Zajadam się winogronami i przechadzam po domu. Muszę sprawiać wrażenie, że naprawdę myślę o wspólnym życiu z Louis'em, bo w innym wypadku on zagrozi mojemu dziecku. Póki nie wymyślę niczego lepszego muszę grać tę w grę. Innej opcji nie ma.
— Nie mamy nic dla małej. A tak naprawdę to ja nic tu nie ma. Ciągle chodzę w tym samym ubraniu, które w nocy piorę i suszę. Dalej tak nie może być.
— Zgadzam się. Nie wiem jednak nie wiem co ci dokładnie kupić. Wcześniej nosiłaś rozmiar małe M, a teraz sam nie mam pojęcia.
— Musisz zabrać mnie na zakupy.
— Nie — odpowiada szybko. Najwidoczniej jeszcze mi tak nie ufa. Trudno, cudów też się nie spodziewałam.
— Pamiętaj jednak, że nie znoszę sukienek. Nie zgadzam się, więc nosić ich na co dzień — mimo wszystko nie zamierzam ułatwiać mu zadania. Może to być dziwne, ale Louis lubi jak jestem dla niego wredna. Atmosfera musi być taka jak wtedy gdy byliśmy razem.
— Oby ta mała nie była taką złośnicą jak ty — marudzi, ale ja doskonale wiem, że jest zadowolony.
Nagle jednak atakuje mnie ostry ból brzucha. Wypuszczam talerz z ciemnymi winogronami z ręki i zginam się w pół. Nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa, lecz przed upadkiem ratuje mnie Louis.
— Ava co się dzieje? — pyta pośpiesznie, a ja nadal się krzywię przez ten ból. Jest on tak intensywny, że nie mogę się nawet odezwać.
Kurwa co się dzieje? Oby nic złego się nie stało z moją córeczką.
— Ava mów do mnie, bo nie mam pojęcia co zrobić — wydaje się przerażony co mnie w ogóle nie uspokaja.
— Zabierz mnie do szpitala — proszę go. Dzieje się coś złego. Ani ja ani Louis nie mamy tyle wiedzy by coś z tym zrobić.
— Nie mogę. Jesteśmy zbyt blisko twojego domu, jeśli pojedziemy do szpitala to oni nas z łatwością namierzą. A wtedy cię stracę, nie zgadzam się — znowu się krzywię. Jak on może on tym teraz myśleć? Czuję się jakbym umierała.
— Sprawdź czy krwawię! — rozkazuje mu.
Przymykam też oczy, bo mam nadzieję, że odpowie przecząco, bo jeśli tak jest to znaczy, że sytuacja jest beznadziejna. Możliwe, że to jedynie ból spowodowany nerwami.
— Nic nie widać.
— Sprawdź dokładnie! — nie interesuje mnie to, że będzie mnie dotykał. Liczy się tylko to by nie było krwi. To jest najważniejsze.
Louis wsuwa mi rękę w majtki i szybko ją wyciąga. Na jego palcach zauważam czerwone plamy.
Kurwa czemu to się musi dziać?
— Spokojnie zaraz wezwę do ciebie lekarza, który miał odebrać twój poród. On na pewno coś na to poradzi.
— To będzie trwało zbyt długo. Błagam — proszę patrząc mu prosto w oczy.
Czemu on nie może zrozumieć powagi sytuacji.
— Musisz się uspokoić. To jest naprawdę dobry lekarz tylko przekupny. Na pewno ci pomoże, da jakieś leki i będzie okej — mówi to bardzie dla siebie, bo mnie na pewno te słowa nie uspokoją.
Przez ból i strach zaczynam płakać. Nie potrafię się przed tym powstrzymać.
Bierze mnie na ręce i niesie do swojego pokoju gdzie od kilku dni śpimy.
— Został mi niecały miesiąc do terminu, równie dobrze poród mógł się już zacząć. Takie przypadki się zdarzają, a skoro jest krew to znaczy, że coś jest nie tak. Pomóż mi.
Znowu atakuje mnie ból, ale tym razem jest tak silny, że nie mogę się powstrzymać przed krzykiem.
— Jeśli nie zabierzesz mnie do szpitala to umrę tu ja i moje dziecko! — krzyczę i niestety wiem, że to prawda.
Liczę na waszą opinię.