Rozdział 19

256 19 2
                                    



Pakowaliśmy się w zastraszającym tempie bez wskazówek gdzie iść i od czego zacząć. Oczywiście.

Zero pomocy z zewnątrz. Standard.

Przynajmniej plusem tego wszystkiego było to, że Pol był bogiem i wiedział gdzie szukać wejścia do Hadesu.

No... Tak twierdził w każdym razie.

– ... ale musimy się przygotować – tłumaczył wciskając jakąś kolorową koszulkę do plecaka. No, ja bym nigdy jej nie ubrała. Ale nie trzeba tłumaczyć tego, że Pol ma beznadziejny gust. – Nie możemy od tak sobie tam wejść. Po pierwsze: żyjemy. Po drugie: droga jest ciężka i nie możemy pokazać, że rzeczywiście my to my. Po trzecie i najważniejsze, nie możemy iść grupą.

Ikar, Elia, a nawet Aslan, który nie mógł się odczepić od Elii i twierdził że pójdzie z nami, nie mogli iść z nami do podziemi. Byłam zdana tylko na siebie.

I Pola, ale to jakby dodatkowy plecak tylko.

– To jakiś pomysł? – zapytałam, będąc już całkiem spakowaną. Tylko na tą ślamazarę czekałam.

– Musiałbym pomyśleć – wyjaśnił, wpychając jakąś paczkę ciastek na siłę do plecaka.

Na pewno ukradł je ze stołówki.

– Myśl intensywnie, bo zaraz nas stąd wykopią.

– Nie pospieszaj mnie. – Niemal pisnął przestając mocować się z zamkiem. – Stresujesz mnie.

Przewróciłam oczami, lekko rozbawiona.

Przymknęłam oczami i oparłam głowę o ścianę. Rozluźniłam mięśnie.

Nie byłam tu specjalnie długi czas, ale chyba naprawdę odpoczęłam, zapominając na moment o swoich problemach i aktualnej sytuacji. Mimo kłamstwa, cieszyłam się że trafiłam do tego miejsca i psychicznie odpoczęłam. W sumie na jedno Hera się przydała. Pewnie chciała mi dodatkowo dokopać, a w sumie sprawiła mi nagrodę.

– Jak my pójdziemy do Podziemi, co z nimi? – zapytałam, nie chcąc zabrzmieć na zmartwioną.

Jednak kiedy zobaczyłam niezrozumiałe spojrzenie Pola, ogarnęłam, że nie wyraziłam się jasno i muszę mu powiedzieć dokładnie o kogo chodzi.

– Ikar? Elia? Nawet Aslan? Co z nimi? Nie mogą iść z nami. Zostawić ich tutaj, wysłać gdzieś? Jakoś czuję, że sami nie są bezpieczni, nie wiem... jakoś tak – powiedziałam sama plątając się w swoich uczuciach.

Nie chciałam zabrzmieć na nadwrażliwą, na taką która uważa, że sobie beze mnie nie poradzą, ale... Naprawdę miałam wrażenie, że jak zostawię ich na powierzchni samych, bez celu, czekających tylko na mnie, to bogowie się do nich dobiorą.

– Czyli z Aslanem to przesądzone? – zapytał w zamian.

– Co? Przecież chce iść, dyrektor niespecjalnie chciał go zatrzymywać, zresztą zasługuje na wyrwanie się...

– Może i Chejron go nie zatrzymuje – odłożył plecak i spojrzał na mnie poważnie. – Ale jego matka może.

– Co?

– Afrodyta jest bardzo zazdrosna i kontrolująca jeśli chodzi o swoje dzieci. Nie bez powodu go pokarała, umieściła tutaj i trzyma długi czas.

Milczałam. Miał rację. Autentycznie miał rację. Ale to było bardzo smutne i nie mogłam się z tym pogodzić. Zwłaszcza, że był taki szczęśliwy i żywy przy Elii.

Boski IdiotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz