Prolog

2.3K 118 8
                                    

Green Hill.

Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego to miasteczko tak się nazywa.

No bo dlaczego?

Wolf Hill.

Od razu lepiej.

Wszyscy wiedzą, że rządzi tutaj mój ojciec. Kiedy już obejmę po nim zaszczytne miejsce w gangu Wilka, zmienię nazwę miasteczka, w którym mieszkamy.

– Brayden! Chodź tutaj szybko!

Na dźwięk głosu mamy odrywam się od okna i biegnę do kuchni. Moja mama jest piękna. Ma długie, brązowe włosy, takie same jak ja. Kiedy się uśmiecha, czuję, że mogę wszystko. Gdy nikt nie patrzy, wtulam się w jej ciepłe ciało, a ramiona, które oplatają się wokół mnie, są barierą przed światem do którego mam wejść. Stoję w progu, patrząc jak tata szepcze jej coś na ucho, a ona zaczyna chichotać.

Uwielbiam na nich patrzeć.

Są tacy zakochani i szczęśliwi.

Chciałbym kiedyś trafić tak dobrze, jak mój ojciec.

Jest surowym i bezwzględnym mężczyzną, ale swoja rodzinę kocha ponad wszystko. Niebieskie, niemalże turkusowe tęczówki odziedziczyłem po nim.

Rodzina wilków.

– Brayden, siadaj do stołu. – Ojciec wskazuje mi miejsce, a ja mrużę oczy, dając mu do zrozumienia, że znam obie jego natury.

Łagodną i surową.

– Pięknie pachnie, mamo. – Zaciągam się zapachem jajecznicy na boczku, a mój brzuch od razu domaga się swojej porcji.

– Jak zawsze, skarbie. – Tata całuje mamę w policzek, na co przewracam oczami.

Kiedy zajadamy w ciszy, nagle przerywa nam potężny wybuch. Szyby lecą z okien, a ja omal nie dławię się kolejnym kęsem śniadania.

– Dalio! Uciekajcie! – Ojciec wyciąga pistolet zza paska spodni i rzuca się pod okno. – Szybko!

Spoglądam na mamę, której twarz nie znaczy już promienny uśmiech, a jedynie ścieżka łez.

– Synku! Szybko! – Wyciąga do mnie rękę, a ja otwieram i zamykam usta, niczym ryba wyciągnięta z wody.

Brakuje mi tchu.

Nie tchórz, Brayden!

Musisz być jak swój ojciec!

Wstaję od stołu i pozwalam mamie się prowadzić. Biegniemy do pokoju obok, w którym tata zrobił ukryte przejście. Mama unosi klapę w drewnianej podłodze, a następnie wskakuję i niefortunnie upadam tyłkiem na zimny beton. Dołącza do mnie po chwili, po czym ruszamy pędem przed siebie. Mama płacze. Wiem, że boi się o tatę.

Boże! Sam jestem przerażony!

Kiedy wychodzimy, otacza nas las za domem.

– W nogi, Brayden! Cokolwiek by się nie działo, nie patrz w tył! – Krzyczy, poganiając mnie.

Jest mi ciężko biec. Oczy mam zamazane od łez, a wielka gula w gardle nie pozwala mi przełknąć śliny.

Uduszę się ze strachu.

– Tam są! – Nieznajome głosy stają się coraz bardziej wyraźniejsze.

– Szybciej, synku! – Kiedy mama stara się znów mnie pośpieszyć, jej sukienka zaplątuje się o konar wystający z ziemi. Upada na kolana, szarpiąc za kawałek materiału, który nie chce puścić.

– Mamo! – Krzyczę, próbując wrócić i jej pomóc, ale ona zatrzymuje mnie w miejscu.

– Uciekaj, Brayden! – Dusząc się łzami zakazuje mi, bym do niej podchodził. – Schowaj się! Są już blisko!

Rozglądam się dookoła, szukając kryjówki, ale z nerwów nie mogę obiektywnie ocenić sytuacji. Serce wali mi tak głośno, jakby obok przechodził jakiś orszak, bijący w bębny.

Ostatecznie zagrzebuję się w ściółce. Mam na sobie czarne ubranie, więc nie powinno być ze mną problemu. Wybieram miejsce za krzewem, by nie rzucać się w oczy i przysypuję się szybko stertą liści leżącą obok. Jesień sprzyja kamuflażom.

Kiedy jestem już ukryty, patrzę w stronę mamy.

Nad nią staje dwóch mężczyzn. Mówią, że mój ojciec nie żyje i pytają, gdzie się ukryłem. Kiedy nie chce powiedzieć, jeden z nich podciąga jej sukienkę i...

Zamykam oczy i pragnę się poruszyć, by zakryć uszy, aby nie słyszeć jej przeraźliwego krzyku, który aż zdziera jej gardło, gdy mężczyzna się na niej kładzie.

Zamieram ze strachu, bo po kilku sekundach mama milknie.

Wiem, że nie krzyczy po to, bym się nie bał jeszcze bardziej. Przyjmuje strach i upokorzenie w ciszy, by mnie chronić.

Zniszczyli moja rodzinę, skrzywdzili matkę. Po kilku minutach słyszę ich śmiech, a następnie wystrzał pistoletu.

Chcę krzyknąć, ale czuję, jakby mój głos osłabł. Nieme wołanie i łzy spływające mi po policzkach to wszystko, co zostało z mojej rodziny.

Znajdę tych ludzi i pomszczę śmierć rodziców.

W tamtym czasie coś we mnie pękło. Słyszałem chrzęst serca kruszonego podeszwą ciężkiego buta.

Wtedy przestałem być dzieckiem.

Obudził się we mnie demon, o którego istnieniu nie miałem pojęcia.


Czerwony Kapturek i Wilcze Serce   (+18! ) JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz