Epilog

538 36 1
                                    


Wchodzę do domu głośno trzaskając drzwiami. Cały się trzęsę ze złości i nie mogę się doczekać aż dorwę Laurę w swoje ręce. Pierdolona dziwka. Jak ostatni debil dałem się jej nabrać.

— Już jesteś — mówi uśmiechając się do mnie. Dobrze, że nie wiedziała gdzie jadę z Niall'em, bo na pewno by spierdoliła.

Powoli wstaje udając, że przeszkadza jej brzuch. Kurwa ona naprawdę dopracowała tę swoją maskaradę do perfekcji. Dlatego kurwa nic nie zauważyłem.

A tak naprawdę to ja nie chciałem widzieć jaka jest prawda. Przecież nie jest normalne, że kobieta nie daje ze sobą chodzić do ginekologa i nie pozwala dotykać swojego brzucha.

— Jak tam mój syn? — nadal gram w jej grę, ale wiem, że długo to nie potrwa, bo nie jest tak dobrym aktorem jak ona.

— Dobrze. Czuję się świetnie, więc na pewno jeszcze trochę minie do porodu.

Powoli się do niej zbliżam. Robi się nieswoja, a ja nie tracąc chwili chwytam ją za brzuch. W ogóle nie przypomina tego Avy.

— Wiesz, że tego nie lubię — próbuje się odsunąć, a ja wtedy ściskam tę poduszkę.

W jej oczach pojawia się panika. Wreszcie zrozumiała, że to już koniec jej kłamstw.

— Znam wielu okrutnych ludzi, ale ty bijesz ich wszystkich na głowę. Atakujesz swoją rodzinę! Nie uznajesz żadnej świętości!

— To wszystko twoja wina! — wrzeszczy. — Potrzebowałam od razu zajść w ciążę, a ty miałeś słabe plemniki. Non stop się pieprzyliśmy, a nic się nie działo. To ty zawiodłeś!

To naprawdę wariatka. Czemu ja wcześniej tego nie zauważyłem.

— Po cholerę ci było to dziecko? — nikt na nią nie napierał w tej kwestii. Miała dużo łatwiej od Avy.

— A co miałam pozwolić by twoja pieprzona siostra dostała cały majątek. Niall od razu zaczął za nią biegać jak piesek, musiałam działać. Nie mogłam dopuścić by wszystko przepadło — podnoszę dłoń i uderzam ją w twarz. Ona jest pierwszą kobietą, którą uderzyłem, ale naprawdę sobie na to zasłużyła.

Jej głowa odskakuje, a ona spogląda na mnie z nienawiścią. I dobrze, ja też tylko to do niej czuję.

— Wypierdalaj stąd! Nie chcę już nigdy więcej cię oglądać! — między nami już wszystko skończone.

Pov Ava

— Nareszcie! — mówię cholernie szczęśliwa, że wreszcie mogę opuścić ten szpital. Spędziłam tu osiem dni i to tylko ze względu na Sophie. Przez to, że urodziła się wcześniej musiała dłużej zostać na obserwacji.

Na szczęście już wszystko z nią dobrze.

— Ja też jestem prze szczęśliwy, że moje królewny będą już przy mnie — podlizuje się Niall niosąc nosidełko z malutką. — Brian już na nas czeka.

Mój brat spędzał ze mną codziennie długie godziny. Wiem, że czuje się winny, że przez tyle miesięcy nie zauważył tego co kombinowała Laura. Która według oficjalnych wieści wyjechała chociaż w sposób w jaki mi to przekazał Niall śmiem podejrzewać, że nie jest to do końca prawda, lecz szczerze to, to mnie nie interesuje.

Ważne, że mój mąż w końcu odpuścił Louis'owi, który mimo wszystko mi pomógł.

— Mam nadzieję, że twoja matka prędko nas nie odwiedzi.

— Prosiłem ją by przez najbliższe kilka dni powstrzymała się przed wizytą — wznoszę oczy do nieba, bo już sobie wyobrażam, że mądrości, które będzie wygłaszała lodowa dama.

Jeśli jej nie wyprowadzę z domu to będzie cud.

Wsiadam do auta, a on przypina fotelik pasem. Póki co wolę podróżować z moją malutką na tylnym siedzeniu. Muszę mieć pewność, że jest bezpieczna.

— Nie boisz się, że nasze życie się diametralnie zmieni? — pytam jak wjeżdża na ulicę.

Nie ukrywam, że się boję, w końcu bierzemy odpowiedzialność za ludzkie życie.

— Nasze życie zawsze było szalone i nieprzewidywalne. A teraz przynajmniej nie będziesz mnie ciągle straszyć, że odejdziesz.

Przewracam oczami na jego słowa.

— Pamiętaj, że teraz są nas dwie.

— Już ja zadbam by Sophie była po mojej stronie.

Cisną mi się na usta kolejne słowa, ale po prostu się uśmiecham. Jestem szczęśliwa razem z moją rodziną.

No i jest koniec. Mam nadzieję, że to opowiadanie wam się podobało i zapraszam was na Okrutny los, moje nowe opowiadanie.

Ukryte PragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz