubię jak się tak zamyślasz – z zadumy wyrywa mnie jego głos i to jak kładzie rękę na mojej dłoni. – Chociaż teraz mam nadzieję, że uświadamiasz sobie, że to mnie kochasz.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.


Ukryte PragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz