Rozdział 15

245 31 10
                                    



Kiedy zobaczyłam jego przerażenie, sama się przestraszyłam. Ale nie mogłam się bać. Nic nam nie da jeśli oboje będziemy obsrani przez tragiczną sytuację.

Po pierwsze. Nie mało znaczenia kto do nas strzelał.

Spadaliśmy, mogliśmy być mokrym plackiem, zwłaszcza że pod nami były tylko ostre skały. Napastnicy już nas nie atakowali strzałami, dlatego trzeba było skupić się właśnie na ratunku.

Ikar mocno mnie ścisnął, a ja z prawdziwym współczuciem patrzyłam jak jego majestatyczne skrzydła wyginają się w nienaturalne kąty. Pewnie tego nie czuł, ale może nawet je złamać. Pęd wiatru był konkretny, a bezwład nie pomagał mu w tym by je uchronić.

– Ikar! – krzyknęłam by przekrzyczeć wiatr. – IKAR!

W końcu na mnie spojrzał. Skupił swoje piwne oczy w moje niebieskie i już wiedziałam, że mnie wysłucha.

– Możesz schować skrzydła?! – wrzasnęłam.

Zrobił minę zbitego psa i pokręcił głową. Okej, czyli będziemy mieć większy problem później. Jak nic będą uszkodzone.

Jednak teraz najważniejsze było, byśmy się czegoś złapali, by nie spadać nadal w ta przepaść. Przepaść była naprawdę głęboka, ale grawitacja była dla nas nieubłagalna i coraz bliżej byliśmy dna.

Musiałam coś wymyśleć.

Może mieczem się jakoś zahaczyć? Może o coś uderzyć? Może zacząć się wydzierać, by ktoś nam pomógł?

Nie, ostatnie odpada. Miałam swoją dumę.

Ale może by tak poprosić Ikara?

Przez intensywne myślenie instynktownie odsunęłam się od Ikara, od jego ciasnego uścisku by zrobić sobie przestrzeń i się bardziej rozejrzeć. Nie zrobiłem tego jakoś specjalnie umyślnie. Nie, ale wystarczyło odsunąć się na parę centymetrów, by Ikar zadziała dziwnie samczo i impulsywnie.

Nie spodziewałam się tego po nim, choć umiał mnie zaskakiwać. Naprawdę, ten facet był chyba jedynym, któremu tak pozwalałam się traktować i zaskakiwać.

Gwałtownie objął mnie w biodrach i plecach. Niemal zmiażdżył mnie w uścisku i posłał mi zdecydowane spojrzenie, jakby coś w niego wstąpiło.

Męska duma się odezwała, czy coś?

– Trzymaj mnie – rozkazał.

Moja pierwszą reakcją było uniesienie brwi i oburzenie. Z jakiej paki on mi rozkazuję? Jednak nie sprzeciwiłam się. Zwłaszcza widząc, że to on wymyślił plan ratowania nas.

Dłonią chwycił własne skrzydło i niesamowicie silnie szarpnął je, by obór powietrza i wygięcie skrzydła zmieniło kierunek naszego spadania.

Byłam na siebie wściekła, ale pisnęłam kiedy gwałtownie polecieliśmy w bok na skalną ścianę.

Przygotowałam się na niezłe zerżnięcie w ścianę całym naszym ciężarem. Ale muszę przyznać, że Ikar pomyślał nawet o tym i odwrócił nas tak, że to on w ostatniej chwili walnął w ścianę.

Aż sapnął, a ja widziałam że uderzenie wypchnęło mu powietrze z płuc. Mnie zabolało, a co dopiero jego.

Obejmował mnie tak, że w swoich ramionach schował też moją głowę, dlatego też niewiele widziałam.

Ocierając się o kamienną ścianę przejechaliśmy w dół, aż nie wpadliśmy na wystający kamień, o takiej wielkości, że nas zatrzymał w pędzie spadania.

Boski IdiotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz