Rozdział 3

1.1K 86 5
                                    

Brayden

16 lat

Umazany krwią, wyglądam zapewne jak jakiś zabójca. No cóż. Trzeba się powoli przyzwyczajać. Dona kazała mi złapać coś na ząb i przygotować mięso. Ukatrupię kiedyś to przeklęte babsko.

Jednak mam wobec niej dług wdzięczności. Dona znalazła mnie, kiedy błąkałem się po lesie, nie wiedząc dokąd pójść. Wyglądała jak czarownica. Była lekko przy kości – no dobra, bardzo przy kości. Do tego ubierała czarne sukienki, wiązała na głowie czarną chustkę, zbierała zioła, a na jej nosie ostatkiem sił trzymała się wielka brodawka z dwoma czarnymi włoskami. Pomijając te straszne fakty, była nawet w porządku. Dała mi dach nad głową, ale dopiero po czasie dowiedziałem się, że ma w tym ukryty cel.

– Wiem, że jesteś synem przywódcy Wilków. – Oznajmiła pewnego dnia podczas mieszania jakiejś papki w swoim wielkim garze.

Zamarłem w pół kroku.

– Nie wiem, o czym mówisz. – Parsknąłem zdenerwowany.

Właśnie dotarło do mnie to, że nigdzie nie jestem bezpieczny i nie każdemu mogę ufać.

– Spokojnie, nie wydam cię. – Ciągnie temat, nie patrząc na mnie.

– Dzięku...

– Ale mam jeden warunek. – Przerywa mi, a moje chwilowe szczęście macha mi kpiąco na pożegnanie.

– Czego chcesz? – Staję z założonymi na piersi rękoma.

Moja postawa wyraża pewność siebie i wyluzowanie. Muszę sprawiać takie wrażenie, bo kiedyś to ja będę przywódcą Wilków, a moi ludzie muszą widzieć, że głowa ich gangu jest twardym zawodnikiem.

– Szkolenia. – Dona wreszcie zostawia łyżkę w garnku, a następnie odwraca się do mnie i wyciera ręce w fartuch.

Przekrzywiam lekko głowę, patrząc jej w oczy.

– Jakiego szkolenia, Dono?

– Takiego, po którym będziesz mściwym skurwysynem, który będzie w stanie iść do celu po trupach.

Przełykam ślinę, bo jej słowa uderzają mnie do głębi.

– Chcę być jak mój ojciec...

– Musisz być lepszy, by nie dać się zabić. – Przerywa mi.

– On nie był...

– Mściwym skurwysynem? – Uśmiecha się kpiąco, cytując swoje wcześniejsze słowa. – Był, Braydenie, ale nie pokazywał tego tobie, ani twojej matce. Trzymał was z dala od najbrzydszej strony tego... świata.

Zaciskam mocno szczęki, próbując przetrawić słowa, które padły z ust Dony.

– To moje żądanie. Inaczej przekażę Żmijom, gdzie można cię znaleźć.

Gniew rozprzestrzenia się po moim ciele. Nigdy w życiu nie dam się złapać Żmijom.

– Jeśli uciekniesz...– zaczyna, jakby czytała mi w myślach. – Powiem im, że żyjesz, a to nie działałoby na twoją korzyść, ponieważ uważają na odwrót. Myślą, że kiedy uciekłeś, rozszarpały cię dzikie zwierzęta w lesie. Nie chcesz chyba, by nagle złapali trop?

Patrzę na nią ze zmrużonymi powiekami. Mlaskam językiem, zastanawiając się nad tym wszystkim.

– Co z tego będziesz miała, Dono? – Unoszę brew, a następnie siadam na krześle i wywalam nogi na stół.

Czerwony Kapturek i Wilcze Serce   (+18! ) JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz