Rozdział 7

284 39 17
                                    



Niedzielne śniadanie było wspaniałe. Takie spokojne, ciepłe. A jedzenie było pyszne. Naprawdę. Mnóstwo owoców, czekolady i ciepłego mleka. Istny raj. A do tego Chejron jadł je razem z nami, siedząc nad gazetą i kawą bardzo długo, przez co synowie Aresa nie byli głośni i wulgarni jak zazwyczaj.

Siedziałam na swoim miejscu obok Pola i delektowałam się truskawkami, łapiąc ciepłe promienie słoneczne. Słońce wspaniale wschodziło, nadając pomieszczeniu złotawy kolor.

Byłam zachwycona.

Ale nie wszyscy byli tak zachwyceni tego ranka jak ja.

– Czy on musi z nami siedzieć?

Spojrzałam na siostrę agresywnie, gotowa jej przyłożyć, jak jeszcze raz rzuci okropnym komentarzem w stronę Aslana.

– Zamknij się, bo wbije ci nóż w oko.

– Po prostu – powiedziała naburmuszona, a zarazem przestraszona. – Ma swój stolik.

– Lubię go, jedzenie lepiej smakuje jak jest obok, zresztą, u nas jest mniej osób niż u Afrodyty.

– Mi nie wadzi – rzucił Pol, popierając moją stronę.

– Aslan, lubisz tu jeść? – zwróciłam się do swojego nowego kolegi.

– Tak – odpowiedział mi tak dla siebie charakterystycznie chrapowato.

– zostaje – zakomunikowałam pewnie – jak ci się nie podoba SIOSTRO, to usiądź na jego miejscu.

Prychnęła wściekła, ale przyjęła przegraną. Rozumiałam o co jej chodzi. Aslan nie był atrakcyjny, był wręcz bardzo brzydki, a taka estetka jak ona mogła tracić apetyt przy nim.

Ale lubiłam go, chciała by był obok mnie. Jakoś irracjonalnie chciałam go pocieszać i chronić, bo w moich oczach pod powłoką tego kamiennego stwora, był przestraszonym dzieckiem.

Zwłaszcza, że sam powiedział że miał tylko kilkanaście lat, jak go matka przemieniła w tego stwora.

Poklepałam Aslana po ramieniu i sięgnęłam po owoc, który leżał na jego talerzyku. Jadł figi i morele, kiedy ja wzięłam sobie truskawki, maliny i jagody. Wymienialiśmy się dzięki temu.

Zjadłam figę i natychmiast doznałam uczucia niesamowitej tęsknoty i żalu. To było tak nieszczęśliwe uczucie, że aż mną wstrząsnęło.

Drżałam, łapiąc się desperacko kawałka stołu. Aslan zaraz ciężko się poruszył, chcąc mi pomóc. Widział jako pierwszy, że coś nie tak.

– A ty co, orgazmu dostajesz? – rzucił Pol, trochę na siłę się śmiejąc. Ale jego chwyt za moje ramię jasno mówił, że się martwi.

Natychmiast mi przeszło. Ale zaraz po tym, nowa gama dziwnych uczuć mnie uderzyła.

Kochał figi – rozeszło się w mojej głowie.

To był dziwnie delikatny, chłopięcy głos, który słyszałam po raz pierwszy w życiu. Ale nie wydawał się obcy. Nowy, ale akceptowalny przeze mnie.

Jednak to wszystko wystarczyło bym się rozpłakała. Przetłoczenie uczuć było dla mnie nowe. Wcześniej czułam tylko adrenalinę i ekscytację. Nigdy tak żałosnego smutku, który aż mroził moją duszę.

To nie były moje uczucia, myślałam panicznie. To nie ja płacze. To nie ja.

Ja nawet nie czuje smaku tej figi, uświadomiłam sobie.

Boski IdiotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz