Już raz byłam już więźniem w domu, ale tamtego miejsca nie traktowałam wtedy jako swojego własnego domu. Teraz zostałam uwieziona, w miejscu, którym się wychowałam. Nigdy nie spodziewałam się, że będę pragnęła się stąd wydostać.
– Jestem twoją siostrą do cholery – przypominam Brian'owi, bo najwyraźniej o tym zapomniał. Zawsze mieliśmy bardzo dobre relacje, nie rozumiem czemu teraz tak się zachowuje.
– Dlatego zamierzamy cię chronić przed samą tobą – odpowiada Louis, a następnie znowu zaczyna mnie ciągnąć w stronę mojego pokoju. Robię wszystko co jest tylko w mojej mocy przy mu przeszkodzić. – Masz jakiś środek nasenny?
To już do tego doszło? On zamierzają mnie faszerować jakimiś prochami? Nie pozwolę się ubezwłasnowolnić.
– Nie i nawet jakbym miał to bym ci nie dał. To już za daleko idzie.
– Brian! – mówię błagalnym tonem. Muszę wykorzystać to, że mój brat ma wyrzuty sumienia, że mnie aż tak źle traktują.
Zaczynam się coraz bardziej wyrywać, ale coś się dzieje, i Louis mnie nagle puszcza. Nie jestem w stanie złapać równowagi i lecę ścianę. Czuję mocne uderzenie w głowę i taki ból, że nie jestem w stanie utrzymać się w pozycji stojącej.
Budzą mnie podniesione głos, a tak naprawdę to są krzyki. Jestem już świadoma, ale podniesienie powiek jest dla mnie tak męczące, że na razie nie jest w stanie tego zrobić.
– Przecież to do cholery nie było mocne uderzenie, nie mogła od tego stracić przytomności – broni się Louis. Łatwo rozpoznaje jego głos.
– Ona ostatnio ma zbyt wiele stresu. Daj jej spokój! Nie chce żeby się rozchorowała.
– Nie taka była do cholery umowa. Miałem ją odzyskać, zapewniałeś mnie o tym raz po tym jak się obudziłem. A teraz co? Ze wszystkiego chcesz się wycofać!
Czyli oni to już od dłuższego czasu to wszystko planowali.
Szkoda, że nikt, nie postanowił zapytać mnie o zdanie. Na pewno zrobiłabym wszystko by temu zapobiec.
Otwieram już oczy, bo mam dość tych ich rozmowy. Muszę dać im do zrozumienia, że nie mają już prawa zdecydować za mnie.
– Nienawidzę was – syczę i staram się podnieść do pozycji siedzącej. Jest to trudne, ale ja jestem uparta i mi się to udaje.
– Ava – mówi mój brat i siada obok mnie. Kładzie dłoń na moim policzku, a ja szybko ją ściągam.
Ignoruje jego zmartwione spojrzenie. Nie twierdzę, że on mnie nie kocha, ale jego decyzje teraz mnie ranią i niszczą moje życie.
Kładę dłoń na moim brzuchu, bo ciężko mi już ignorować ten ból w podbrzuszu, który mnie atakuje od kiedy tylko się obudziłam. Najwyraźniej nerwy coraz bardziej dają mi się we znaki.
Jak już Niall dojdzie do siebie i wrócimy do naszego życia to na pewno wszystko się ułoży.
– Potrzebujesz się od niego odciąć. Zbyt dużo czasu z nim spędziłaś i straciłaś racjonalne podejście do życia. Za miesiąc, a może nawet mniej inaczej na to wszystko spojrzysz. Zobaczysz siostrzyczko.
– Ty nic nie rozumiesz. Skoro ty zakochałeś się w Laurze to czemu sądzisz, że ja nie mogłam w Niallu.
Na jego twarzy pojawia się zamyślenie.
— Skończmy wreszcie z tymi głupotami — przerywa nam Louisa.
Gdyby jego tu nie było to wszystko by szło o wiele łatwiej.
Ból w podbrzuszu zaczyna się nasilać przez co się krzywię. Przez to wszystko ostatnio spóźniał mi się okres, więc pewnie wreszcie przyszedł i to że zdwojoną siłą.
— Coś cię boli? — pyta mój brat dotykając mojego ramienia.
Wstaje, bo chcę to rozchodzić, ale zauważam na prześcieradle czerwone plamy w miejscu, w którym siedziałam.
Liczę na waszą opinię
![](https://img.wattpad.com/cover/326452657-288-k83875.jpg)