Młody mężczyzna spokojnym, acz szybkim krokiem przemierzał skąpane w mroku korytarze budynku. Ciemne, delikatnie lokowane końcówki jego włosów, okalały jego kamienną twarz. Szedł wyprostowany niczym struna, nie zwracając uwagi na otoczenie. Drewniana podłoga, przysłonięta szkarłatnym jak krew dywanem, skrzypiła i uginała się pod jego ciężarem z każdym kolejnym stawianym przez niego krokiem. Kiedy był już niemalże pod samymi drzwiami gabinetu, dostrzegł, iż wychodzi z niego męska sylwetka. Gdy go mijał, nie podniósł na niego wzorku spod czarnego, dość obszernego kapelusza. Nakrył się płaszczem jeszcze bardziej i przyspieszył kroku. Brunet odwrócił się za nim i przez chwilę wpatrywał się w jego plecy z uniesioną do góry brwią, lecz po chwili, wybił się z szoku, wzruszył lekceważąco ramionami i spowrotem skierował się do pomieszczenia, które go interesowało.
Zapukał głośno w dębowe drzwi i czekał. Po chwili usłyszał stłumione głos, mówiący donośne "proszę!". Pchnął je, przekroczył próg i natychmiast zamknął. Paroma energicznymi susami pokonał drogę dzielącą go od mężczyzny. Usiadł na przeciwko niego, a na ciemnym drewnie biurka, tuż pod jego nosem, pojawiła się fotografia dotąd nieznanego mu chłopaka. Na oko miał dwadzieścia, może dwadzieścia jeden lat. Jego twarz przyozdabiały niewidoczne na pierwszy rzut oka piegi. Czekoladowe tęczówki spoglądały w bok z ciepłą iskierką, czającą się w nich. Czupryna zaczesana na jeżyka, stanowczo przyciągała wzrok.
- To twoje nowe zlecenie - odezwał się Morro, gdy Cole uniósł na niego zaciekawione spojrzenie. - Klient prosił byś się do niego zbliżył i trochę pomieszał w uczuciach. Wiesz, pomęczyć go psychicznie, zanim się go pozbędziesz - wyjaśnił i poprawił zielone pasmo włosów, wpadające mu w twarz.
- Podobno nieźle rozrabia - Brookstone parsknął pod nosem, kręcąc głową z politowaniem i rzucił zdjęcie spowrotem na blat mebla.
- Dowiedziałem się, że może nam zaszkodzić, nawet bardzo. Występował jako świadek w sprawie zabójstwa tej Amber czy jak jej tam było - oznajmił ze stoickim spokojem. Żaden grymas nie wstąpił na jego twarz, gdy mówił o śmierci człowieka. Tyle razy ją widział i tyle razy sam zabijał, że przestało to na nim robić jakiekolwiek wrażenie. Przechodził wobec tego obojętnie. Nawet okiem nie mrugnął. Wchodzisz, robisz, co do ciebie należy i znikasz, niczym cień. Co w tym trudnego? Dla niektórych wydawałoby się to banalnie proste, jednakże jeden z jego pracowników chyba za dużo rozmyślał, jakiej broni powinien użyć. Gdyby nie on sam, Jay dawno by już wyleciał. Zlitował się nad nim. Wbrew wszystkiemu, spisywał się dobrze i nie chciał nikogo przekreślać po jednej wpadce w całej karierze. Skoro miał z tego zyski, po co się go pozbywać?
- Ta, no słyszałem. Jay ciągle gada o jego siostrze, zabujał się w niej - przewrócił oczami, a Morro czym prędzej rzucił na niego okiem. Jego usta rozciągnęły się w diabelskim uśmiechu.
- Oh, to ciekawe - obrócił się na fotelu w stronę okna, które umożliwiało mu widok na obrzeża miasta, gdzie znajdowało się biuro. Podszywali się pod firmę z usługami, odnośnie spraw sądowych. Rozwody, doractwo prawne. Policja ani razu nie była w tej części Ninjago na tyle długo, by zainteresować się ich "działalnością". W końcu, nie za to im płacą. - Ale nie moja sprawa, w kim się Walker zakochuje.
- Rozumiem. Będę już szedł, muszę poszukać informacji na jego temat - gdy miał już wstawać, przed nim pojawiła się dość gruba teczka, do której przyczepione było zdjęcie wcześniej wspomnianego chłopaka. Tylko, że tym razem zostało ono przymocowane no teczki, przy pomocy spinacza do papieru.
- Tutaj masz wszystko, a przynajmniej znaczną część - objaśnił i wstał z masywnego fotela biurowego. - Radził bym ci, abyś przejrzał jego media społecznościowe. Często wyjeżdża z miasta, więc jak go nie będzie, no to przepraszam bardzo, ale będziesz musiał pojechać do niego, żeby wykonać zlecenie. Klient mówi, że jemu jakoś bardzo się nie spieszy, ale wiesz. Im szybciej, tym lepiej. Masz naprawdę sporo czasu, klient mówił, że nie śpieszy mu się jakoś bardzo. Wyjeżdża, także wiesz... Masz spore pole do popisu. Im więcej czasu, tym dłużej będziesz go męczył - rzekł beznamiętnie, obracając w palcach srebrny pierścionek z wygrawerowanym napisem "znakomitość", spoczywającym na jego palcu serdecznym. Tuż obok napisu, przytwierdzona była mała półkula z czerwoną cieczą w środku. Morro nigdy go nie zdejmował. Trzymał, niczym najcenniejszy skarb, nie dając nawet dotknąć. Przejrzał na szybko papiery, po czym pokręcił głową, dając znać, iż przyjmuje zlecenie.
CZYTASZ
𝖬𝗈𝗋𝖽𝖾𝗋𝖼𝗓𝖾 𝗎𝖼𝗓𝗎𝖼𝗂𝖾 || 𝖫𝖺𝗏𝖺𝗌𝗁𝗂𝗉𝗉𝗂𝗇𝗀 [TRWA KOREKTA]
Fanfiction[𝖢𝗈𝗅𝖾 𝖡𝗋𝗈𝗈𝗄𝗌𝗍𝗈𝗇𝖾 × 𝖪𝖺𝗂 𝖲𝗆𝗂𝗍𝗁] Cole Brookstone jest płatnym mordercą, pracującym na zlecenie. Kiedy dostaje nową robotę, by zbliżyć się do niejakiego Kai'a Smith'a i go zabić, tak jak resztę swoich ofiar, Cole po pewnym czasie...