− Zaczynam się zastanawiać czy nie trafiam właśnie z deszczu pod rynnę – mówię do Charlesa jak zauważam, że zbliżamy się do domu lodowej damy.
Już sobie wyobrażam jak ona znowu zacznie mnie obwiniać o całe zło tego świata. Pewnie też usłyszę, że zostałam porwana z własnej winy i całą masę innych uszczypliwości. Po prostu nie mogę się tego doczekać.
− Może wypuść mnie w jakieś kawiarni, a Niall do mnie przyjedzie – chociaż jestem zmęczona i marzę o odpoczynku to jestem gotowa siedzieć choćby na przystanku autobusowym byleby tylko nie użerać się z tą wredną babą.
Ona i jej córeczka to ostatnie osoby, które chciałabym zobaczyć.
− Mam obowiązek dowieść panią do domu pana Horana – załamana tą odpowiedzią opuszczam głowę na zagłówek. Chcę się spotkać z moim mężem, ale nie tam.
Jak tylko go wyściskam i wycałuję to na pewno zacznę przekonywać, że powinniśmy wrócić na nasze odludzie. Póki moja ciąża nie jest zaawansowana to możemy sobie tam spokojnie żyć.
− Będziesz mógł po tym wszystkim jakoś anonimowo sprawdzić jak się ma Louis. Wolałabym, żeby nie umarł – naprawdę nie chciałam go zabić. Nigdy nie było to w mojej intencji, zależało mi jedynie na odzyskaniu wolność. A gdybym go nie dźgnęła tym nożem to by mi się to nie udało.
− Dobrze, ale nie musi się pani martwić o ewentualne konsekwencje gdyby przeżył. Żeby panią oskarżyć to będzie musiał się najpierw przyznać do uprowadzenia, a wtedy pani czyn łatwo zakwalifikować do obrony koniecznej.
− Chciałabym jedynie widzieć co z nim jest.
Nie przejmuję się, że może mnie o coś oskarżyć, bo wiem, że tego nie zrobić.
Chociaż może ja go nie znam tak dobrze jak do tej pory myślałam. Wcześniej byłam przekonana, że zależy mi na moim szczęściu. A jak się teraz okazało to liczyły się jedynie jego uczucia. Nie moje.
Jak tylko zatrzymuje samochód na posesji to bardzo powoli opuszczam auto. Mam ochotę jak najszybciej ruszyć do bramy.
Nagle jednak drzwi się otwierają, a przez nie wybiega Niall. Migiem się przy mnie znajduje i bierze mnie w ramiona.
Rozkoszuje się jego ciepłem aż wyczuwam od niego wyraźną woń alkoholu.
Ja pierdole czy on naprawdę chlał jak ja robiłam wszystko byleby tylko do niego wrócić. Jeśli tak to zaraz dostanie ode mnie w pysk.
Powoli się od niego odsuwam i zauważam, że ma wyraźny zarost i podkrążone zaczerwienione oczy.
− Tak bardzo się o ciebie martwiłem skarbie. Nareszcie jesteś ze mną – łapie mnie za dłonie i dokładnie mi się przygląda.
A ja teraz dokładnie widzę, że mój ukochany małżonek w ogóle o siebie nie dbał. A przecież też nie dawno wyszedł ze szpitala. On beze mnie jest całkiem nieporadny.
− Strasznie wyglądasz – oznajmiam szczerze, bo nie zamierzam mu teraz słodzić. − Powinnam ci teraz spuścić łomot za to, że o siebie nie dbałeś.
Uśmiecha się na moje słowa zupełnie tak jakbym powiedziała mu komplement.
− Teraz będę musiała się tobą odpowiednio zająć.
− Nie masz pojęcia jak nie mogę się tego doczekać.
Mój entuzjazm jednak maleje, bo zauważam zmierzającą w naszym kierunku lodową damę. I cała radość zostaje wyssana z powietrza przez jej przybycie.
− Wreszcie, moja ukochana do mnie wróciła – mówi do mniej z uśmiechem na ustach.
− Jak się ma dziecko? – pyta oschłym tonem. Nawet nie udaje, że ja ją interesuję, ale to nawet lepiej, bo ja nie znoszę obłudy.
− Dobrze i już nie mogę się doczekać aż z Niall'em wrócimy do domu.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
