Jezioro oświetlały dwie latarnie na gnijącym molo. Wiatr ucichł i woda była spokojna. Dało się słyszeć tylko męski głos. Jakiś chłop śpiewał tu piosenki Jasona Derulo, niebywale przy tym fałszując. Graham i Manuel nie musieli specjalnie wytężać wzroku, by zobaczyć na brzegu jego sylwetkę. Tym razem Coxon bardzo szybko skojarzył układ fałdek na grzbiecie śpiewaka.- O nie, to ten cały Śmietaniarz. - szepnął do alternatora. Reprezentant oblecha był za bardzo pochłonięty, by zdać sobie sprawę, że został nakryty. - Podejrzewali go o podpalenie. Myślałem, że trafił do aresztu.
- Może znaleźli innego kandydata. - zaproponował Fettner. Kawałki serwetek przymarzły mu do nosa.
Podeszli kilka kroków ku wodzie. Z bliska mogli zaobserwować, że Śmietaniarz był nagi do pasa, a poniżej zasłaniał go gruby ręcznik. Na stopach miał japońskie klapki, a na głowie kask do jazdy na rowerze. Sztuczne loczki na jego głowie wyglądały mokro. Chyba tu morsował. Niespodziewanie wycelował w niebo pałką wodną. Śpiewał Want To Want Me.
- Przypomina statuę wolności. - dodał Manuel, ale twerker nie potrafił się z nim zgodzić.
- Chyba statuę zniewolenia. Opętania przez demony. - nadal rozmawiali cicho. Pod odpowiednim kątem było to całkiem romantyczne. - Ja bym nie podchodził bez kija.
- No co ty, to tylko klubowa gwiazdeczka. - alternator puścił łokieć Grahama i zaczął włazić w szuwary. - Nie zamierzam mu przeszkadzać w jego... Czymkolwiek.
Po ostatnim refrenie chłopak zmienił repertuar. Zdążył już zedrzeć sobie gardło.
- Pan jabłko i pan gruszka. - nucił sobie rozmarzony. - Pan gruszka, pan pietruszka.
Fettner podciągnął rękawy i przykucnął nad brzegiem jeziora, które okazało się zamarznięte. Musiał wejść na lód, by sięgnąć do przerębli. Śpiewak nadal go nie widział, choć dzieliły ich zaledwie metry.
- Pan jabłko jest malutki...
Zdał sobie sprawę, że nie jest sam, kiedy alternator z pluskiem włożył ręce do zimnej wody i aż zadzwonił zębami. Patrzyli na siebie przez chwilę w idealnej ciszy. Przerwał ją pisk Śmietaniarza, który cnotliwie naciągnął ręcznik na gołą klatę. Gapił się na skoczka jeszcze moment, zanim wziął nogi za pas. Może nie lubił mieć świadków, kiedy rozbierał się do rosołu na mrozie, a może nie przepadał za widokiem krwi.
- Spłoszyłeś chłopaka. - powiedział Graham, siadając w szuwarach. To wcale nie była zła miejscówka. - I bardzo dobrze.
Fettner czym prędzej umył ręce i ochlapał twarz. Miał szczęście, że samowar Mongoła nie złamał mu nosa.
- A niech się toczy kulą. Przez niego przegrałem równowartość pięciu piw.
- To nie był sprawiedliwy konkurs, raczej zawody w wyciąganiu chuja z wody. - ocenił Coxon, mając na myśli oczywiście pojedynek twerkerów. - Wygrałbym z nim na spokojnie, ale Angelo wtrącił się ze swoim życzeniem.
- Przynajmniej masz go z głowy. Ode mnie jeszcze niczego nie chciał, a nadchodzą nieciekawe czasy.
Graham wolał nie pytać, o jakiego rodzaju nieciekawe czasy mu chodzi. Podniósł pałkę porzuconą przez Śmietaniarza i zaczął nią wymachiwać.
- No tak, też jesteś mu winien przysługę.
- Dopadł mnie na stypie i wszystko rozdupczył.
- Tej stypie po Norwegu, co umar?
- Tak. Oskórowali i zrobili z niego eksponat muzealny. Podobno raz komuś powiedział, że tak by chciał.
Patrząc daleko twerker zdał sobie sprawę, że nadal nie są tu sami. Na przeciwnym brzegu jeziora ktoś stał. Obok niego siedział drugi ktoś.
CZYTASZ
Zima, a życie jest szorstkie
HorrorKrzysiek zamykaj te drzwi. Uwaga: Fan(?)fik zawiera opisy śmierci, twerkowania, obcowania zmarłych i jazdy autobusem w godzinach wieczornych. (Lista może ulec aktualizacji) Miejsce akcji? Nie. Zaginamy czasoprzestrzeń. TO JEST NAJBARDZIEJ PASKUDZIST...