- Wróciłem, moja pani.
- Mam nadzieję, że przynosisz mi dobre wieści.
- Wszystko poszło zgodnie z planem, pani. Aurorzy nie przystąpili do zaawansowanej procedury kontroli genetycznej.
- Doskonale. Dobrze się spisałeś.
- Dziękuję, pani.
- Możesz odejść.
***
- Dasz radę stanąć? - spytał cicho Harry, nie przestając gładzić pleców Ślizgona. Nie wiedział ile czasu już tak siedzieli, ale jego żołądek zaczął dawać o sobie znać. On sam nie miał nic przeciwko sprostaniu jego wymaganiom, jednak wszystko zależało od stanu blondyna.
- Chyba tak – odpowiedział słabo chłopak, wyplątując się ostrożnie z jego objęć.
- Poczekaj – rzucił szybko Potter, wstając szybko i chwytając go jedną ręką w pasie, a drugą opierając o jego pierś. - Tak ci będzie łatwiej.
Malfoy nie odpowiedział. Harry był pewny, że w jego umyśle toczy się teraz wojna pomiędzy racjonalną częścią z ulgą dziękującą za pomoc, a tą dumną, która uważała całą sytuację za upokarzającą. W końcu jednak uniósł na niego nieśmiałe spojrzenie i przeniósł ciężar na nogi, najwyraźniej starając się jak najmniej opierać na Gryfonie. Gryfonie, który bardzo cieszył się, że postanowił chwycić go wcześniej, bo ledwo Draco zdążył się wyprostować, już leciał do przodu, całkowicie nie panując nad swoim ciałem.
- Spokojnie – powiedział Harry, trzymając go blisko siebie i nie pozwalając na jakikolwiek upadek. - Będzie dobrze – dodał łagodnie. - Twój umysł przyzwyczaił się do nieco mniejszych rozmiarów i musi od nowa nauczyć się żyć w takim ciele. Nie powinno mu to zająć dużo czasu. W końcu jednak wrócisz do dawnej sprawności.
- Praktycznie nie czuję nóg – stęknął Malfoy, najwyraźniej porzucając jakąkolwiek dumę i całkowicie się na nim wieszając. - Chociaż nie, to złe określenie. Nie panuję nad nimi. Po prostu robią co chcą.
- W takim razie...
Potter nie zastanawiał się długo, jednym zgrabnym ruchem podnosząc chłopaka tak, że jedną rękę miał na jego plecach, a drugą pod kolanami. Zlekceważył zaskoczony pisk blondyna, który uczepił się go jeszcze mocniej niż wcześniej i, jakby nigdy nic, ruszył w kierunku łazienki, po drodze każąc swojej magii zdobyć dla nich jakieś ubrania.
- Jestem ci bardzo wdzięczny, że mi pomagasz – odezwał się w końcu Draco, kiedy posadził go na brzegu wanny. - Ale mógłbyś mnie wcześniej ostrzec.
- Wybacz mi więc – zaśpiewał Gryfon, zadowolony z faktu, że na twarz Malfoya powróciły namiastki koloru. - Postaram się zapamiętać na przyszłość.
- Na jaką przyszłość? - spytał Draco, obrzucając Pottera niepewnym, ale jednocześnie trochę oburzonym spojrzeniem. Nie otrzymał odpowiedzi. W zamian za to, Harry zbliżył się do niego i zaczął powoli rozpinać guziki jego koszuli. - Co ty robisz?
- Rozbieram cię – powiedział spokojnie i całkowicie zgodnie z prawdą. - Musisz się umyć, a nie da się tego zrobić w ubraniu – wyjaśnił. - A przynajmniej nie powinno – dodał.
- Ale...! Ale...! - twarz blondyna zrobiła się jeszcze bardziej różowa niż kilka chwil temu. - Przestań! - krzyknął w końcu, najprawdopodobniej używając całej swojej obecnej siły i odpychając go rękami.
Pech chciał, że chłopak zapomniał, że siedzi na brzegu wanny. Energia jaką włożył w odsunięcie go od siebie sprawiła, że poleciał do tyłu, z głową niebezpiecznie blisko ostrego brzegu półki, na której stało mnóstwo kolorowych butelek. Niewiele myśląc, widząc wszystko jak w zwolnionym tempie, Harry szybko odzyskał równowagę i rzucił się do przodu, samemu nurkując do wanny i osłaniając chłopaka sobą. Krótki lot, głośny trzask i ślizg później, zorientował się, że leży na plecach z mocno przyciśniętym do piersi Malfoyem, a także pierwszorzędnym widokiem na biały sufit łazienki.
![](https://img.wattpad.com/cover/333171255-288-k966626.jpg)
CZYTASZ
Mały Wypadek (drarry)
Fanfic"- Dyrektorze, mamy problem..." __________ Trwa lekcja eliksirów. Snape uprzykrza życie Gryfonom, Ślizgoni zyskują punkty, a Ron przeklina pod nosem. Nic nowego. Dzisiejszą porażką większości uczniów miał być eliksir odmładzający. Jednak co będzie...