- Dlaczego mi to zrobiłeś, Merlinie?! - krzyknął Draco, kopiąc z frustracji leżący koło jego nogi kamień, aby po chwili tego pożałować. - Ałć! - syknął, chwytając się za stopę, kiedy tępy ból przeszył jego palce, promieniując aż do kolana.
Miał ochotę wrzeszczeć, wrzeszczeć i przeklinać właścicielkę posiadłości, w której został uwięziony. Jego „wolność" poruszania się została brutalnie ograniczona tak szybko, jak się pojawiła. Tak, mógł przemieszczać się po budynku. Tak, mógł wyjść na świeże powietrze i iść gdzie tylko mu się zachciało. Problem tkwił w tym, że każde drzwi, nie licząc jego własnych były zamknięte. Problem tkwił w tym, że nieważne, w którą stronę się skierował, zawsze wracał do miejsca wyjścia. Problem tkwił w tym, że niezależnie od tego jak ładnie i poprawnie brzmiała jego pełna swoboda, nadal był szczelnie zamknięty i śledzony na każdym kroku.
Ale się nie poddawał. Już trzeci dzień z rzędu, kiedy tylko wstawało słońce, wychodził z pokoju, poszukując czegokolwiek co mogłoby pomóc mu uciec, albo chociaż zorientować się, gdzie jest. Nie porzucał nadziei, że najprawdopodobniej coś przegapił i idąc po raz kolejny tym samym, nudnym korytarzem teraz to zauważy.
Ale nic takiego się nie wydarzyło.
Zmęczony, zły i rozdrażniony, zatrzasnął za sobą drzwi do pokoju tak mocno, że przez chwilę już widział jak wylatują z zawiasów. Kiedy jednak tak się nie stało, podszedł do okna, otwierając je na oścież i próbując się uspokoić w powiewach zimnego, lutowego powietrza. Nic to nie dało.
Tak samo jak jego wysiłki.
Wszystko co robił było bez sensu. Niezależnie jak się starał, nie był w stanie nic zdziałać. Nic. Bez magii był całkowicie bezużyteczny. Całkowicie niepotrzebny, zbędny. Nikt by nie zauważył, gdyby nagle zniknął, bo sam niczego do świata nie wnosił.
Przestań tak myśleć!
Dlaczego akurat w tym momencie usłyszał głos Harry'ego? Czy chłopak w ogóle jeszcze o nim pamiętał? Czy zaczął go szukać? Przecież Draco sam powiedział mu, żeby go zostawił w spokoju. Może pomyślał, że z własnej woli postanowił odejść z Hogwartu, bo miał go dość?
Złapał się za głowę.
A co jeśli Harry ucieszył się, że zniknął? Co jeśli swoim wyparowaniem dał mu więcej swobody? Czy to nie oznaczałoby, że wcale nie musi wracać? Nie musi szukać drogi ucieczki? Może położyć się i cieszyć brakiem jakichkolwiek obowiązków?
Skup się, Draco! Skup się i zacznij mnie szukać w przestrzeni, nie na ziemi!
Harry?
Pomyśl o zasadach, pomyśl o prawach każdego czarodzieja!
Harry!
Idź do miejsca, gdzie nikt cię nie widzi i wołaj!
Wołaj? Jak? Kogo? Nic z tego nie rozumiał.
Zaczął się cofać, prawie wyrywając sobie włosy z głowy, aż w końcu poczuł przeszkodę i niekontrolowanie opadł na łóżko, natychmiast chowając twarz w poduszce.
Było za późno. Był za bardzo zmęczony.
Chciał tylko wrócić do domu.
***
Na początku Draco uważał jedynie, że ma pecha. Było to możliwe, w końcu szczęście w życiu było limitowane. Po kilku dniach zaczął się jednak zastanawiać, czy w jakikolwiek sposób nie podpadł Matce Naturze i czy przypadkiem się na nim nie mści, za coś, o czym nie miał pojęcia. Teraz był pewny jednego – Merlin go nienawidził.

CZYTASZ
Mały Wypadek (drarry)
Fanfiction"- Dyrektorze, mamy problem..." __________ Trwa lekcja eliksirów. Snape uprzykrza życie Gryfonom, Ślizgoni zyskują punkty, a Ron przeklina pod nosem. Nic nowego. Dzisiejszą porażką większości uczniów miał być eliksir odmładzający. Jednak co będzie...