Nie mogę się doczekać

42 2 10
                                    

Graham odwinął kołnierz i poprawił włosy, które chwilę wcześniej potraktował suchym szamponem. Rzucił swojemu odbiciu w lustrze pożegnalne spojrzenie, po czym wyszedł z domu. Na jego żwirowym podjeździe czekał już samochód Jake Szczoty jego znajomego z autobusu. Była piątkowa noc, więc postanowili rozerwać się w jakimś klubie na dobre zakończenie tygodnia.

- Hej. - przywitał się Szczota, gasząc papierosa.

- Hej. - odpowiedział mu Coxon, ładując się na miejsce pasażera. Dobrze wiedział, że kolega nie jest specjalnie rozmowny, zanim nie podleje się alkoholem. - Co to za miejsce?

- Prestiżowe. - Jake ruszył. Skierował się na prawo, ku centrum miasta. - Nazywa się Zgromadzenie Wężowników.

Droga minęła w ciszy, jednak Graham czuł w kościach, że jest to cisza przed burzą. Musiała być, bowiem klub wybrany przez Szczotę nie wyglądał na miejsce dla stypiarzy. Niski budynek świecił się wszystkimi kolorami tęczy, ale z całą pewnością nie były to lampki choinkowe. Z wewnątrz dobiegało echo głośnej muzyki, od której ściany trzęsły się w posadach. Ich rezonans zapraszał do paszczy wilka.

Kawalerzy przecisnęli się przez tłum taneczników i usiedli za barem. Jake postawił im po drinku. Zaniedbany barman ociągał się z realizacją zamówienia. Obok gibała się grupa blacharek w tandetnych dresach i sztucznych rzęsach na kształt mioteł. W głębi sali jakiś wodzirej w cylindrze dyrygował grupą pląsających samców.

Co ciekawe, tym razem Szczota nie czekał, aż procenty uderzą mu do głowy. Wychylił drinka w dwóch haustach, zeskoczył ze stołka i pociągnął kolegę za rękaw. Graham niechętnie odstawił kieliszek i pozwolił się zaciągnąć na parkiet.

Z początku ruchy obojga były nieśmiałe, ale wraz z upływem czasu nabierali pewności siebie, swobody i jako-takiej gracji. Kiedy DJ zapodał Apple Bottom Jeans, Coxon zaczął twerkować. Och, co to było za twerkowanie! Nie robił tego od tygodnia lub dwóch. Kiedy już wszedł w trans, mógł poczuć, jak z każdym ruchem wytrząsa z siebie wszystkie negatywne emocje, jakie nabudowały się w nim od zerwania z Twoją Mamą. Szczota stanął za nim i podążał rękami za jego odwłokiem. Udało im się zwrócić na siebię uwagę blacharek, co wyraźnie spodobało się Jake'owi.

- Ten tyłek jest kangura! - krzyknęła oczarowana blondyna, a jej towarzyszki pokiwały głowami na potwierdzenie.

Gdyby pociągnęli to przedstawienie jeszcze chwilę dłużej, Grahamowi niechybnie udałoby się wyrwać którąś z nich. Przerwał im dźwięk głośno otwieranych drzwi. Wiele okolicznych głów zwróciło się w ich stronę, a Szczota i Coxon poszli za ich przykładem.

Na progu stało czterech mężczyzn w zimowych kurtkach. Trzech z nich niknęło w mroku nocy, jednak ten czołowy był doskonale widoczny. Graham rozpoznał w nim zabłąkanego alternatora, z którym minął się podczas ostatniej przejażdżki taksówką. Ten również musiał go rozpoznać, bo skrzyżował z nim spojrzenie na dłuższą chwilę.

Zachłysnął się powietrzem, czując, jak nieznana siła utrafia go prosto w serce. Klubowa muzyka zdawała się cichnąć, ledwie zarejestrował też pisk blacharki w różowej bomberce. Dziewczyna omdlała i wylądowała w ramionach koleżanki.

- Wstrętna hotka. - skomentowa tamta, klepiąc różową lalę po policzku.

Oddała ją blondynie, która zaczęła wycofywać się pod otwarte okno. Coxon patrzył, jak wiotkie nogi nieprzytomnej znikają w tłumie. Jake postanowił podążyć ich śladem, zostawiając kolegę na pastwę tłumu.

Tym razem DJ postawił na You Reposted in the Wrong Neighbourhood. Zacienione trio rozpełzło się po sali. Alternator nie przejął się spojrzeniami taneczników i podszedł prosto do Grahama. Ten zdał sobie sprawę, że nadal zastyga w wypiętej pozycji, z głową odrzuconą do tyłu. Skorygował się, gdy facet wyciągnął ku niemu dłoń.

Zima, a życie jest szorstkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz