Przez następne dni staram się traktować Louisa z jak największą rezerwą. Niestety nie jestem na tyle dobrą manipulatorką by przekonać Louisa o swojej miłości przy okazji nie mając wątpliwości czy moje zachowanie względem niego jest odpowiednie.
Staram się jednak przypominać o tym, że kocham Nialla i o dziecku, które noszę.
− A może tak wybierzemy się na spacer? – proponuje jak siedzimy razem w salonie.
Czy on naprawdę chce mnie zabrać na zewnątrz. Od tych dziewięciu dni, które tu spędziłam pragnę chociaż na moment się przewietrzyć.
− Mówisz poważnie? – jeśli sobie ze mnie żartuj to dam mu popalić.
− No jasne, przecież dobrze wiem, że nie znosisz bezczynności. A ja nie lubię jak źle się czujesz – uśmiecham się na jego słowa i szybko wstaje.
− No to już chodźmy – popędzam go.
− Okej, ale leć coś na siebie zarzucić, bo nie chce byś się przeziębiła – przewracam oczami na jego słowa i idę na górę.
I dopiero jak biorę bluzę to uświadamiam sobie, że to będzie doskonała okazja do ucieczki. Lepszej już na pewno nie będzie.
Kurwa, ale ja nawet nie wiem gdzie my się znajdujemy. Nawet jak uproszę kogoś by pożyczył mi komórkę i zadzwonię do Nialla to nie będę w stanie mu wytłumaczyć gdzie powinien po mnie przyjechać.
Chociaż nie, najpierw zapytam o lokalizację i dopiero zadzwonię do męża. A w ostateczności pójdę na komisariat policji i nie wdając się w szczegóły poproszę o pomoc.
Nie będą mi przecież mogli odmówić.
Schodzę na dół i robię wszystko by nie okazywać żadnych emocji. On nie może się niczego domyśleć.
− Mam nadzieję, że dzięki temu wyjściu poczujesz się trochę lepiej – kiwam głową, a następnie chwytam go za rękę, którą do mnie wyciąga.
Okazuje się, że park jest bardzo blisko domu Louis, więc dotarcie do niego nie zajmuje nam długo. Po opuszczeniu auta Louis znowu łapie mnie za rękę i trzyma bardzo blisko siebie.
Ja i tak znajdę okazję by mu się wyrwać.
Nagle on jednak przystaje, chwyta mnie w pasie i przyciąga do siebie. Łapie mnie za tył głowy i zaczyna całować.
Przez chwilę nie wiem co robić, ale szybko się opamiętuje i go od siebie odpycham.
− Co ty robisz do cholery? – pytam wzburzona. Co on sobie wyobraża?
− Właśnie tworzę dowód, że jesteś ze mną z własnej woli – marszczę brwi ze zdziwienia i dopiero po chwili uświadamiam sobie co to znaczy.
Gwałtownie się odwracam i widzę jakiego mężczyznę z aparatem.
Ja pierdole, ale ja jestem głupia. Dałam się podejść jak małe dziecko.
— Nienawidzę cię! — krzyczę i uderzam go w twarz.
Biegnę też przed siebie, bo chcę się znaleźć jak najdalej od niego, ale on w porę łapie mnie w pasie.
Cholera jakim prawem on jest taki szybki?Przecież tyle czasu spędził w szpitalu, powinno to się jakoś odbić na jego zdrowiu.
Walczę z nim i zaczynam krzyczeć wzywając pomocy.
Jesteśmy w publicznym miejscu i ktoś musi mnie usłyszeć.
— Daj już spokój — zakrywa moje usta dłonią i ciągnie mnie do auta.
Wypycha mnie na tylne siedzenie i zamyka drzwi. Następnie zajmuje miejsce za kierownicą.
— Nie myśl, że Niall w to uwierzy. On wie, że go kocham — mówię z tylnego siedzenia.
— To jest psychopata, jak zrozumie, że wasz związek to już przeszłość to znowu wpadnie w szał. Wierz mi, sama nie będziesz chciała do niego wracać.
Wiem, że Niall bywa gwałtowny, ale mnie kocha i nic poza tym nie ma znaczenia.
— Nie ważne co się stanie, ja zawsze wybiorę Nialla! — staram się by mój głos aż ociekał jadem.
Nie zamierzam ukrywać, że jestem na niego wściekła.
A Niall na pewno nie uwierzy, że od niego odeszłam. Wie przecież, że go kocham.
Liczę na waszą opinię.