Rozdział 35 - Harry

439 23 21
                                    

Dlaczego tak długo mu to zajęło? Dlaczego wpadł na to dopiero teraz?

Odkąd natknął się na korytarzu na Śmierciożerców, młody Malfoy nigdzie nie chodził sam. Nie chciał ryzykować. Nie mógł sobie pozwolić na... Po prostu wolał być ubezpieczony. Za każdym razem, gdy opuszczał pokój, prosił Podnóżka, aby bezpośrednio przenosił go na skraj lasu. I dzisiaj było tak samo. Najpierw spędził dwie godziny idąc cały czas przed siebie dopóki, jak zwykle, nie zrozumiał, że stoi dokładnie w tym samym miejscu, z którego wyszedł. Następnie obszedł dom dookoła, w poszukiwaniu śladów pozostawionych przez rzucone na to miejsce bariery, ale i to nie odniosło skutku, po raz kolejny uświadamiając go, że zaklęcia zostały stworzone przez kogoś, kto wiedział co robi. Na samym końcu, zrezygnowany, usiadł na schodach przed wejściem do posiadłości i zamknął oczy, czując jak chłód lutego piecze go w policzki.

Westchnął.

Skup się, Draco! Skup się i zacznij mnie szukać w przestrzeni, nie na ziemi!

Prawie podskoczył, słysząc w głowie znajomy głos.

- Harry...?

Nie. Znaczy tak, ale w tym momencie Gryfon nie próbował się z nim skontaktować. Nie teraz. Był prawie pewny, że już to kiedyś słyszał i z jakiegoś powodu zapomniał. Tylko... dlaczego?

Pomyśl o zasadach, pomyśl o prawach każdego czarodzieja!

Idź do miejsca, gdzie nikt cię nie widzi i wołaj!

Zamarł, czując jak jego myśli zaczynają pędzić w każdą, możliwą stronę, przeplatając się, łącząc i na nowo mieszając.

Aż w końcu docierają na miejsce, dokładnie tam gdzie powinny. Do poprawnego rozwiązania.

Dlaczego...? Dlaczego był tak głupi? Jak mógł o tym zapomnieć? Jak mógł nie wpaść na to wcześniej?

- Zabierz mnie do pokoju, Podnóżku – szepnął.

Czuł się jak w transie. Wiedział dokładnie, co ma teraz robić.

Kiedy tylko znalazł się w swojej sypialni, zrzucił płaszcz, nie zastanawiając się, gdzie spadł i upadł na kolana, zamykając oczy.

Jednym z obowiązków Władcy było odpowiadanie na wołania swoich poddanych. Każde jedno stworzenie magiczne łączyła z nim pewna na co dzień niewidzialna więź, z której można było korzystać, w zależności od potrzeb. Oczywiście, jeśli ktoś nie był chroniony nieznanymi nikomu barierami. Nie było możliwe, aby Draco teleportował się do Harry'ego, ale... Ale Harry może wszystko. Jeśli tylko Malfoy pokaże mu gdzie jest.

To było tak proste i oczywiste jednocześnie, że naprawdę nie wiedział, dlaczego nie wpadł na to wcześniej. Ba, nawet bez podpowiedzi Pottera powinien się tego domyślić. Najwyraźniej brak różdżki zaćmił mu umysł.

Teraz musiał się jedynie skupić. Odnaleźć to połączenie, którego nigdy nie użył. Sięgnąć do swojego Władcy, dać mu znać, gdzie się znajduje i że potrzebuje jego pomocy. Prosić Merlina, aby tego dnia był dla niego łaskawy, aby dał mu to, czego tak bardzo chciał, czego tak potrzebował już od dawna.

Nie wiedział, czy to co robi ma sens. Nie wiedział, nie dostał wcześniej instrukcji. Może dla innych łączenie się z Władcą było czymś naturalnym, ale on...

- Za dużo myślisz.

Ciepła, boleśnie znajoma dłoń spoczęła na jego policzku, delikatnie unosząc jego spuszczoną głowę.

I wtedy poczuł usta, ostrożnie zakrywające jego własne. Został pocałowany. Pocałowany z tak wielką ilością miłości, radości, ulgi, pasji i oddania, że gdyby tego nie doświadczył, nie uwierzyłby w możliwość przekazania takiej ilości emocji jednocześnie w tak krótkim czasie.

Mały Wypadek (drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz